Strefa PBF RPG
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Witaj w świecie własnej wyobraźni.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Czas zacząć przygodę

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Mar 27, 2016 3:25 am

Początek przygody Krasnoluda i Wieźmina
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Mar 27, 2016 1:55 pm

Amon szedł traktem prowadzącym do pobliskiego miasta Czarnogłaz. Zastanawiał się skąd ludzie biorą tak idiotyczne nazwy dla swoich miast. A te elfie? Przy próbie wymówienia, język można było sobie połamać.
- A jebał ich wszystkich pies. - rzekł mężczyzna. Był zmęczony, a jego lepkie od krwi włosy kleiły mu się do karku. Na plecach miał półtoraręczny miecz, a u pasa widniał kolejny jednoręczny. Taszczył za sobą około 100 litrowy wór, w którym spoczywało 10 wilczych łbów i skór. Wiedźmin zaczął czuć lekki dyskomfort, jak zawsze gdy zbliżało się niebezpieczeństwo, lecz jego amulet ani drgnął.
- Przez to zmęczenie zaczynam mieć urojenia - rzekł. Znajdował się jakieś 300 metrów od bramy miasta, gdy 10 metrów przed nim zza pobliskich drzew wyszło trzech mężczyzn, z tyłu pojawiło się kolejnych dwóch. Wszyscy odziani w jakieś lniane koszule i spodnie. Uzbrojeni byli następująco: Dwóch mężczyzn znajdujących się za Amonem miało pałki nabijane gwoździami. Jeden z mężczyzn stojących przed wiedźminem w środku miał żelazny miecz, jego stojący po lewej stronie kompan trzymał widły, ostatni zaś z nich miał półtorametrowy kij. Wszyscy byli ludźmi.
- Patrzcie chłopaki, kogo mu tu mamy - rzekł mężczyzn dzierżący miecz. - Wybacz, ale za przejście dalej musisz zapłacić przechodne - zwrócił się do wiedźmina.
- Jakoś, gdy wcześniej tędy chodziłem nikt nie kazał mi płacić - odpowiedział Amon nakreślając w myślach sytuację w jakiej się znalazł.
- Szefie on ma dwa miecze - rzekł głos dochodzący zza pleców czarnowłosego.
- Przecież widzę idioto - rzekł chłop z mieczem.
- A więc ten jest przywódcą. Jest szansa, że jak traci głowę to pozostali wpadną w popłoch i zwieją, albo rzucą się na mnie, chcąc się zemścić.
- Noszę te miecze nie od parady. Jestem wiedźminem.
- Tym lepiej, wiedźmińskie miecze nieźle zejdą - rzekł mężczyzna trzymający widły.
- Kurewskie widły. Słyszałem, że od nich zginął jeden wiedźmin. Jakiś białowłosy ponoć.
- Na prawdę chcecie ryzykować swoje marne życie dla kawałka stali? - spytał Amon.
- Dla stali może nie, ale wy ponoć nosicie jeden srebrny. Ponoć na potwory. - Przywódca napastników spojrzał znacząco na wiedźmina. Ten puścił wór i obiema rekami chwycił za rękojeść stalowego miecza i szybkim ruchem wyciągnął zza pleców.
- Tak, a ten noszę, by łatwiej zabijać ludzi. Takich jak wy. Dam wam więc wybór. Dacie mi przejść, albo wasze głowy wylądują w tym worze, wraz z 10 wilczymi.
Mężczyźni stojący po obu stronach swojego przywódcy cofnęli się. Napastnik z mieczem uniósł go i rzucił się na Amona, uderzając od góry. Ten szybko sparował uderzenie odpychając następnie przeciwnika, wykonał szybki piruet i ciął na wysokości brzucha. Mężczyzna upuścił miecz, chwycił się obiema rękami za brzuch jakby chciał zatamować krwawienie, po czym upadł na kolana, a następnie padł martwy na ziemię.
Wiedźminowi skoczyła adrenalina. Przybrał bojową postawę. Lewa noga z przodu, nisko na nogach, łokcie szeroko, miecz oburącz blisko piersi, klingą skierowaną w górę.
- No dalej, kto następny? - spytał pozostałych. - Dajcie mi trochę więcej rozrywki niż ten skurwiel z mieczem.
Pozostali na ten widok rzucili swoją broń i uciekli do lasu. Wiedźmin ochłonął chwilę, schował swój miecz uprzednio wycierając go o ubranie trupa, podniósł natomiast żelazny i ocenił jego stan. Był słabego wykonania, dlatego wbił miecz w ziemię tuż obok jego martwego właściciela. Podniósł worek i ruszył dalej w kierunku miasta. Gdy dotarł do bramy, straż, wiedząc kim jest, wpuściła go bez problemu. Było już późne popołudnie. Wiedźmin szedł główną ulicą miasta, mijając przechodniów, którzy udawali się już do swoich domostw. Dotarł na targ, gdzie handlarze chowali już swój towar i zamykali stoiska i sklepy. Mężczyzna zatrzymał się dopiero pod drzwiami, nad którymi wisiał szyld z namalowanych kuflem piwa. Karczma. Amon wszedł do środka. Szedł w kierunku lady, kątem oka rozglądając się po obecnych. Było ich niewielu, głównie ludzie. Głownie, bo w kącie, gdzie panował półmrok siedział krasnolud. Wiedźmin rzucił wór na kontuar.
- Jak się umawialiśmy. Dziesięć wilczych głów i ich skóry. A oto twój sztylet - Amon położył broń na kontuarze.
- Zatrzyma go - rzekł łysy mężczyzna w średnim wieku. Ubrany był w białą lnianą koszule i brązowe spodnie, a wszystko przepasane szarym zabrudzonym fartuchem. Zajrzał do worka by sprawdzić, czy wszystko się zgadza.
- 10 srebrników za głowę i 15 za skórę. Razem 250 sztuk srebra. Płać - rzekł wiedźmin. Mężczyzna podrapał się po głowie.
- Mam tylko 200 przy sobie. Reszta jest w banku, ale jeśli chcesz to dostaniesz pokój na noc i kolację.
- Niech będzie. Gdzie mogę się umyć? Jestem cały we krwi.
- Cii, nie tak głośno bo mi klientów obrzydzisz. Chodź za mną - mężczyźni poszli na zaplecze, gdzie stała olbrzymia balia wypełniona wodą.
- Zaraz przyślę jedną z kelnerek do pomocy - rzekł właściciel karczmy po czym wyszedł.
Wiedźmin rozebrał się po czym szedł do wody i usiadł. Po chwili przybyła kobieta, która pomogła mu umyć plecy.
- To prawda, że wy wiedźmini, jesteście pozbawieni uczuć, emocji, i że nie interesuje was płeć przeciwna? - zapytała ciekawska kobieta.
- To bujda. Owszem, jesteśmy bezpłodni, ale nie pozbawiono nas uczuć i emocji. Przynajmniej nie w naszej szkole.
- A to prawda, że umiecie świetnie władać mieczem? - Ostatni wyraz kobieta wyraźnie podkreśliła.
- Nie wiem jak inni, ale ja jestem świetnym szermierzem - wiedźmin zaśmiał się.
- Musisz być bardzo zmęczony, więc pewnie mi nie pokarzesz. - Kobieta udała zasmuconą.
- Na to zawsze znajdę siły. - Amon wstał.
Karczmarz obsługiwał właśnie kolejnego klienta, gdy do jego uszu dotarły kobiece jęki, dochodziły z zaplecza.
Pół godziny później Amon wraz z kelnerką wyszli kompletnie odziani.
- Dobrze się bawiłeś wiedźminie? - spytał gospodarz, a w tego głosie słychać było lekkie zdenerwowanie. Łowca potworów uśmiechnął.
- Podasz mi kolację do stołu, gdzie siedzi ten krasnolud? - zapytał kelnerki, która natychmiast oblała się rumieńcem. Wiedźmin podszedł do krasnoluda.
- Można się dosiąść? - zapytał.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimePon Mar 28, 2016 4:36 pm

Krasnolud siedział w kącie sali dopijając resztki piwa z drewnianego kufla. Głowę wojownika zdobiły długie do ramion, białe włosy, zaplecione w kitę i wygolonymi bokami, zaś broda zapleciona w warkoczyki, ozdobiona była złotymi pierścieniami. Gdy tylko oderwał naczynie od ust i z lekkim stuknięciem postawił je na dębowym blacie, dojrzał czarnowłosego mężczyznę, który stał przed jego stołem. Chwilę przyglądał się mutantowi zastanawiając się nad odpowiedzią, po czym rzekł:
- Proszę siadaj. Jestem Arumin, syn Aerona – krasnolud wyciągnął opancerzoną w rękawy ze skóry i metalu rękę do towarzysza. - A ty kim jesteś?
Na stole mogłeś dojrzeć hełm z zakręconymi nieco na kształt baranich rogami, zaś zza pleców krasnoluda wyłaniał się spory, biorąc pod uwagę rozmiary tegoż wojownika topór.
Arumin ze swoimi 160 centymetrami wzrostu był o głowę niższy od przeciętnego, dorosłego mieszkańca wioski. Biorąc pod uwagę jego masywne rozbudowane ciało, można było rzec, że ma się przed sobą kawał chłopa. Krasnolud był najwyższym z mieszkańców jego miasta wykutego w skale u podnóża góry. Przewyższał wzrostem o 10 centymetrów swego ojca, który miał nieco ponad półtora metra wysokości i uchodził w krasnoludowej społeczności, za osobę raczej dużego wzrostu.
Syn Aerona przerwał na chwilę, kontakt wzrokowy, by spojrzeć na kelnerkę, która położyła danie wiedźmina na stół, po czym znów spojrzał z zainteresowaniem na swojego rozmówcę.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimePon Mar 28, 2016 5:17 pm

Amon usiadł na przeciwko krasnoluda.
- Musisz być tu nowy, skoro o mnie nie słyszałeś. Nazywam się Amon i jestem wiedźminem.
Wiedźmin wziął kęs pieczonego mięsa, po czym zagryzł je kawałkiem chleba i popił łykiem wina.
- Jestem tu od kilku dni rozglądając się za jakąś większą robotą, a puki co zadowalam się pomniejszymi zleceniami, jak na przykład to dla gospodarza.
Wiedźmin przyjrzał się brodaczowi i jego toporowi.
- Nigdy nie rozumiałem jak takie malce jak wy potraficie posługiwać się tymi toporami.
Mężczyzna znów wziął kęs mięsa z pieczywem i popił winem. Na piedestał wszedł młody mężczyzna z lutnią i zaczął na niej grać i śpiewać coś o porwanej królewnie i jej wybawcy.
- O, kurwa. Tylko nie to - rzekł wiedźmin ukrywając głowę w rękach. - Co wieczór ten sam repertuar - Amon miał ochotę zakneblować nieudolnego barda, ale powstrzymał się i spojrzawszy na krasnoluda spytał:
- A więc Aruminie, czym się zajmujesz? Zgaduję, że nie jesteś kupcem czy kowalem, a tej broni nie nosisz dla ozdoby.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Kwi 03, 2016 12:26 am

