Dziennik Pana Nieumarłego

Po wielu tygodniach wędrówki po napromieniowanym pustkowiu dotarłem do jakiejś opuszczonej miejscowości. Po wnikliwym, kilkugodzinnym przeszukiwaniu domów w końcu znalazłem to czego szukałem! Kilka zeszytów i ołówki, narzędzia w sam raz do prowadzenia dziennika. Strony są już nieco zżółknięte, ale da się po nich pisać. Ponadto znalazłem jakieś przeterminowane jedzenie, a od kilku dni nic nie jadłem... cóż, jak to się mówi co cię nie zabije... promieniowanie nie było w stanie, więc giga sraka też raczej nie da rady. A może? No dobra raz kozie śmierć, nawet takiej zmutowanej.

To była ciężka noc... Zatrzymałem się w tej dziurze do której zawitałem wczoraj. Jedzenie mnie nie zabiło, hej to jakiś plus, może, gdyby przez większość nocy nie próbowało rozsadzić mi dupska. Pół nocy srania może nieźle wymęczyć, a ten smród? Boże, nie wiem co było w tych konserwach, ale czuję, że skaziłem otoczenie bardziej niż promieniowanie. Jakie plany na resztę dnia? Przeszukać resztę domów, przynajmniej tych co się ostały, znaleźć  jakieś jedzenie, wszamać, a potem wysrać.


W tej dziurze nie ma chyba nic wartego uwagi. Pewnie, jakieś budynki, mniej lub bardziej zniszczone, połamane i poprzewracane słupy wysokiego napięcia, stare zardzewiałe pojazdy, znaki drogowe i to chyba tyle z ciekawszych rzeczy. Znalazłem kilka sklepów, a w nich kolejne przeterminowane żarcie. Ileż jak bym dał za porządnie przyprawionego i wysmażonego steka. Była tam też apteka z mnóstwem prochów, zakosiłem wszystkie pain killery jakie były, a na deser skitrałem jeszcze coś. Takie fajne niebieskie tabletki z napisem VIAGRA. Na pewno wiecie co to takiego. Wracam do dalszego przeszukiwania.