- Więc mówisz Amonie, że jesteś tu kimś znanym, ale skoro jesteś wiedźminem, to nic dziwnego. Słyszałem o was co nieco. Jesteście łowcami bestii, czyż nie tak? - Krasnolud zamyślił się przez chwilę. - Hmm, w pewnym sensie też jestem łowcą bestii. No wiesz ubiło się to i owo przez swój żywot. - Tu Arumin się głośno zaśmiał.
- Widziałem cię jak rozmawiałeś z gospodarzem, twarda z ciebie sztuka. Byłbyś świetnym handlarzem – znów krasnolud się zaśmiał, po czym sięgnął po kufel pełnego piwa, które właśnie podała mu urodziwa kelnerka, zabierając opróżnione już wcześniej, drewniane naczynie po piwie.
Wiedźmin przyjrzał się brodaczowi i jego toporowi.
- Nigdy nie rozumiałem jak takie malce jak wy potraficie posługiwać się tymi toporami.
- To samo można powiedzieć o chuderlawych człowiekowatych i im podobnych – odparował Arumin.
W tym momencie konwersację zakłóciły dźwięki lutni i grającego na niej trubadura.
- Co wieczór ten sam repertuar? - spytał syn Aerona. - Jak to możliwe, że nikt go jeszcze nie zlinczował?
Amon miał ochotę zakneblować nieudolnego barda, ale powstrzymał się i spojrzawszy na krasnoluda spytał:
- A więc Aruminie, czym się zajmujesz? Zgaduję, że nie jesteś kupcem czy kowalem, a tej broni nie nosisz dla ozdoby.
Krasnolud otarł ręką swoje usta z brodą, po tym jak się napił piwa, po czym nieśpiesznie odpowiedział:
- Oj wiedźminie, nic się przed tobą nie ukryje – uśmiechnął się. - Rzeczywiście ten topór to nie zabawka i służy do zabijania.. Zazwyczaj dzikich bestii i wszelakich monstrów, rzadziej do pozbawiania życia istot rozumnych. Najmuję się gdzie mogę i tam gdzie dobrze płacą, by móc jakoś egzystować na odpowiednim poziomie życia. Nieraz biorę udział w ekspedycji do niebezpiecznych lokacji, a nieraz zaciągam się w szeregi przeróżnych oddziałów. Nie ważne po czyjej stronie walczę, ważne by ubić na tym dobry interes i mieć co opowiadać. Szczerze powiedziawszy nie interesują mnie te wszelkie waśnie różnych stronnictw, ale jak dobrze płacą, to jak nie pójść na układ?
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Kwi 03, 2016 4:05 am

- A więc mówicie krasnoludzie, żeście konkurencja? - Wiedźmin stukał palcami o blat stołu dopijając wino. - My wiedźmini nie przepadamy za konkurencją. Nie ma nic gorszego, jak samozwańczy łowca potworów, który bierze zapłatę z góry, a potem spierdala jak najdalej od wsi. Tchórze i oszuści szargający reputację wiedźminów.
Mężczyzna skończywszy posiłek gestem ręki poprosił o dolewkę wina. Kelnerka, z którą wiedźmin był za zapleczu zabrała talerz stawiając na jego miejscu gliniany dzban. Do nozdrzy Amona dotarł aromat wina.
- Oj wiedźminie, nic się przed tobą nie ukryje – uśmiechnął się. - Rzeczywiście ten topór to nie zabawka i służy do zabijania.. Zazwyczaj dzikich bestii i wszelakich monstrów, rzadziej do pozbawiania życia istot rozumnych. Najmuję się gdzie mogę i tam gdzie dobrze płacą, by móc jakoś egzystować na odpowiednim poziomie życia. Nieraz biorę udział w ekspedycji do niebezpiecznych lokacji, a nieraz zaciągam się w szeregi przeróżnych oddziałów. Nie ważne po czyjej stronie walczę, ważne by ubić na tym dobry interes i mieć co opowiadać. Szczerze powiedziawszy nie interesują mnie te wszelkie waśnie różnych stronnictw, ale jak dobrze płacą, to jak nie pójść na układ?
- Więc jesteś też chciwym najemnikiem. - Czarnowłosy pokręcił głową. - Im więcej o tobie wiem, tym mniej cie lubię, Aruminie. Spotkałem niejednego przedstawiciela twej rasy. Jeden gorszy od drugiego. Choć zdarzały się wyjątki i było ich nawet sporo.
Amon nalał sobie do kubka wina po czym trzema łykami go opróżnił.
- Staram się unikać konfliktów i pozostać bezstronnym. Nie obchodzą mnie waśnie, kłótnie, wojny. Niezależnie od ceny. Wiesz, gdy ruszyłem ze swoja misją ochrony niewinnych przed potworami myślałem, że przyjdzie mi zabijać bestie. Jednak w miarę zdobywania okazało się, że nie każdy potwór zasługuje na śmierć, a niejeden człowiek jest gorszą bestią niż, bazyliszek czy wilkołak. W takim kurewskim świecie przyszło mi żyć.
Rozmowę nieludzi przerwało otwarci drzwi karczmy. Do środka weszło trzech młodych mężczyzn. Każdy z nich nosił kolczugę z kapturem sięgającą po kolana, skórzane spodnie i skórzane buty do polowy łydki. Na kolczugi narzucone mięli białe kaftany z herbem przedstawiającym łeb wilkołaka, pod którym krzyżowały się miecz i topór. Rycerze uzbrojeni byli w jednoręczne miecze przy pasie, na plecach zaś nosili kusze.
- To członkowie Zakonu Remusa. Łowcy bestii - rzekł Amon do swego rozmówcy. - Są konkurencją dla wiedźminów, z tym wyjątkiem, że opłacani są przez szlachtę i to dla nich głównie pracują. Za zlecenie biorą trzy-cztery razy więcej niż wiedźmini, a każdego wiedźmina próbują aresztować. Pozbywają się w ten sposób konkurencji.
- Przybywamy w imieniu Wielkiego Mistrza Zakonu Remusa - rzekł jeden z przybyłych. - Podobno jeden z wiedźminów zatrzymał się w tym mieście. Naszym obowiązkiem jest go aresztować. Za wskazanie miejsca jego pobytu lub pomoc w jego ujęciu przewidziano nagrodę pieniężną.
- Więc teraz skurwysyny apelują do ludzkich sakiewek - rzekł szeptem Amon. - Kiedyś zastraszali ludzi, aresztowali ich i przesłuchiwali.
- Nie było tu nikogo takiego - rzekł gospodarz. - A nawet jeśli byłby, to nic wam do tego. To miasto królewskie, nie podlega waszemu zakonowi więc wynoście się stąd.
Rycerz, który przemawiał podszedł do kontuaru.
- Chyba nie wiesz do kogo mówisz, jestem rycerzem zakonu... - zaczął, lecz karczmarz natychmiast mu przerwał:
- Gówno nie rycerz z ciebie. Ledwo od cyca matki cię odebrali dali miecz i rycerzem śmiesz się nazywać? Co ty możesz wiedzieć o rycerzach kmiocie?
Wojownik zakonu wpadł we wściekłość, wyciągnął miecz.
- Za tą zniewagę stracisz nie język lecz całą głowę.
Amon wstał. Poprawił miecz na plecach po czym ruszył w kierunku mężczyzny podającego się za rycerza. Gdy ten go dostrzegł rzekł doń:
- Nie wtrącaj się, ciebie to nie dotyczy. - Wyglądało na to, że mężczyzna nie wie kim jest Amon.
- Wysłali cię byś pojmał wiedźmina, a nawet nie wiesz jak takowy wygląda? - spytał wiedźmin.
Rycerza zaskoczyła ta uwaga i chyba jej nie zrozumiał, zdradzała to jego pytająca mina.
- Wyjdźcie stąd wszyscy nim do końca się zbłaźnicie, lub co gorzej, zdenerwujecie mnie.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Kwi 03, 2016 11:56 am

- A więc mówicie krasnoludzie, żeście konkurencja? - Wiedźmin stukał palcami o blat stołu dopijając wino. - My wiedźmini nie przepadamy za konkurencją. Nie ma nic gorszego, jak samozwańczy łowca potworów, który bierze zapłatę z góry, a potem spierdala jak najdalej od wsi. Tchórze i oszuści szargający reputację wiedźminów. (…) Więc jesteś też chciwym najemnikiem. - Czarnowłosy pokręcił głową. - Im więcej o tobie wiem, tym mniej cie lubię, Aruminie. Spotkałem niejednego przedstawiciela twej rasy. Jeden gorszy od drugiego. Choć zdarzały się wyjątki i było ich nawet sporo.
- Tfu! - krasnolud udał splunięcie. - Też pogardzam szczurami bez honoru, co biorą zapłatę, a później uciekają i tyleś ich widział.  Szczerze to również nie rozumiem szczodrości, czy nawet lekkomyślności innych ras. Życie to biznes, więc nie dziwota, że skoro coś dajesz to należy ci się coś w zamian. Bo cóż poza sławą i honorem jest ważniejsze niż pieniądze? Każdy by chciał, by pomagać mu za darmo, ale jakby poprosić kogoś by się odwdzięczył, to już nie ma tylu chętnych.. hehe.
Wiedźmin opróżnił kubek z winem po czym pociągnął dalej rozmowę:
- Staram się unikać konfliktów i pozostać bezstronnym. Nie obchodzą mnie waśnie, kłótnie, wojny. Niezależnie od ceny. Wiesz, gdy ruszyłem ze swoja misją ochrony niewinnych przed potworami myślałem, że przyjdzie mi zabijać bestie. Jednak w miarę zdobywania okazało się, że nie każdy potwór zasługuje na śmierć, a niejeden człowiek jest gorszą bestią niż, bazyliszek czy wilkołak. W takim kurewskim świecie przyszło mi żyć.
- I tu się w pełni z tobą zgodzę, Amonie. Ludzie potrafią byś najgorszą z zaraz. Mówisz, że ochraniałeś niewinnych. Wiem, że zabijasz potwory, ale widzę że przecież nie za darmo... za bardzo się od siebie nie różnimy. Ja po prostu mam mniej ograniczeń.
Wtem do karczmy weszło trzech młodych rycerzy, których sylwetki przybliżył Amon.
Akcja zaczęła się zacielać i wymagała interwencji wiedźmina:
- Wyjdźcie stąd wszyscy nim do końca się zbłaźnicie, lub co gorzej, zdenerwujecie mnie.
Arumin wstał z krzesła obserwując całą sytuację z pobliża swojego stolika i czekał na dalszy przebieg sytuacji. Był gotowy w każdej chwili sięgnąć po topór i przelać krew młodzików, którzy zakłócili panujący dotąd spokój. Może i syn Aerona nie wzbogaci się na tej potyczce, jednak to zawsze jakaś rozrywka i przygoda, które tak bardzo uwielbia. Właściwie to krasnolud ruszałby na misje za półdarmo, byle by miał fundusze na podróż, jednak zachłanność kazała mu wzbogacać się na tyle ile to było w stanie. Bo skoro można zarobić, to dlaczego pozbawiać się tej możliwości – często sobie powtarzał.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Kwi 03, 2016 1:28 pm

- Panie Amonie - zaczął poddenerwowany i przestraszony gospodarz, ale wiedźmin przerwał mu:
- Milczcie karczmarzu. Wiem, że chcieliście dobrze, ale my umiemy o siebie zadbać. - Amon spojrzał na rycerzyka i na jego towarzyszy, którzy zdążyli już wyciągnąć i załadować kusze i mierzyli w niego. Nie miał szans z dwoma bełtami jednocześnie.
W pomieszczeniu panował już półmrok. Zbliżał się wieczór więc światełko dawały tylko kaganki na zajętych stolikach, dwa świeczniki na kontuarze i świecznik przymocowany do ściany przy drzwiach. Wiedźmin dobrze widział w ciemności, a kiedy było trzeba poprawiał swój wzrok Kotem - eliksirem, który sprawiał, że jego źrenice przypominały kocie, stąd nazwa. Tym razem jednak nie było takiej potrzeby. Amon był pod wpływem jednego eliksiru poprawiającego refleks, ale wiedział, że jego działanie rychło się skończy więc musiał się spieszyć, gdyby doszło do walki. Miał jednak nadzieję, że obejdzie się bez przelewania krwi. Rycerze zakonu, owszem byli tępymi idiotami w większości, ale nie zasługiwali na śmierć, przynajmniej na razie.
- Więc do Zakonu biorą teraz każdego, byleby umiał machać mieczem?
- Zamilcz wiedźminie i chodź z nami dobrowolnie - odpowiedział rycerz zaciskając palce na rękojeści broni.
- Więc jednak mnie poznałeś, skoro tak to po co ta cała szopka? Żeby podkreślić swoja pozycje? Spotkałem już rycerzy i wiesz co? Oni gardzą takimi pozerami ja ty. Każ swoim ludziom opuścić kusze i jeśli chcecie walczyć niech dobędą mieczy, bo jeszcze trafią kogoś postronnego.
- Spokojnie umieją strzelać do potworów, o czym się zaraz przekonasz odmieńcze. - Dowódca grupki zaśmiał się, ale Amon nie zamierzał czekać na dalszy rozwój wypadków. Wziął inicjatywę w swoje ręce. Już podczas rozmowy wyrysował w powietrzu runę Aard, wystarczyło ją aktywować. Wiedźmin wyciągnął prawą rękę w stronę mężczyzn z kuszami. Odrzuciło ich do tyłu, jakby uderzyła w nich jakaś niewidzialna siła.
Jeden z nich uderzył plecami od krawędź stołu wiedźmin usłyszał cichy trzask. Drugi upadł na podłogę. Upadek jednej z kusz uruchomił mechanizm spustowy. Bełt wystrzelił i wbił się w ścianę nad jednym ze stolików. Wszyscy goście karczmy chowali się pod stołami. Nawet gospodarz ukrył się nisko za kontuarem.
Rycerz ponownie wpadł we wściekłość próbował ciąć wiedźmina na skos od szyi. Amon odskoczył do tyłu i szybkim ruchem wyciągnął zza pleców półtora-ręczny stalowy miecz. Wojownik pchnął mieczem lecz wiedźmin odbił. Wskoczył na stół po czym skoczył unikając ciecia po nogach. Znów znalazł się na podłodze. Ostrze rycerza skrzyżowało się z wiedźmińskim. Wyraźnie było słychać dźwięk stali uderzającej o stal. Amon parował ciosy i uderzenia swojego przeciwnika. Nie docenił go, gdyż okazał się być dobrym szermierzem. Drugi z towarzyszy już się podniósł dobywając miecza. Gdyby nie stoły ograniczające przestrzeń mutant nie miałby nic przeciwko walce dwóch na jednego. Jednak teraz musiał uważać gdzie stawia kroki by nie wpaść na przeszkodę. To mogłoby się dla niego źle skończyć.
- Hej. Krasnoludzie. Skoro aż tak się od siebie nie różnimy to może pokażesz mi co umiesz! - krzyknął Amon odbijając kolejny cios miecza. - Chociażby tu i teraz!
- Taki z ciebie łowca potworów, że wołasz o pomoc? - zaszydził rycerz. Odezwał się. Z doświadczenia wiedział, że przeciętny człowiek albo walczy albo gada. Ciężko mu skoncentrować się na obu tych czynnościach, ale jego przeciwnik nie był przeciętny. Uniknął kopniaka w brzuch, który wiedźmin próbował wykonać. Zaśmiał się. I to wystarczyło. Dostał silny cios pięścią prosto w nos. Cofnął się lekko. Wiedźmin ciął jego ramię. Miecz wypadł mu z ręki. Amon wymierzył silny cios rękojeścią w skroń. Mężczyzna upadł nieprzytomny.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeSro Kwi 06, 2016 12:07 am

- ...może pokażesz mi co umiesz! - krzyknął Amon do Arumina odbijając kolejny cios miecza. - Chociażby tu i teraz!
- Pewnie, że pokażę – odpowiedział krasnolud wydobywając swój duży, wspaniały topór zza pleców, po czym pędem ruszył w stronę przeciwnika.
- Aaagrrrr! - powędrował dźwięk z ust Arumina, by uderzyć w uszy pozostałych rezydentów tawerny.
Krasnolud zamachnął się swoją dwuręczną bronią na przeciwnika, który już czekał na niego w gotowości. Przez chwilę wymieniali się ciosami, które kończyły się wzajemnymi blokami i unikami, by w końcu krasnoludzki topór przeciął bok rycerza, rozrywając kolczugę, oraz wnętrzności atakowanego rycerza. W mgnieniu oka zaczął się lać potok krwi, a ranny mężczyzna padł najpierw na kolana, a następnie prosto na twarz, ponieważ krasnolud chwilę wcześniej wyszarpnął topór i już nic nie pomagało utrzymywać się w pionie martwemu już ciału. Syn Aerona rozejrzał się po pomieszczeniu, co pozwoliło mu stwierdzić, że żaden wróg nie ostał się na nogach.
Przeciwnik wiedźmina również leżał ma ziemi, jednak nadal był żywy, czego nie można było powiedzieć o niemal wypatroszonym rycerzu, zabitym przez Arumina.
Trzeci z przeciwników do tej pory się nie podnosił, a krasnolud nie był w stanie stwierdzić czy jeszcze żyje. Krasnolud oczyścił ostrze broni o czystszą część tuniki rycerza, po czym spojrzał na Amona i przemówił:
- Zobaczmy co z tym? - wskazał na trzeciego z członków Zakonu Remusa, po czym powoli do niego podszedł. Przypuszczał, że po tej akcji nie będzie mógł zbyt długo pozostać w tej miejscowości, co zresztą nie było dla niego wielkim utrapieniem. Każdy kto go znał, wiedział że nie lubi on stagnacji, a podróże są nieodłączną częścią, uwielbianych przez niego przygód.
Ludzie w karczmie, nadal siedzieli pod stołami, ale można było dostrzec barmana wyglądającego spoza kontuaru, który chciał się upewnić czy już po zajściu.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeSro Kwi 06, 2016 1:14 am

- Nie żyje - odpowiedział wiedźmin. - Usłyszałem jak pęka mu kręgosłup.
Amon zaczął przeszukiwać ciało nieprzytomnego dowódcy grupki. Znalazł przy nim sakiewkę, której zawartość mężczyzna wysypał na stolik. Znalazł w niej 3 złote monety oraz mnóstwo srebrnych. W środku było coś jeszcze. Pergamin dwukrotnie złożony w pół. Wiedźmin przeczytał notatkę:

Wiedźmin w karczmie. Żywy lub martwy.
K.


Jedna złota moneta wylądowała na kontuarze, tuż przed oczami karczmarza.
- Za wszelkie szkody i bałagan.
Kolejną złota monetę czarnowłosy wręczył krasnoludowi.
- Źle, że go zabiłeś. Trzeba będzie to jakoś wytłumaczyć.
Amon podszedł do stolików gdzie byli jeszcze goście. Wziął trzy kufle z piwem i resztę ich zawartości wylał na zwłoki i nieprzytomnego członka zakonu.
Kilkadziesiąt srebrników dał gospodarzowi.
- Po dwa kufle piwa dla gości reszta dla ciebie. - Wiedźmin rozejrzał się po zebranych i głośniej dodał:
- Ichmoście, młodziki z Zakonu schlali się w trupy i wszczęli burdę. - Wiedźmin zwrócił się ponownie do karczmarza:
- Sprzątnijcie trupy, a nieprzytomnego zwiążcie. Jak się obudzi wezwijcie straż, niech zrobią z nim porządek.
Mężczyzna wszedł na schody prowadzące do pokoi.
- Krasnoludzie, mamy do pogadania - rzekł zatrzymując się w połowie drogi na piętro.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Kwi 24, 2016 1:00 am

Krasnolud gładził swą pięknie zaplecioną w warkocze brodę, będącą jego dumą, gdy tak stojąc sobie w pobliżu walających się po posadzce rycerzach, przyglądał się z podziwem dla zmyślności poczynań wiedźmina. Dawno nie widział, żeby ktoś tak sprytnie rozegrał jakąś niezbyt korzystną z początku sytuację.
Schlali się w trupa – powtórzył w duchu, gdy tylko Amon poinstruował zgromadzonych jaką mają przyjąć wersję wydarzeń.
Sam przed chwilą schował złotą monetę do swojej sakwy, co dodatkowo uświadczyło krasnoluda w przekonaniu, że z tego wiedźmina jest nietuzinkowa postać i watro będzie się jej trzymać, tak długo jak los pozwoli.
Arumin pomyślał, że po skończonej walce będzie mógł wypić sobie jeszcze jeden kufel smacznego piwa jakie jest serwowane w tej tawernie, jednak idący najwyraźniej na górę wiedźmin przywołał go do siebie, rozbijając kruchą bańkę marzeń.
- Ah.. Tak, oczywiście, już idę – krasnolud wyartykułował z siebie zdania, przerywając zadumę, by po chwili ruszyć żwawym krokiem w kierunku schodów, a następnie stąpać po drewnianych belkach składających się na owe schody. Już dawno nie miał tak ciekawego dnia jak dzisiaj i już dawno nie myślał, że może być intrygująco.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimePią Kwi 29, 2016 12:09 am

Amon wszedł na piętro.
Korytarz był szeroki na półtorej metra, a po jego obu stronach znajdowały się naprzeciwko siebie drzwi prowadzące do pokoi. Ściany były tu wykonane z drewna, w przeciwieństwie do parteru gospody, który to był murowany. Korytarz oświetlony był przez cztery woskowe świece umieszczone na brązowych świecznikach, które z kolei przymocowane były do drewnianych ścian.
Wiedźmin ruszył wzdłuż korytarza. Minął cztery pokoje, po czym zatrzymał się na końcu i otworzył drzwi po jego lewej stronie i minął próg(drzwi otwierają się do pokoju). W środku była kobieta. Była to jedna z pracownic karczmy, która przygotowywała pokój do noclegu. Gdy zobaczyła mężczyznę wchodzącego do pomieszczenia przestała.
- Jeszcze nie skończyłam… - zaczęła tłumaczyć, lecz Amon jej przerwał:
- Dalej sobie poradzę. Możesz odejść. – Kobieta skinęła głową, po czym wyszła z pokoju mijając w korytarzu krasnoluda.
Pokój był nieduży. Naprzeciwko drzwi było okno, pod którym stał stolik przysunięty do ściany, a przy nim taboret. Po obu stronach stolika, w rogach pokoju stały dwa jednoosobowe łóżka. Tuż przy drzwiach znajdowała się średniej wielkości, drewniana skrzynia z płaskim wiekiem. Na stoliku stał gliniany kaganek oświetlający pomieszczenie.
Mutant odpiął pas ze srebrnym mieczem i pendent ze stalowym, po czym położył je na łóżku i usiadł na nim.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimePon Maj 02, 2016 5:31 pm

Brodacz idąc korytarzem minął dziewczynę służebną z karczmy, by następnie przekroczyć próg gościnnego pokoju, zajmowanego teraz przez wiedźmina i tym samym dołączyć do kompana z którym miał lada moment przeprowadzić rozmowę.
Zanim jednak wszedł głębiej do pomieszczenia, zamknął za sobą drewniane drzwi pokoju.
- To mów jakie masz zamiary wiedźminie... – rzekł krasnolud siadając na jednym z wolnych łóżek, by spojrzeć w czarne niczym krucze pióra nocą oczy.
Tego ranka, krasnoludzki wojownik przemierzał bezmiar lasów, wstając skoro świt i ruszając śpiesznie do miasta, gdzie miał zamiar zatrzymać się na pewien moment i znaleźć jakąś sposobność do zarobków. Poprzednią noc spędził w lesie, koczując samotnie wtulony w konar drzewa, tuż obok ogniska, dającego nieco ciepła w jedną z chłodniejszych ostatnio nocy, a przy okazji odstraszającego dzikie zwierzęta i bestie, których krasnolud miał nadzieję nie spotkać i łudzić się, że żadne z tym potworów nie zamieszkuje tego lasu. Obudzony przez kroplę spadającą z nieba, a właściwie to z liścia pobliskiego drzewa, szybko zagasił, już ledwo żarzący się ogień, a następnie zjadł resztki zająca z poprzedniej kolacji. Miał dużo szczęścia, że udało mu się coś upolować, bo swoją drogą nie był jakimś wybitnym łowcą czy traperem, a wolał raczej stołować się w miastach, niż próbować przetrwać w dziczy.
Arumin zapytawszy się kilku mieszczan, o jakąś robotę, walkę z dziką zwierzyną lub oprychami, otrzymał negatywną odpowiedź, co skłoniło go do poszukania informacji w karczmie, co było najbardziej racjonalnym pomysłem. Niestety i tam nie udało mu się uzyskać informacji co do potrzebnej mu roboty, a to wszystko przez obecność rożnych łowców, podejmujących się wszelkich misji, polegających ma chwytaniu i zabijaniu bestii, oraz przez patrole dobrze zorganizowanych, królewskich żołnierz, dbających o porządek w mieście.
Nie pozostało mu nic innego jak napełnić brzuch strawą i napić się wyśmienitego piwa, a później dopiero zdecydować, czy warto przesiadywać dłużej w tym miejscu, czy kierować się do innej miejscowości. Teraz gdy jego losy splotły się z lodami wiedźmina jego plany mogły się potoczyć w zupełnie inny sposób niż sobie to przedtem wyobrażał.
- … słucham Cię uważnie – dodał po sekundzie, nadal wpatrując się w czarne jak smoła oczy towarzysza.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Maj 08, 2016 2:25 pm

Amon wziął głęboki oddech, zastanawiając się nad doborem słów. Zazwyczaj walczył sam, nie prosił nikogo o pomoc, bo i po co. Jest doskonałym wojownikiem , udowodnił to zabijając liczne bestie zagrażające ludziom. Tym razem jednak jest inaczej. Jego przeciwnikiem jest nie kto inny jak sam człowiek lub przedstawiciel innej rozumnej rasy. Ci, których przysiągł bronić przed złem i pomagać, polują teraz na swego, do niedawna, obrońcę. Tej walki sam nie wygra. Nie przeciwko takiemu przeciwnikowi.
    Wiedźmin wyjął złożoną na pół kartkę rozłożył ją i położył na stoliku.
Wiedźmin w karczmie. Żywy lub martwy
K.
    - Pamiętasz jak ci mówiłem, że Zakon robi wiedźminom konkurencję? – zapytał Amon, patrząc na zapisany kawałek papieru. – Kiedyś poprzestawali tylko na aresztowaniu przedstawicieli naszego cechu, teraz jednak coraz częściej nas zabijają.
    Gdzieś na dole rozległ się krzyk jakiegoś pijaczyny.
    - Ni chuja, nie wyjdę!
Po chwili usłyszeliśmy huk, jakby przewracanych stołów.
    Łowca potworów westchnął. Ale nie przejmując się tym, kontynuował swoją wypowiedź:
    - Wiedźmini zostali stworzeni by pomagać ludziom bronić się przed bestiami i potworami, podczas gdy Zakon nastawiony jest tylko i wyłącznie na zysk. Gdy już pozbędą się nas, zajmą się pewnie wami. - Wojownik palcem wskazał na siedzącego naprzeciwko krasnoluda. – Będą chcieli mieć monopol na zabijanie potworów. Nie zdziwię się, gdy spróbują wprowadzać dekrety zabraniające polować na potwory wszystkim, którzy nie są członkami zakonu. Wątpię by król zgodził się na coś takiego, więc mogą posunąć się nawet do zamachu na władcę. Ale to tylko moje przypuszczenia.
    Amon wstał i podszedł do okna. Na zewnątrz już zmierzchało. Patrzył na dachy budynków  i oddalone uliczki. Kupcy pozamykali swoje sklepy i wraz z pozostałymi mieszkańcami udali się do swoich domów. Gdzieniegdzie widać było jeszcze gwardzistów straży miejskiej patrolujących miasto. W pewnym momencie rozległo się bicie dzwonu z pobliskiej wieży świątynnej, ogłaszające wieczorną modlitwę do boga, którego nazwy wiedźmin nawet nie umiał wymówić. Część mieszkańców właśnie zmierzała do świątyni.
    - Oni są bezbronni Aruminie – rzekł po chwili czarnowłosy, odwracając się do swojego rozmówcy. – Jeżeli Zakon zdobędzie monopol na zabijanie potworów, to oni wszyscy. – Wiedźmin wskazał ręką na okno – W końcu zginą. Narzucą im taką stawkę za ubicie bestii, że tylko bogatych będzie na to stać. Miasta może i są w większości wolne od potworów, ale wsie? W pobliskich lasach tych poczwar jest na pęczki? Wieśniacy nie będą mieli z czego płacić. Dlatego też, chcę ich powstrzymać. Nie wiem jeszcze jak, ale muszę to zrobić – rzekł pewnie.
    Amon spojrzał na siedzącego na łóżku krasnoluda. Jego broda zapleciona w warkocz przypomniała mu o innym krasnoludzie, którego spotkał na swej drodze kilka lat temu. Nie pamiętał jego imienia. Pamiętał jedynie, że był rudy i zajmował się kowalstwem. Został napadnięty przez bandytów, którzy zginęli później od wiedźmińskiego stalowego miecza. W nagrodę ów krasnolud obiecał wykuć dla niego najlepszą broń jaką umiał. Jednoręczne srebrne ostrze z domieszką elfiej stali. Do dnia dzisiejszego dobrze mu służy.
    - Sam tego nie dokonam – rzekł, wracając do rzeczywistości. - Dlatego też chcę cie prosić o pomoc. To bardzo niebezpieczne przedsięwzięcie. Zakon będzie na nas polował, zapewne niejednokrotnie dojdzie do walki. Jeśli się zgodzisz, będziemy zabrać wyposażenie zakonu i je sprzedać a potem podzielić się zyskiem. Tylko taką nagrodę mogę ci zaoferować.
    Wojownik czekał na odpowiedź Arumina, lecz ciszę, która temu towarzyszyła przerwało pukanie do drzwi.
    - Panie wiedźminie? – rzekł pytająco głos. Należał do gospodarza.
    - Wejdźcie.
Drzwi  otworzyły się, a do pokoju wszedł karczmarz.
    - Przepraszam, że panom przeszkadzam – powiedział właściciel karczmy, spoglądając to na czarnowłosego, to na brodacza. – Związaliśmy tego żołnierza zakonu i wraz z tymi dwoma trupami zawlekliśmy na zaplecze. Nie wiemy co dalej mamy z nimi zrobić. – Oberżysta wyglądał na zaniepokojonego.
    Amon przez chwilę myślał.
    - Rozbierzcie ich do bielizny. Za chwilę do was zejdę i powiem co dalej.
    Oberżysta skinął głową, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Wiedźmin ponownie skierował swój wzrok na siedzącego obok krasnoluda.
Jaka więc będzie twoja decyzja synu Aerona? Wspomożesz mnie swym toporem w walce z tymi hołotami z Zakonu?
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeCzw Maj 12, 2016 10:44 pm

Arumin sięgnął po kartkę położoną na stoliku przez wiedźmina. Najwyraźniej działalność wiedźmina była komuś nie na rękę i chciał za wszelką cenę się go pozbyć, chociaż miało by to oznaczać zabicie łowcy potworów. Krasnolud odłożył kartkę z powrotem na miejsce, po czym spojrzał na wiedźmina, który zaczął przemawiać.
Zamach na króla, ciekawe – pomyślał białobrody obserwując ruchy rozmówcy, który przemieścił się chwilę później do okna. Krasnolud nadal pozostał na swoim drewnianym łóżku, ponieważ tam było mu najwygodniej. Zdjął jedynie topór z pleców i oparł go łóżko, nieopodal swej nogi. Słuchając z zaciekawieniem mieszańca, gładził się co jakiś czas po przyozdobionej brodzie lub bawił się złotymi pierścieniami nań spoczywającymi.
Hełm krasnoluda spoczął wcześniej na drewnianej skrzyni znajdującej się w pokoju i był odwrócony w w taki sposób, że sprawiał wrażenie jakby jakaś głowa bez twarzy wpatrywała się przemawiającego wiedźmina, zaś cień rzucany przez hełm wyglądał niczym diabeł lub inna rogata bestia.
W końcu zza drzwi wydobył się dźwięk pukania, co oznaczało, że jakiś człowiek lub nieczłowiek domaga się otwarcia tej konstrukcji ze zbitych drewnianych desek. Nie było to mocne walenie, nikt nie pomylił by tego z stukaniem dzięcioła w drewnianą korę, ani też z bębnami na jakich grają dobosze w armiach, które coraz częściej maszerują przez pobliskie krainy, informując mieszkańców, że gdzieś przeleje się krew setek, a nawet tysięcy stworzeń.
Nie stukał tak też kowal podczas wytwarzania prostych narzędzi potrzebnych pracowitym wieśniakom, ani tez podczas wytwarzania broni i prostych pancerzy, na jakich wykonanie pozwalały zdolności przeciętnego kowala, a w które później wyposażą się wiejskie garnizony powołane przez króla. Nie tak uderzali wojownicy, zderzający własne tarcze z bronią tuż przed atakiem i później zderzając swoją stal z wrogą stalą. Inaczej uderzały kule gradu, który nawiedzał co kilka lat różne miejscowości powodując, że i tak zapracowani wieśniacy musieli naprawiać swoje dachy, tworzone zazwyczaj ze strzechy.
Ktoś pukał życzliwie, nie było w tym natarczywości, ani zniecierpliwienia. Nie wiadomo ile by pukanie trwało, bo po kilku uderzeniach wiedźmin pozwolił wejść niewidocznej jeszcze postaci.
Drobne skrzypnięcie drzwi zwiastowało poruszenie się portalu na metalowych zawiasach, by w końcu ukazała nam się postać karczmarza.
Witaj! - chciało by się rzec, ale to tylko dlatego że wypiło się przedtem trochę za dużo piwa. Krasnolud zdawał sobie sprawę, że już witał się z tym mężczyzną gdy wchodził do karczmy, a drugi raz nie wypada, więc ta myśl utwierdziła go w przekonaniu, by zaniechać ponownego powitania. W końcu gospodarz tawerny sobie poszedł i mężczyźni mogli się porozumieć we wcześniej poruszonej sprawie.
- Toż to dla mnie będzie prawdziwa przyjemność! - odpowiedział krasnolud z zadowoleniem na ustach. - Tyle, że teraz jestem trochę śpiący - ziewnął – to przez te piwo.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Maj 15, 2016 6:20 pm

- Rozumiem, zatem idź spać. Jak tylko załatwię problem na dole też się położę, gdyż dzisiejsze walki mnie znużyły - rzekł wiedźmin, po czym wyszedł z pokoju.
Ucieszyła go wiadomość, że w wojnie z Zakonem nie będzie sam. Nie znał nikogo, kogo mógłby prosić o pomoc. Amon zeszedł schodami na parter budynku, by następnie udać się na zaplecze, gdzie czekał na niego już gospodarz i dwie wystraszone kelnerki. Przy ścianie leżały dwa trupy rycerzy, którzy jeszcze niespełna godzinę temu ich zaatakowali, oraz nieprzytomny i związany przywódca grupy. Wszyscy byli w samej bieliźnie, a ich ubrania i wyposażenie znajdowały się nieopodal wejścia.
- Zrobimy nieco inaczej niż planowałem wcześniej - powiedział odmieniec.
Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając czegoś, co mogłoby się mu w tej chwili przydać. Jego uwagę przykuła podziurawiona płachta, niedbale złożona i rzucona w kąt sali. Mężczyzna podszedł do niej i podniósł ja, odwracając się do karczmarza.
- Będzie wam to potrzebne? - zapytał.
W odpowiedzi usłyszał, że miało to zostać wyrzucone do śmieci.
Wiedźmin rozłożył materiał, po czym wrzucił na niego wszelkie rzeczy należące do byłych rycerzy, a gdy już skończył zrobił z tego tobołek i zawiązał.
- Przywódcę ubierzcie w jakieś łachy i oblejcie jeszcze trochę alkoholem. Straż musi być przekonana, że jest zwykłym pijakiem. Co do tych trupów. - Amon zwrócił się ponownie do właściciela gospody. - Z pewnością w tym mieście są ludzie, którzy zajmują się brudną robotą. Sprzątaniem i zacieraniem śladów po wydarzeniach, takich jak te, które miały miejsce w twej oberży.
Oberżysta chwilę się zastanowił. Słyszał plotki, ale nie miał dowodu, że w mieście jest organizacja zajmująca się takimi rzeczami.
- Muszę zaciągnąć języka - odpowiedział.
- Byle szybko. Trzeba pozbyć się trupów nim ten trzeci się ocknie. Wtedy wystarczy zawiadomić straż, by po niego przyszła. Bez swoich rzeczy nie ma dowodu, że należy do Zakonu, więc mu nie uwierzą, prędzej go wyśmieją.
Gdy łowca bestii zakończył omawianie planu, na środku izby pojawił się krąg ognia sięgający niemal go sufitu. Kobiety zaczęły wrzeszczeć z przerażenia, gospodarz cofnął się pod samą ścianę, omal nie potykając się o leżące zwłoki. Tylko wiedźmin stał na swoim miejscu nieporuszony tym, co widzi. Nie była to dlań nowość.
- Ach ci czarodzieje i ich spektakularne wejścia. Robią przy tym większe widowisko niż król odwiedzający podlegle mu ziemie - stwierdził zabójca potworów, czekając i obserwując, kto wyjdzie z kręgu.
Gdy tylko płomienie zniknęły dostrzec można było, na ich miejscu, wysoką, zakapturzoną postać. Przybysz odziany był w długą, czarno-czerwoną szatę, przez ramię przewieszoną miał skórzaną torbę. Spod kaptura wystawała długa siwa broda. Mężczyzna podpierał się drewnianym kosturem, który dzierżył w prawej ręce. Gdy tylko postać ściągnęła kaptur, Amon od razu poznał twarz maga. Był to czarodziej, z którym się przyjaźnił wiele lat temu.
- Witaj Portyliusie - rzekł wiedźmin.
- Ach Amon. Witaj. Witaj karczmarzu. Wybacz, że was wystraszyłem.
Uwagę czarnowłosego wojownika przykuła głowa starego przyjaciela, a właściwie to, co na niej było. Długie do ramion rude włosy silnie kontrastowały z pomarszczoną twarzą starca i jego białą brodą.
- Co ci się u diabła stało z głową? - zapytał wyraźnie rozbawiony.
- Nieudane zaklęcie odmładzające. Nie pytaj o szczegóły - odparł starzec. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – dodał, wpatrując się w leżące pod ścianą ciała.
- Nie, ale skoro tu jesteś, to możesz nawet pomóc - powiedział wiedźmin.
- Dobrze wiesz, że nie mogę. Zrezygnowałem z mieszania się do spraw tego świata i zająłem się poszukiwaniem pradawnej magii, przyjacielu.
Amon stał, niewzruszony słowami maga.
- Przestać chrzanić. Spójrz jak na tym wszystkim wyszedłeś. - Wiedźmin wskazał na włosy czarodzieja. - Wyglądasz jak błazen, a nie jak wielki czarnoksiężnik, którym miałeś zostać. Wyślij tą trójkę, gdziekolwiek, najlepiej na jakąś odległą pustynię. Dwóch z nich i tak nie żyje.
Mag spoglądał w czarne niczym otchłań oczy pogromcy potworów.
- Co się z tobą stało Amonie? Co z twoim kodeksem, na który przysięgałeś? Miałeś bronić ludzi przed złem, a nie ich zabijać.
- Pieprzyć kodeksy Portyliusie. Oni próbowali mnie zabić. Zabijają każdego wiedźmina, a robią to dla kasy i zabawy.
- Zakon? - Mag zmarszczył brwi. - Słyszałem plotki, że polują na wiedźminów, ale nie dawałem im wiary.
Właściciel gospody obserwował rozmowę mężczyzn. Kilka razy widział czarodziejów, ale nigdy żadnego z bliska, toteż przyglądał się przybyłemu.
- Po co tu przybyłeś? - spytał wiedźmin. - Nie wierzę, że to przypadkowe spotkanie.
- Punkt dla ciebie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale może zechcecie usiąść przy kominku - wtrącił się oberżysta.
Wiedźmin i czarodziej przystali na propozycję i po chwili siedzieli na krzesłach w głównej izbie karczmy, grzejąc się przy ogniu.
- Więc czego chcesz? - zapytał Amon.
- Słyszałem plotki - zaczął czarodziej, lecz jego rozmówca mu przerwał:
- Tak. To już mówiłeś. Do rzeczy.
Mag wydawał się być oburzony zachowaniem przyjaciela.
- Nie przerywaj, gdy mówię.
Gdy już się uspokoił podjął opowieść na nowo.
- Jak już mówiłem, słyszałem plotki. Nie tylko o polowaniu na wiedźminów, lecz także o tym, że Zakon wynajął wielu sławnych, i w niektórych przypadkach zdolnych, alchemików. Podobno mają oni stworzyć miksturę, która skutecznie i trwale wzmocni rycerzy zakonu. Brzmi znajomo?
Amon nie ukrywał zaskoczenia.
- Chcą stworzyć coś na podobieństwo wiedźminów?
Czarodziej wzruszył ramionami.
- Nie wiem, czy na wasze podobieństwo. Wiem jednak, że wszystko to idzie w złym kierunku.
- Więc to po to zabijali wiedźminów. Dla sekcji i badań - stwierdził przedstawiciel szkoły węża. - Tym bardziej muszę ich powstrzymać.
- Przybyłem, by cię ostrzec. Jesteś sławny i stanowisz dla nich zagrożenie, dlatego też będziesz ich celem.
Wojownik westchnął.
- Już nim jestem. Myślisz, że kim była ta trójka na zapleczu?
Mag pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Pozbędę się tamtych, a Ty uważaj na siebie przyjacielu.
- Dzięki za informację - rzekł Amon, po czym wziął tobołek z rzeczami rycerzy i pożegnawszy się ze znajomym wrócił do pokoju.
Krasnolud spał jak zabity, chrapiąc przy tym. Amon odłożył tobołek w kącie, po czym położył się na łóżku obok swoich mieczy. Pomimo zmęczenia nie mógł spać. Informacje, których się dowiedział nie dawały mu spokoju i nie pozwalały zasnąć. Leżał rozmyślając, aż pierwsze promienie słońca wpadły przez okno do pokoju.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeCzw Cze 09, 2016 12:19 pm

Gdy ilość promieni słonecznych, które nawiedziły pomieszczenie sypialne krasnoluda, była wystarczająco duża by brodacz nie mógł dalej trwać w stanie snu, mężczyzna przebudził się. Nie pamiętał co mu się śniło w nocy, ani czy w ogóle coś mu się śniło. Właściwie to nie miało znaczenia, ważne, że udało mu się przespać spokojnie całą porę dnia, gdy słońce nie oświetlało planety.
Arumin otworzył oczy i wpatrywał się przez krótki moment w biały sufit, przystrojony tu i ówdzie niewielkimi pajęczynami, gdzie na jednej z nich wylegiwał się niezbyt duży pająk czekając na swoje śniadanie.
Krasnolud również poczuł głód, więc postanowił wstać. Zanim to jednak uczynił, spojrzał na bok, gdzie na drugim łóżku leżał z otwartymi oczami jego towarzysz.
- Cześć. Już nie śpisz? – burknął nie do końca przebudzony śnieżnobrody – bo ja chętnie bym coś przekąsił, więc możemy razem zejść na śniadanie, jak chcesz?
Arunim podniósł się z legowiska i zaczął przywdziewać na siebie szaty, oraz opancerzenie - bo spał jedynie w galotach - czyli spodnie koloru brązowego wykonane z przyjemnej w dotyku, wyprawionej, cielęcej skóry, z elementami pancerza. Następnie włożył na nogi długie kozaki i wielki pas u spodni, z rogatym łbem Minotaura, a przynajmniej tak zarzekał się handlarz, który go sprzedawał. Na kark zarzucił skórę niedźwiedzia, która mogła służyć jako kożuch lub jako peleryna, zależnie od upodobania krasnoluda. Pozostało mu jeszcze zapiąć karwasz-rękaw, długi na całą rękę, przerzucić przez plecy plecak, oraz topór i ukoronować głowę, swoim wspaniałym, rogatym hełmem. Tak przyodziany, mógł wyruszyć ze swojego pokoju, by napełnić swój brzuch smaczną, a w najgorszym przypadku zjadliwą strawą. Miał nadzieję, że karczmarz nie trzyma nie wiadomo ile czasu jedzenia, którego nie udało się sprzedać w dniach, w których strawa jeszcze była świeża, a co za tym idzie smaczna. Bo jeśli oberżysta ma jednak zamiar mu sprzedać takie, niesmaczne jadło to lepiej by było dla niego, żeby dzień, w którym to uczyni, nigdy się nie zdarzył.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Cze 12, 2016 2:14 pm

- Cześć. Już nie śpisz? Bo ja chętnie bym coś przekąsił, więc możemy razem zejść na śniadanie, jak chcesz? – Głos Arumina wyrwał go z zadumy.
Mężczyzna westchnął. Czuł lekkie zmęczenie po nieprzespanej nocy, ale przez lata nauczył się je ignorować. Przyglądał się jak krasnolud zakładał na siebie kolejne elementy swojego wyposażenia, a gdy już wszystkie elementy były na swoim miejscu Amon wstał i przeciągnął się, bardziej z nawyku niż z potrzeby. Wiedźmin nie musiał się przyodziewać, jako że w nocy położył się w ubraniu. Założył tylko swój skórzany pancerz, po czym chwycił pas z przymocowaną doń pochwą, w której to spoczywała srebrna klinga wiedźmińskiego miecza i przepasał się nim. Pendent z drugim orężem mężczyzna przerzucił przez ramię. Reszta rzeczy pozostała w pokoju, gdyż pogromca potworów zamierzał tam jeszcze wrócić.
Wspólnie zeszliśmy schodami na dół do karczmy, gdzie kelnerki obsługiwały już pierwszych klientów. Zajęliśmy miejsca przy tym samym stole, przy którym poznaliśmy się poprzedniego wieczoru i zamówiliśmy śniadanie.
Amon rozejrzał się po sali w poszukiwaniu znajomego maga, ale było go. W oczekiwaniu na strawę wiedźmin opowiedział i streścił krasnoludowi rozmowę z Portyliusem. Skoro mieli ze sobą pracować to nie powinni zatajać przed sobą informacji dotyczących ich misji.
W międzyczasie na ich stole pojawiły się dwa talerze z zamówionym przez nich jedzeniem, oraz dwa kufle z napojem. Jednak nie było dane im w spokoju spożyć posiłku, gdyż drzwi gospody otworzyły się w hukiem, a do środka wbiegła szlochająca kobieta.
- Pomocy! – krzyknęła, zwracając tym samym uwagę wiedźmina i pozostałych gości.
- Szukam wiedźmina. Wiem, że tu był – rzekła podbiegając do kontuaru, za którym stał karczmarz.
Właściciel wskazał kobiece nasz stolik, a ta podeszła upadając przed Amonem.
- Błagam, niech mi pan pomoże. Porwał ją! Porwał moje dziecko!
Wiedźmin korzystając ze znaku Aksji uspokoił kobietę i poprosił, by opowiedziała im, co się wydarzyło.
- Wczoraj wieczorem zaniosłam swojej córce kolację, ale gdy weszłam do pokoju zobaczyłam jego jak schylał się nad moją Dolianą. To był wampir.
Gdy tylko z ust kobiety wydobyło się słowo „wampir” wzrok wszystkich gości karczmy padł na nasz stolik. Wiedźmin jednak nie przejął się tym, kobieta zaś kontynuowała opowieść:
- Był wysoki, chudy, miał długie czarne włosy i długie kły, a jego oczy były czerwone jak u diabla. Gdy tylko mnie zobaczył w oka mgnieniu znalazł się przy mnie i pchnął mnie tak mocno, że uderzyłam o ścianę i straciłam przytomność, a gdy się ocknęłam nie było go i moje córeczki też nie. – Kobieta znów wpadła w szloch, także Amon ponownie musiał ją uspokajać.
- Wcześniej słyszałam, że do miasta zawitał wiedźmin, dlatego też przybiegłam najszybciej jak umiałam. Błagam panie, pomóżcie. Ratujcie moją córeczkę. Nie mam wiele, ale co mam to oddam, byleby moja Doliana wróciła do domu cała i zdrowa. Błagam ona ma tylko piętnaście lat. – Gdy kobieta skończyła opowieść, dała ujście swej rozpaczy.
- Zrobię, co w mojej mocy, by uratować pani córkę – rzekł Amon. – Proszę wrócić do domu i odpocząć.
Kobieta z pomocą jakiegoś mężczyzny wyszła z karczmy.
Mutant jak gdyby nigdy nic zaczął jeść. Już wcześniej słyszał od mieszkańców pobliskiej wsi, że coś napada na ludzi i do tego zabija zwierzęta hodowlane, ale przez zlecenia przyjęte w mieście nie miał czasu tego sprawdzić.
- Spotkałeś kiedyś wampira? – spytał swego towarzysza.
Jakiś mężczyzna z pobliskiego stolika wstał i podszedł do wiedźmina.
- Zrozpaczona kobieta błagała cię na kolanach o pomoc, a Ty tu żreć zamierzasz?
Amon nie zwracał uwagi na słowa obcego, nie był to bowiem pierwszy raz gdy go obrażali. Ogólnie wiedźmini, choć potrzebni, nie byli lubiani.
- Widać, że poza obżarstwem nic nie umiecie. Dobrze, że zakon was tępi, przynajmniej oni dbają o nasze bezpieczeństwo.
Zabójca potworów nie wytrzymał. Mieszczanin zamierzał już odchodzić od stolika, dumny, że wygarnął wiedźminowi, lecz czarnowłosy łowca był szybszy. Wstał i szybkim ruchem chwycił jegomościa za kark. Jego głowa wylądowała na blacie stolika z taką siłą, że ze stojącego kufla ulało się trochę napoju.
Wszyscy goście z trwogą obserwowali całe zajście. Gospodarz jedynie westchnął, sam nie lubił zakonu, a po wczorajszym zajściu z rycerzami wiedział, że i wiedźmin za nimi nie przepada, dlatego nie zdziwiła go reakcja Amona na słowa mieszczucha. Miał tylko nadzieję, że nie będzie miał na głowie kolejnego trupa.
Wszystkie mięśnie wiedźmina były napięte. Jego ręka trzymała kark mężczyzny niczym imadło i stopniowo palce coraz mocniej się zaciskały. Czarne oczy wiedźmina nie zdradzały nic, ale wyraz jego twarzy mówił wszystko.
Krasnolud siedzący naprzeciwko swego towarzysza mógł zobaczyć jego furię.
Amon ciężko oddychał i przyglądał się jak na twarzy obcego pojawiają się ból i strach.
- Wiesz cokolwiek o wampirach? Spotkałeś kiedykolwiek jakiegoś? Bo ja tak. Wiem o nich dużo więcej niż ci się wydaje, więc nie pouczaj mnie jak mam wykonywać swoją pracę. Jeśli uważasz, że znasz się na tym lepiej, to dołącz do swojego kochanego zakonu. Przy odrobinie szczęścia, zabije cię jakiś potwór, albo inny wiedźmin. Jeśli będziesz miał pecha trafisz na mnie, a uwierz mi, członkowie zakonu wymagają specjalnego traktowania przeze mnie.
Wiedźmin odepchnął od siebie mężczyznę, a ten upadł na podłogę. Wrażliwe zmysły pozwoliły Amonowi wyczuć, że pęcherz mieszczanina nie jest tak hardy jak jego słowa.
- Jesteś szalony – wydukał z siebie, po czym pośpiesznie wybiegł z tawerny.
Goście karczmy jeszcze chwilę spoglądali na wiedźmina, po czym każdy znów zajął się sobą. Wróciliśmy do swojego posiłku. Nie minęło nawet dziesięć minut, gdy ów mieszczanin powrócił do tawerny w towarzystwie dwojga strażników. Jednym z nich była młoda blond włosa kobieta. Mężczyzna wskazał strażnikom stolik wiedźmina, po czym wyszedł z tawerny posyłając Amonowi szyderczy uśmiech. Strażnicy podeszli do naszego stolika, po czym kobieta zwróciła się do Amona.
- Ty jesteś tym wiedźminem, który zawitał do miasta i który pobił tamtego mieszkańca?
Wiedźmin spojrzał na nią. Kobieta patrząc w czarne oczy mężczyzny wystraszyła się i odruchowo cofnęła.
Zabójca potworów uśmiechnął się.
- Jestem wiedźminem, mam na imię Amon. – Gestem ręki wskazał na krasnoluda. – A to jest mój przyjaciel i towarzysz Arumin. W czym możemy wam pomóc?
Strażnik, który stał obok kobiety i do tej pory milczał zabrał głos.
- Czy to ty napadłeś na tego mieszkańca, z którym tu weszliśmy?
Wiedźmin skierował wzrok na towarzysza kobiety.
- Czy masz na myśli tego mężczyznę, który ze strachu przede mną zsikał się z spodnie?
Kobieta mimowolnie zaśmiała się, lecz szybko spoważniała. Podszedł do nas właściciel tawerny.
- Czym mogę służyć? – zapytał grzecznie.
- Odejdź, mamy sprawę do załatwienia z tym osobnikiem – rzekł strażnik do gospodarza.
- Skoro tak, to chciałbym zgłosić przy okazji skargę na tego jegomościa, z którym przyszliście.
- A ten mężczyzna zgłosił napaść w tej karczmie – rzekła kobieta.
- Byłem świadkiem tego zdarzenia – zaczął gospodarz. – Tenże siedzący tu wiedźmin jest moim gościem, wraz ze swym przyjacielem chcieli w spokoju zjeść śniadanie. A tamten mężczyzna wstał i bez powodu zaczął ubliżać wiedźminowi. Mój gość wziął sprawy w swój ręce, ale zapewniam, że nikomu nie stała się żadna krzywda.
Amon wstał i zwrócił się do strażników.
- My wiedźmini nie jesteśmy lubiani, zdążyłem się do tego przyzwyczaić, jednakże rycerze zakonu polują na nas jakbyśmy byli bestiami. Zniosę wiele obelg, ale nie taką, że dobrze jest, gdy zakon morduje przedstawicieli mojego cechu. Jakbyście się czuli na wieść, że ktoś cieszy się z tego, że mordują waszych towarzyszy? Możecie mnie teraz aresztować, ale wiedzcie, że ktoś lub coś uprowadziło córkę pewnej kobiety i gwarantuję wam, że zakon się tym nie zajmie, ani też ten obszczaniec, który raczył mnie obrażać.
Strażnicy popatrzyli na siebie, po czym mężczyzna rzekł:
- Zostaliśmy wyszkoleni do walki przeciwko wrogim ludziom, dlatego też doceniamy pomoc kogoś, kto broni nas przed potworami. Przymkniemy oko na te dzisiejsze wydarzenia, ale uważaj. Nie wszyscy strażnicy są tak wyrozumiali. – Strażnik odwrócił się do gospodarza.
- A co do ciebie. Ta karczma ma dobrą opinię, nie tylko pośród mieszkańców, ale również wśród niektórych gwardzistów. Chętnie zweryfikuję czy aby nie przesadzali. – Strażnik uśmiechnął się, po czym usiadł przy jednym ze stolików.
- Się robi – rzekł radośnie gospodarz.
Strażniczka spojrzała na wiedźmina i uśmiechnęła się
- Może będziemy mieli kiedyś okazję by walczyć ramię w ramię, wiedźminie – rzekła, po czym dołączyła do towarzysza.
- Liczę na to! – odpowiedział do odchodzącej kobiety Amon, po czym wrócił do posiłku.
- Cóż za niezwykły początek dnia, nie sądzisz krasnoludzie? – zwrócił się do swego towarzysza.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeCzw Cze 23, 2016 11:45 am

Siedząc przy karczemnym stole, w oczekiwaniu na śniadanie, krasnolud z zaciekawieniem przysłuchiwał się opowieści wiedźmina co to się wydarzyło, gdy on sam oddał się objęciom Morfeusza. Sam nigdy nie zaznajomił się z żadnym czarodziejem, ponieważ tych których spotykał byli zarozumiali i szybko się zraził do całej kasty czarodziejów.
Arumin z zadowoleniem przywitał posiłek, który właśnie ułożono im na stole. Uwielbiał dobrą strawę i trunki, także te procentowe, zwłaszcza przy skocznej muzyce i tańcu, a raczej bieganiu jak opętany wokół ogniska i pijackiej wrzawy, najlepiej wśród blasku księżyca.
Balowanie i wojaczka, to było coś, co napędzało życie krasnoluda, a ponieważ oba pochłaniają środki pieniężne nic dziwnego, że Arunim syn Aerona, gonił za bogactwem i za sławą, bo lepiej się bawić w otoczeniu ludzi, którzy cię szanują i którzy nie muszą narzekać na brak jadła i napitku.
Z powodu kobiety, która wtargnęła do karczmy, krasnoludowi nie było dane nacieszyć się posiłkiem.
- Nie, nie spotkałem wampira, ale słyszałem co nieco o nich i szczerze sądzę, że to będzie twardy orzech do zgryzienia – rzekł Arumin, a gdy kończył zdanie dostrzegł zbliżającego się do nich mieszczucha.
To co wydarzyło się dalej, bynajmniej nie radowało krasnoluda. Podczas posiłku się je, a tu ciągle ktoś im przeszkadzał.
Krasnolud rzucił okiem na przerażoną twarz spoczywającą obecnie na ich stole, po czym na mutanta – jeszcze nie widział u niego takiej furii, myślał że wiedźmini są opanowani, a przynajmniej Amon sprawiał takie wrażenie. Najwidoczniej wiedźmini są bardziej ludzcy niż mu się zdawało.
W przerwie między kolejnymi odwiedzinami, tym razem strażników Aruminowi udało się w końcu coś zjeść.
Krasnolud znów stał się widzem swojego rodzaju spektaklu między strażnikami a łowcą potworów, gdzie jednym przejawem aktywności śnieżno-brodego był krótki wybuch śmiechu z powodu tematu „obszczańca”
- Rzeczywiście, ciekawy poranek – westchnął nie do końca uradowany twój towarzysz posiłku. - To co z tym wampirem?
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Cze 26, 2016 5:44 pm

Amon spokojnie dokończył posiłek, a gdy już to zrobił rozsiadł się wygodnie na krześle i podjął opowieść:
- Ponieważ nie miałeś styczności z wampirami, powiem ci co nieco na ich temat. Po pierwsze, wampiry podobnie jak ludzie mają swoją społeczność. Są podzielenie na mniejsze grupki, które zamieszkują stare ruiny, zazwyczaj te które znajdują się w okolicy większych miast, takie jak to. Wbrew powszechnej opinii nie są łaknącymi krwi bestiami i nie napadają ludzi.
Wiedźmin rozejrzał się by sprawdzić czy nikt nie przysłuchuje się ich rozmowie, ale goście karczmy byli zajęci własnymi sprawami. Do tego trubadur, który wczorajszego wieczora tak fałszował, znów zaczął brzdękać na swej lutni. Tym razem czarnowłosemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Był zadowolony że to rzępolenie zagłuszało innym to o czym mówił łowca potworów.
- Przez te wszystkie lata wampiry dostosowały się do panujących reguł i w miarę upływu czasu dogadały się z miejskimi namiestnikami i co bogatszymi szlachcicami. Można by rzec, że stały się kimś w rodzaju najemników od brudnej roboty. Jak trzeba kogoś się pozbyć to wampiry zrobią to z przyjemnością, byleby móc zakosztować ludzkiej krwi. Oczywiście to wszystko to wielka tajemnica utrzymywana przez władze. Sam miałem niemałe problemy by odkryć co jest grane.
Mężczyzna dopił resztkę napoju i kontynuował wypowiedź:
- Oczywiście jak to w każdej społeczności bywa, zdarzają się odszczepieńcy. Tracą oni kontakt ze społecznością, zazwyczaj zostają skazane na banicje albo same odchodzą. To właśnie oni napadają na bezbronnych i stają się postrachem dla wszystkich mieszkańców tych krain. Nie musze chyba mówić, że to oni są przyczyną takiej, a nie innej opinii o wampirach i że przysparzają wiele problemów społeczności. Nie wykluczone, że w tym przypadku mamy do czynienia z takim właśnie typem.
Amon zamówił jeszcze jeden napój i ziewnął, gdy kelnerka postawiła przed nim kufel. Wiedźmin wziął łyk kontynuując opowieść:
- Wampiry są szybsze i silniejsze od przeciętnego człowieka i są prawie tak zwinne jak wiedźmini – mężczyzna uśmiechnął się na wspomnienie swojej ostatniej walki w wampirem, którą wygrał – Prawie. Za dnia zazwyczaj śpią, a jeśli nie to są osłabione, dlatego też łowcy atakują je za dnia. Wampiry doznają poważnych oparzeń na pełnym słońcu, zaś po kilku minutach często dochodzi do samozapłonu. Dlatego jeśli chcesz najszybciej i najłatwiej zabić wampira to go spal. Drugim sposobem, nieco trudniejszym jest dekapitacja, innej metody nie ma. Jeśli nadal piszesz się na małe polowanie to musimy dowiedzieć się, gdzie w pobliżu znajdują się jakieś ruiny. Dowiemy się czy w pobliżu tego miasta żyje jakaś grupka wampirów, a wtedy od źródła dowiemy się czy nie mają jakiegoś banity. Jeśli mają to może jest szasta że nam zapłacą za pozbycie się jego. Wampir wampira nie zabije, ale chętnie wysłuży się kimś innym by to zrobił. To tyle jeśli chodzi o informacje na temat wampirów. Jak masz jakieś pytania to je zadaj zanim dopiję do końca.
Łowca wziął kolejny łyk.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Lis 27, 2016 12:08 pm

- Wydaje mi się, że wszystko już wiem, jednak zastanawiam się czy, gdy już odwiedzimy wampirów, oni nie postanowią opróżnić nas z krwi niczym my opróżniamy kielichy z winem? - odpowiedział śnieżnobrody na pytanie wiedźmina, po czym sięgnął po drewniany kufel, w którym nie znalazł już ani krzty piwa.
Kelnerka była obecnie zajęta, więc Arumin postanowił nie zawracać jej głowy.
- Ja już dopiłem, więc możemy szukać tych wampirów. - Chwilę się zamyślił. - Będzie nam potrzebny jakiś dodatkowy sprzęt? - zwrócił się do towarzysza.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Lis 27, 2016 1:13 pm

- Wampiry nie przepadają za wiedźminami z powodu naszej profesji, więc istnieje ryzyko, że nas zaatakują, choć to mało prawdopodobne. Jeśli nie zaatakujemy powinniśmy być bezpieczni. Jednak na wszelki wypadek warto zabrać kilka flakonów z łatwopalną cieczą i pochodnię.
Wiedźmin Dopił właśnie dopił napój do końca po czym wstał.
- Idę się przejść po mieście, a ty Arumienie zaopatrz się w łatwopalny olej i jakąś pochodnię - doradziwszy towarzyszowi wiedźmin wyszedł z karczmy i ruszył w kierunku domu, a właściwie rezydencji namiestnika miasta. Ulicami krzątało się mnóstwo ludzi i trochę nieludzi, głównie krasnoludów i elfów, choć Amon minął także kilku niziołków. Kupcy już od rana wrzeszczeli zachęcając mieszkańców do kupowania u nich i najwyraźniej im się to udawało, gdyż na rynku przy kramach były ich tłumy. Po kilkunastominutowym, spokojnym spacerze mutant dotarł do domu zarządcy miasta. Ku jego zdziwieniu strażnikiem bram rezydencji okazał się być duży, wstrętny zielony ork, który podszedł do wiedźmina.
- Czego tu! - warknął - Przejścia nie ma.
- Mam pilną sprawę do zarządcy - odpowiedział spokojnie wiedźmin. Wiedział, że orkowie są nieco drażliwi i agresywni, a przede wszystkim piekielnie silni, dlatego też nie zamierzał stawać z nim w szranki.
- W sprawie ogłoszenia? Sądząc po tej brzydkiej gębie jesteś jednym z tych zabójców bestii, a nie widzę być coś ze sobą taszczył - rzekł ochryple ork.
Amon z trudem powstrzymał się od riposty.
- To nie było zbyt miłe. O jakim ogłoszeniu mowa? - Informacja zainteresowała czarnowłosego.
- A ja wiem o jakim ogłoszeniu? Szef dziś rano na tablicy dał jakieś. A co do twojej brzydkiej mordy, ja nie mam być miły tylko mam pilnować by nikt nieproszony nie wszedł na teren posiadłości, jak ktoś spróbuje mam go zaszlachtować. - Ork uśmiechnął się paskudnie.
- Spróbuj wiedźminie, proszę,. Jeszcze nigdy nie zakatrupiłem żadnego mutanta.
Amon uśmiechnął się krzywo po czym odpowiedział:
- Może innym razem - Odwrócił się ruszył w kierunku rynku i tablicy ogłoszeń. Zastanawiało go jak ork znalazł się w tej części kraju, a przede wszystkim jakim cudem dostał w mieście posadę strażnika. Zdecydował, że zapyta go o to przy następnym spotkaniu. Gdy dotarł do tablicy zauważył przybite ogłoszenie:
Na cmentarzu miejskim zalęgło się stado ghuli. Nagroda dla każdego śmiałka, który się ich pozbędzie. Jako dowód przynieść 10 głów bestii.
- Cóż, skoro to jedyny sposób by dostać się do zarządcy - rzekł zrywając ogłoszenie - To chyba czeka mnie trochę pracy. - Ruszył do karczmy by porozmawiać z krasnoludem. Zastanawiał się czy aby go zastanie.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Gru 04, 2016 11:30 am

Kramy pełne przeróżnych towarów zachęcały do zakupienia większości z widocznych tam artykułów, jednak krasnolud dobrze wiedział po co odszedł od tawernianego stołu i bynajmniej nie było to przeciskanie się pomiędzy tłumami spragnionymi tych wszystkich przedmiotów.
Olej lniany z jakąś domieszką... cena dobra – powiedział w myślach, gdy przeglądał jeden z gastronomicznych kramów jakich tu było na pęczki. Gdy kupił owy specyfik w szklanej butelce, przy pomocy rąk przedostał się na sam początek kolejki do kramu z pochodnią, by po chwili móc wracać do karczmy.
- Wiedźmin wrócił? – rzekł do znanego mu mężczyzny za barem, a gdy dostał przeczącą odpowiedź, wrócił do stolika, który niedawno opuścił, by zrobić niezbędny przed wyprawą inwentarz. Hełm jak zwykle zdjął z głowy by położyć na drewnianym blacie zajmowanego obecnie stolika. Opierając głowę na rękach z łokciami na stole, zaczął wyczekiwać powrotu towarzysza.
W karczmie nie działo się nic szczególnego. Nie było śladu po rzępolącym bardzie i nawet nie było jakiejś damy by zawiesić na niej oko, więc znużony nieco wojownik odpłynął w krainę własnych myśli, by powspominać poprzednie przygody, a właściwie potwory, z którymi miał okazję walczyć.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitimeNie Gru 04, 2016 3:32 pm

Idąc do karczmy wśród panującego zgiełku Amon, dzięki wyostrzonemu słuchowi, usłyszał cichy szloch dochodzący zza pobliskich domów. Postanowił to sprawdzić. Gdy dotarł na miejsce, zobaczył trzech drabów napastujących kobietę. Wszyscy byli łysi i podobnie odziani, w skórzane kamizelki i lniane spodnie. Dwóch z nich trzymało ją by się nie rzucała, podczas gdy trzeci, największy zbir jedną ręką obmacywał jej piersi, a drugą trzymał pod sukienką. Wiedźmin postanowił zakończyć ich zabawę, wszedł do alejki i głośno chrząknął. Mężczyźni skierowali na niego swoją uwagę.
- A ty coś za jeden? - zapytał największy łysol, wyciągając zza pasa sztylet.
Pozostałych dwóch zbirów również wyciągnęło swoje noże. Wszyscy skierowali się w stronę wiedźmina.
- Spieprzaj zanim się wkurwię i poderżnę ci gardło. – Mężczyzna stojący pośrodku, najwyraźniej ich przywódca, zrobił krok naprzód.
- Nie lubię oprychów gwałcących kobiety. Przeproście ją, a może pozwolę wam odejść - odpowiedział Amon.
Jeden z nich się zaśmiał.
- Patrzcie chłopcy, łaskawy się kurwa znalazł.
Napastnik obmacujący wcześniej kobietę ponownie zwrócił się do czarnowłosego.
- Nawet mnie rozbawiłeś, dlatego dam ci szansę stąd odejść, a co do niej. - Wskazał sztyletem na swoją ofiarę. - Ta elfka to zwykła kurwa. Nieludzie, a zwłaszcza elfy nie mają żadnych praw.
Amon dopiero teraz mógł przyjrzeć się ich ofierze. Była to młoda nie w pełni dojrzała elfka. Na rękach miała sine odciski rąk zbirów. Jej ubranie było nieco poszarpane i brudne, zaś ona sama skulona pod ścianą trzęsła się i płakała.
- To jeszcze dziecko – rzekł wiedźmin, lecz tamci tylko się zaśmiali.
- Miałeś swoją szansę – zwrócił się do Amona przywódca. – A teraz zginiesz. Zabić go.
Zbir będący po prawej stronie Amona dotarł do niego najszybciej. Amon szybko palcami nakreślił znak Aard, wynikiem czego napastnika odrzuciło kilka kroków do tyłu. Następny drab zaatakował od lewej, próbując dźgnąć wiedźmina, lecz ten zręcznie chwycił jego rękę, w której trzymał broń, przeciągnął go za siebie jednocześnie obracając się w przeciwnym kierunku i wymierzając silny cios łokciem w twarz. Mężczyzna upadł.
Wiedźmin poczuł nagle ból w żebrach. Był to wcześniejszy oprych, który zdążył już wstać i wymierzyć Amonowi silny cios w lewy bok. Mutant próbował uderzyć go w prawym sierpowym w twarz, lecz ten się uchylił i wyprowadził prostą kontrę. Amon sparował uderzenie ręką, by następnie szybko chwycić przeciwnika za kark, pociągnąć w dół i z całej siły uderzyć kolanem w twarz. Kolejny przeciwnik padł na ziemię z krwawiącym i złamanym nosem. Wiedźmin skierował swoją uwagę na przywódcę zbirów, który zasłaniał się młodą elfką, trzymając jej nóż na gardle.
- Nie podchodź! – krzyknął. – Albo rozpłatam jej gardło.
- Puść ją – rzekł spokojnie wiedźmin. - Nie widzisz, że przegrałeś? Twoi pachołkowie leżą nieprzytomni. Przez tą całą wrzawę zaraz przybędą tu straże i cię aresztują, jeśli będziesz się nią zasłaniał, zabije cię jakiś kusznik. Puść ją, a pozwolę ci odejść, zabij ją, a ja zabiję ciebie.
- Nie ośmielisz się. – Przywódca bandytów krzywo się uśmiechnął.
- Jestem wiedźminem, zabiłem niejedną strzygę, niejednego wilkołaka i inne potwory. Zabicie zwykłego człowieka to dla mnie żadne wyzwanie. – Amon próbował zagadać herszta, by ten nie zwrócił uwagi na zmniejszającą się odległość miedzy nimi. W międzyczasie palcami nakreślił znak Aksji. – Nie chcesz robić jej krzywdy, puść ją.
Mężczyzna zamrugał oczami, Amon obawiał się, że odkrył co wiedźmin próbuje uczynić, ale nic takiego się nie stało.
- Nie chcę jej krzywdzić – powtórzył za wiedźminem łotr, po czym opuścił sztylet i pozwolił elfce odejść.
Amon nie czekając, aż przeciwnik dojdzie do siebie uderzył go z całej siły w brzuch, a gdy ten się zgiął, poprawił uderzeniem w kark. Przywódca skończył podobnie jak reszta oprychów.
Elfka nie poczekała, by podziękować swemu wybawcy, gdy tylko miała ku temu okazję uciekła i zniknęła w tłumie mieszkańców. Amon przeszukał nieprzytomnych mężczyzn, zabrał ich żelazne sztylety oraz 70 srebrników które przy sobie mieli.
- Wam się już nie przydadzą, przynajmniej na razie. – zwrócił się mutant do nieprzytomnych po czym odszedł i poszedł prosto do karczmy.
Drzwi karczmy otworzyły się i wiedźmin wszedł do środka. Dostrzegłszy znajomego krasnoluda podszedł do jego stolika i się dosiadł.
- Wybacz, że tak długo. W drodze powrotnej coś mnie zatrzymało. Niestety, zarządca mnie nie przyjął. Właściwie to nie wpuścił mnie do niego pewien obrzydliwy zielony ork, ale znam sposób jak dostać się do środka – rzekł Amon do towarzysza po czym patrzył na niego przez chwilę w milczeniu.
- Co wiesz o ghulach? – zapytał tajemniczo.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Czas zacząć przygodę Empty
PisanieTemat: Re: Czas zacząć przygodę   Czas zacząć przygodę I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Czas zacząć przygodę
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Strefa PBF RPG :: Sesje :: Fantasy-
Skocz do: