Strefa PBF RPG
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Witaj w świecie własnej wyobraźni.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Początek... bywa trudny?

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePon Lip 13, 2015 1:13 pm

Mężczyźni skończyli na spokojnie poranny posiłek, jedli w samotności, gdyż Demon skończył dużo wcześniej i poszedł załatwiać swoje sprawy.
- Nudzi mnie już ta zabawa w więźnia - rzekł szeptem Cris. Bruno nałożył sobie jakąś pastę na kawałek chleba i wziął kęs. Rzuł powoli, zastanawiając się co ma odpowiedzieć towarzyszowi. Jemu też doskwierała nuda. Dzień w dzień to samo. Miał nadzieję, że treningi z asasynami dostarczą im trochę rozrywki, ale tak na prawdę miał ochotę iść do miasta rozerwać się trochę i może pochędożyć, na pewno są tu jakieś domy uciechy, a jak nie to może znajdzie się jakaś głupiutka dziewucha, która na widok tak przystojnego gościa rozłoży nóżki. Przypomniał sobie uśmiech tej kobiety, gdy wspominała o Róży i w jego głowie od razu pojawiły się sceny ich miłosnej orgii. Z zadumy wyrwał do głos jego kumpla.
- Słuchasz w ogóle co do ciebie mówię? - spytał poirytowany mechanik.
- Co? Wybacz zamyśliłem się. Co mówiłeś?
- Mówię, byśmy gdzieś wyskoczyli, trochę pozwiedzać. Jak tak dalej pójdzie to zanudzę się na śmierć. - powtórzył swoje słowa Cris.
Jego towarzysz spojrzał na niego i uderzył się palcem w czoło.
- Chyba oszalałeś, jak nas złapią to nas zabiją a ja chcę jeszcze trochę pożyć.
Bruno popił posiłek wodą z sokiem, nie wiedział co to za smak, ale było dobre i słodkie.
- Poza tym ten asasyn pilnuje nas non stop, jak niby mamy się mu wymknąć.
- Można poprosić by nas trochę oprowadził, to chyba nie zbrodnia? - rzekł Cris uśmiechając się krzywo. Bruno spojrzał na niego jak na szaleńca.
- Wiedziałem, że czasem ci odbija, ale teraz to przechodzisz samego siebie. Chcesz poprosić maszynę do zabijania, żeby poprowadziła nas w nieznane? - rzekł medyk. Po czym pochylił się w stronę towarzysza.
- A co jeśli to jeden z tych zdrajców i nas zabije? - dodał szepcząc.
- To co my mamy robić cały ten czas! - krzyknął zirytowany Cris.
- Może po prostu znajdźcie sobie jakieś zajęcie - rzekł kobiecy głos. Mężczyźni go poznali, należał do Róży, kobiety która ich tu przyprowadziła. - Nie jesteście w więzieniu, jeśli macie ochotę na spacer po po prostu powiedźcie to asasynowi, który was pilnuje. Nie ucięto im jeżyków i umieją mówić. - rzekła rozbawiona kobieta. Po czym wyszła z sali drzwiami, którymi wyszedł Akuma. Mężczyźni popatrzyli na siebie po czym wzruszyli ramionami. Postanowili skorzystać z rady zabójczyni.

***

Al Warda weszła do gabinetu Demona, był on surowo umeblowany jak wszystkie pomieszczenia w gildii.
- Wzywałeś mnie mistrzu - rzekła, po czym skłoniła się nisko. Nie upłynęło nawet pół minuty, gdy Akuma znalazł się przy niej i trzymał ostrze miecza przy jej szyi.
- Zdradziłaś nas Al Warda. - rzekł chłodno. Kobieta była w szoku, nie wiedziała o co chodzi, nie spodziewała się, że zostanie ciepło powitana, ale nie sądziła że jej pan oskarży ją o zdradę.
- Ja nie wiem.. - próbowała się tłumaczyć lecz w tym momencie mężczyzna wymierzył jej silny policzek.
- Zamilcz! - krzyknął. - Myślałaś, że się nie dowiem? Powiedziałaś obym o pochodzeniu Al Sa-Fra, zdradziłaś im nasze tajemnice.
- Mistrzu, to był jedyny sposób, by mi zaufali na tyle, by przyprowadzić Kane'a do gildii. - W tym momencie padł kolejny silny policzek.
- Mogłaś go uśpić, a ich zabić. Czy to takie trudne?
- Nie byli sami, byli tam inni ludzie.
- Więc, mogłaś ich też zabić! Mogłaś wymordować całą wioskę, nie obchodzą mnie oni! Jesteś słaba, jesteś nikim! Nie jesteś zabójcą. Wziąłem cie do gildii tylko dlatego, że moja córka mnie prosiła. Od razu wiedziałem, że nic z ciebie nie będzie. Jesteś za miękka. A teraz jesteś zdrajcą.
Kobieta próbowała powstrzymać napływające do oczu łzy, ale nie umiała.
- Wynoś się w tej chwili, ale masz pozostać w gildii, dopóki nie zdecyduje co z tobą zrobić.
Kobieta posłusznie wykonała rozkaz.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSro Lip 15, 2015 3:06 pm

Bruno i Cri po skończonym posiłku poprosili asasyna by oprowadził ich trochę po siedzibie gildii. Mężczyzna zgodził się pokazać im tylko dwa górne piętra, o ile można tak nazwać poziomy znajdujące się pod ziemią. Pierwszy zwiedzili poziom -1. Znajdowały się tu głównie pokoje mieszkalne, jadalnia i gabinet Demona. Mężczyźni podejrzewali, że na tym poziomie znajduje się również droga do wyjścia, ale wiedzieli, że asasyn im jej nie pokaże. Jedyną możliwością by wyjść na zewnątrz to być wyprowadzonym w workach na głowie. Tak przynajmniej oznajmił im zabójca. Chodzili licznymi korytarzami, ale tak na prawdę nie było tu co zwiedzać. Zwyczajne komnaty do których i tak nie mieli wstępu. Chwilę zatrzymali się przy dużych ozdobnych drzwiach.
- To jest wejście do gabinetu Akumy. Mistrz jest w tej chwili zajęty dlatego też nie wejdziemy do środka.
Następnie cała trójka zeszła na poziom -2. Tam odwiedzili trzy sale treningowe, w każdej były inne przyrządy do ćwiczeń, kuchnię - tam poznali dwie kucharki i Bruno mógł podziękować i pochwalić za tak przepyszne posiłki. Poza tym też nie było zbytnio co zwiedzać.
- Macie tu jakąś zbrojownię? - spytał zaciekawiony Cris. Asasyn nie zwolnił kroku.
- Mamy, ale obcy nie mają tam wstępu. - odpowiedział asasyn
- A kiedy będziemy mogli odwiedzić naszego towarzysza? - zapytał Bruno.
- O tym musicie rozmawiać z naszym mistrzem.
- A wyjść na zewnątrz, do miasta?
- To też zależy od Demona.
Crips i Mag byli nieco rozczarowani, nie mniej jednak było już po południu i nie musieli siedzieć zamknięci w pokoju.
- Będziemy mogli chodzić po tych piętrach samodzielnie? - spytał medyk, ale asasyn powiedział, że to może być niebezpieczne, gdyż nielicznie zabójcy wiedzą o ich obecności.
- Mogliby wziąć was za intruzów i zabić. - powiedział ich przewodnik. - A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko odprowadzę was do pokoju i przyjdę po was w porze obiadowej.
- Ile pięter ma gildia? - spytał technik.
- Pięć, na piątym, ostatnim piętrze jest olbrzymia arena na której odbywają się pojedynki i egzaminy.
Mężczyźni stanęli przed pokojem, w którym spali, a asasyn odszedł lecz nim udało mu się zniknąć za rogiem pojawił się inny zabójca i precyzyjnym cięciem poderżnął gardło swojemu koledze. Mężczyźni nie czekając na dalszy rozwój akcji ukryli się w pokoju. Nie słyszeli żadnych kroków i nie wiedzieli czy napastnik nadal jest na korytarzu. Byli w lekkim szoku, nie wiedzieli ci się dzieje.
- Co my teraz zrobimy? Najwyraźniej ten koleś już zaczął przewrót. - stwierdził Cris.
- Nie wiem, musimy poinformować Demona, a najlepiej tą laskę, pamiętam drogę do jej pokoju.
- A co jeśli nie będzie jej w pomieszczeniu? Albo jak po drodze natkniemy się na asasynów? Zabiją nas. Lepiej jeśli tu poczekajmy. - sprzeciwiał się Bruno.
- Aż przyjdą i nas zabiją? Poddajemy się bez walki?
- Pamiętasz jak mówiłem rano, że to co powiedziałeś było najbardziej szaloną rzeczą jaką chcesz zrobić?
- No i?
- To co chcesz teraz zrobić to czyste samobójstwo! - krzyknął medyk.
- Musimy uwolnić Toma, nie zapominaj, że to my do tego doprowadziliśmy, gdybyśmy nie wstrzyknęli mu tego świństwa to...
- Byłby już martwy! Przestań obwiniać nas za tą sytuację, Kane to ryzykant, gdyby nie pozwalał się tak ranić i byłby bardziej ostrożny, to nie doszłoby do tego wszystkiego.
- To co robimy? - spytał Cris.
- Nie wiem.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePią Lip 24, 2015 10:00 pm

Fortress City, piękne i ogromne miasto z własnym zasilaniem. Dzięki znajdującej się w nim elektrowni jądrowej, niektóre aleje wprost raziły barwami neonów. Wielki napis CASINO jawił się na czerwono i zachęcał przechodniów do wejścia. W okół drzwi neony układały się we wzór palm i tańczących dziewcząt w kusym stroju. Zielony, czerwony, żółty, niebieski – wszystkie te barwy rozświetlały ową alejkę, dając wrażenie, że jest się w raju. Dlaczego Nosovsky trafił tu dopiero dziś? Czy to przez to, że za dużo siedział i pił w spelunie z tablicami rejestracyjnymi? Na pewno nie. Dziś też wracał podpity z owego baru, a jakoś tu trafił. Jakoś... to dobre określenie. Nos się zastanawiał, czy nie za bardzo rozsmakował się w tutejszym bimbrze.
Ulicą wolno przejechał wojskowy jeep, a w nim uzbrojeni żołnierze. Mieli jednolite piaskowe mundury, jednak różnili się w uzbrojeniu. Jeden z wojaków był uzbrojony w kuszę pneumatyczną z lunetą. Inny zaś miał w kaburze obrzyna i taser u pasa. Trzeci z nich miał toporek i przewieszony przez plecy karabin snajperski, a czwarty miał tylko glocka i tonfę. Wszyscy posiadali noże. Wojsko w mieście, choć miało takie same mundury, było uzbrojone w bardzo zróżnicowany sposób. Posiadali przeróżną broń palną i ręczną, często tworzoną przez modyfikację oryginalnego egzemplarza. CAAT produkował przeróżne uzbrojenie, od tego najwyższej klasy, jak pancerze wspomagane i broń laserowa, których wyprodukował kilka egzemplarzy, po wszelkiej maści łuki kompozytowe, kusze, noże, paralizatory, gazy pieprzowe, kastety i pancerze niższych lotów, które zakupywali różni mieszkańcy i handlarze. Wojskowi również byli wyposażani w siekierki, saperki miecze, piły spalinowe, łuki bloczkowe i materiały wybuchowe. Żołnierz uczył się walczyć tym co miał pod ręką, czy to klucz francuski, tonfa, czy łopata. Do miasta zazwyczaj dozwolone jest wnoszenie ze sobą broni, jednak każdy kto do niego wjeżdża jest sprawdzany, a wojsko podejmuje decyzję czy wpuścić osobnika i czy nie zdeponować jego wyposażenia na czas pobytu. Jednak użycie, czy wymachiwanie bronią, spowoduje szybkie zatrzymanie przez patrol. W mieście funkcjonuje monitoring, jednak obejmuje tylko niewielką część miasta. Wszystko zasila elektrownia atomowa. Prąd nie jest tani, jednak większość obywateli może sobie na ten luksus pozwolić. Na ulicach zdarza się natknąć na różnego rodzaju roboty, od tych przypominających ludzi, czy zwierzęta, po dziwne konstrukcje, których zadania niełatwo się domyśleć. Nos podczas swojego pobytu w tym mieście zdążył się już do nich przyzwyczaić, choć początkowo był zaskoczony.
Światła jeepa zniknęły za zakrętem, a Michał sobie przypomniał po co się tu znalazł. W mieście kwitnie przemysł farmaceutyczny, dzięki czemu niektórzy spryciarze, zakupują różne leki i stymulanty, tworząc z nich przeróżne narkotyki i choć to nielegalna działalność, to biznes ma się dobrze. Chyba w żadnym innym mieście nie kupisz tylu różnych specyfików co tu.
- Musimy wejść do kasyna – powiedziała piękna blondynka w czarnej sukience z dekoltem, odsłaniającej jej długie, opalone nogi. Nosovsky spotkał dziewczynę w spelunie i jakoś nawiązała się rozmowa, w której wyniku dziewczyna wyznała, że po jednym z tutejszych narkotyków robi się strasznie napalona. Nos oczywiście zaproponował jej wspólne zakupy, jako że stać go na owy specyfik. Tak właśnie znaleźli się obaj w tym miejscu. Szybko przekroczyli drzwi kasyna i weszli do jego wnętrza. Pierwsze co rzucało się w oczy to przepych tego miejsca. Czerwone dywany, umalowane ściany, piękne meble i duże przestrzenie. Kobieta poprowadziła ich do części barowej, gdzie przy jednym ze stolików, na wygodnej kanapie siedział mężczyzna w białej marynarce i kapeluszu tegoż koloru.
- Hej, daj to co lubię najbardziej – rzekła z uśmiechem kobieta do mężczyzny z kanapy.
- Hej, co to za jeden? - odpowiedział.
- Znajomy. To jak z tym towarem.
- Jest, spokojnie. - Mężczyzna wyciągnął torebeczkę z białym proszkiem. - Kasa jest?
- Ile? - spytał Nosovsky.
- 500 dolców.
- Trochę drogo, ale trzymaj. - Mężczyźni wymienili się towarem. Ponieważ w mieście obowiązywała własna waluta, Nos wymienił nico gambli za gotówkę. Papierki pokryte folią, by szybko się nie niszczyły. Widniał na nich wizerunek panoramy miasta i jakaś gęba. Nominały różniły się między sobą kolorem i wzorami.
- Było mi miło – rzekł diler.
- Dzięki – odrzekł Michał i wymamrotał pod nosem – Mam nadzieję, że mi też będzie miło – po czym spojrzał na kobietę – Idziemy do mnie?
Kobieta się zgodziła, więc razem wyszli zostawiając za sobą tłumy ludzi w garniturkach i sukniach, którzy popijając drogie drinki przepuszczali swoje, nieraz ciężko zarobione pieniądze.
Niedaleko hotelu, w którym zatrzymał się szperacz, zaczepił ich jakiś brudny łachmaniarz, prosząc o daninę. Michał nie miał drobnych, co szybko powiedział żebrakowi, na co ten odszedł by po chwili podnieść z ziemi butelkę i rozbić ją o murek, tworząc tulipana. Zanim się zbliżył kobieta zdążyła wyjąć z torebki gaz pieprzowy i psiknąć napastnikowi w oczy. Razem szybko wbiegli do hotelu. Na klatce schodowej Nos powiedział, że też powinien sobie taki zakupić, więc spytał się o lokalizację sklepu. Kobieta podała mu adres, a po chwili weszli do pokoju Michała.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSro Sie 19, 2015 6:42 am

Bruno i Cris siedzieli zastanawiając się co robić. Nie słyszeli żadnych kroków na korytarzu, ale nie dziwiło ich to zbytnio. W końcu mieli do czynienia z asasynami, oni potrafią skradać się bezszelestnie. Po namowie zdecydowali się poinformować o zajściu kobietę z którą rozmawiali przed śniadaniem. Cris mniej więcej zapamiętał drogę do jej pokoju. Takie informacje watro pamiętać, zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi taka piękna kobieta jak córka Demona. Mężczyźni wyszli na korytarz, który był prawie pusty, prawie ponieważ na jego obu końcach leżały zwłoki kilku asasynów. Bohaterowie nie wiedzieli czy to ci dobrzy czy też źli, nawet nie chcieli się nad tym zastanawiać. Jedyne czego pragnęli to pomóc jak najszybciej Tomowi i uwolnić się z tego przeklętego miejsca. Obaj ruszyli w lewą stronę, gdzie leżały ciała dwóch zabójców Cris minął je nawet na nie nie patrząc lecz medyk zatrzymał się i szepnął do towarzysza by zawrócił.
- Czego ty u diabła chcesz? - syknął niezadowolony technik.
- Nie możemy tak iść, przebierzmy się w ich ubrania - odpowiedział szeptem Bruno.
Zaciągnęli zwłoki do swojego pokoiku i tam przebrali się w ich stroje, nie były może dopasowane na miarę ale i tak nieźle leżały. Zabrali też ich broń, może i były to tylko dwa sztylety, ale lepszej teraz by raczej nie znaleźli. Żałowali, że pozwolili odebrać sobie sprzęt, ale nie mieli dużego wyboru. Tak przebrani ruszyli do komnaty córki Demona.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeCzw Wrz 10, 2015 10:09 am

Retrospekcja.
Michał otworzył starą puszkę z czerwoną fasolą. Była noc. Mroki zostały rozpędzone przez płomienie ogniska o niewielkich rozmiarach. Ognisko prócz światła dawało ciepło, rozpędzające mróz, co Nos wykorzystał do ugotowania sobie jedzenia.  Gorąca puszka z fasolą spoczywał w jego dłoni odzianej w strażacką rękawicę.
- Mmm, pyszne – powiedział sam do siebie, gdy zjadł pierwszą łyżkę fasoli. Wcześniej, nim wrzucił ją do ognia, uchylił wieczko i dodał kilka tłustych dżdżownic, oraz pokrzywy co najwyraźniej było świetnym pomysłem. Dziś rano przeszukiwał opuszczoną wioskę, która niestety była już splądrowana przez gangi, kręcące się po tym całym apokaliptycznym świecie. Mimo to nie znaleźli wszystkiego, w porównaniu do Michała, który jako Szperacz wytropił wszystkie zakamarki, gdzie mogło się znajdować coś cennego i przydatnego. Właśnie w tej wiosce znalazł jedzenie, a trzeba wspomnieć, że nie jadł od dwóch dni, ponieważ wędrował po pustyni, a tam czasami ciężko znaleźć pokarm, jeśli nie masz broni dystansowej do polowania.
Na pustyni trzeba uważać, żeby samemu nie stać się pokarmem. Mogą cię zjeść zwierzęta, mutanty, albo banda kanibali, co swoją drogą nie jest rzadkością.
Michał najadał się tym zdrowym i pożywnym posiłkiem, dzięki czemu zyskał siły na dalszą wędrówkę, ale to dopiero jutro, bo dziś miał zamiar zasnąć. Znów się modlił by jutro otworzyć oczy, mieć wszystkie kończyny i by w jego ciele nie zalęgły się jakieś robale. „Kurwa, ciężko samotnie przemierzać pustynię” - pomyślał, po czym ułożył się na stworzonym chwilę wcześniej posłaniu. W ręce miał gwoździarkę, więc jeśli ktoś go nagle zbudzi, będzie robił za jeża.

***

Nos otworzył oczy. Dziewczyna nadal leżała w łóżku, po uprzednio spędzonej nocy. Mówiła prawdę, że bardzo się nakręca po zażyciu tego narkotyku. Był drogi, prawda, ale w mniemaniu Michała i tak było warto.  Po po pierwsze, że specyfik nakręcił dziewczynę, po drugie narkotyk sam w sobie dawał dużą przyjemność, nawet po zażyciu mniejszej dawki, jaką spożył Nosovsky.
Michał wyjrzał przez okno i dostrzegł, że przed budynkiem stoi mnóstwo żołnierzy.
- Wstawaj, wojsko jest pod oknem... powiedz, co się dzieje! - Rzekł szperacz do dziewczyny, z którą spędził wspólną noc.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePon Wrz 21, 2015 4:46 am

Thomas leżał na metalowym łóżku, a właściwie na piecio-centymetrowym materacu, nie należał do najmiększych, ale było mu na nim dużo wygodniej, niż spanie na ziemi, nie licząc ostatnich dni spędzonych w wiosce. Był półprzytomny, nafaszerowany licznymi specyfikami, mającymi zapewne na celu utrzymanie go w "spokojnym" stanie. Był dodatkowo przykuty, więc pole widzenia miał nieco ograniczone, a sam obraz był niewyraźny.
- Pieprzone prochy - wydukał z siebie. Od jakiegoś czasu bolała go głowa, lecz nie mógł nawet się za nią złapać.
Był sam w pomieszczeniu. Naukowiec, który go badał gdzieś poszedł. Kane miał przeczucie, że nie wróży to nic dobrego. Czy w ten sposób przyjdzie mu umrzeć? Samotnie na tej pryczy?

***

Tobiasz Mikulski szedł ulicą miasta, musiał jak najszybciej dostać się do siedziby gildii, gdyż bał się, że ktoś zauważy jego zniknięcie i będzie miał kłopoty. Mijał kolejne skrzyżowania, poruszał się nie za szybko, aby nie wzbudzać podejrzeń. Nie miał pojęcia, co wydarzyło się podczas jego nieobecności, dlatego był nieświadomy niebezpieczeństwa, jakie na niego czyha. Gdy dotarł do opuszczonego budynku i wszedł do środka poczuł silne uderzenie w głowę i stracił przytomność.

***

Towarzysze Kane'a bezpiecznie dotarli do komnaty kobiety, która prosiła ich o swoją pomoc. Drzwi okazały się być otwarte, lecz ku zdziwieniu mężczyzn, komnata była pusta.
- No i co teraz zrobimy? - spytał bezradnie Cris. Cudem udało im się przemknąć miedzy asasynami, a ich trud spełzł na niczym.
- Chyba musimy tu na nią poczekać, o ile jeszcze żyje - odpowiedział jego towarzysz po czym usiadł na skrzyni stojącej nieopodal łózka. - Szkoda, że nie ma z nami Toma, z nim mielibyśmy większą szansę przeżyć.
- Ta, wpadłby w szał i wszystkich pozabijał. Wliczając w to nas - odparł Cris, po czym klapnął czterema literami na łóżko, wyjął sztylet jednego z zabitych asasynów i zaczął go studiować. Bruno w tym czasie zastanawiał się co mogliby teraz zrobić, ale żadna z opcji, które wymyślił mu się nie podobała.
- Możemy iść poszukać Toma, lub tej laski, ale to wiąże się z ryzykiem schwytania, w najlepszym wypadku. Możemy też, spróbować się stąd wydostać i poprosić o pomoc kogoś z zewnątrz, albo też możemy tu zostać i czekać na rozwój wydarzeń, no ewentualnie modlić się o cud.
Cris spojrzał na kolegę po czym westchnął i pokręcił głową.
Długo nie musieli czekać, gdyż chwilę później drzwi komnaty otworzyły się, a do środka wślizgnęła się zakapturzona postać. Bruno i Cris wstali jak oparzeni, dobywając jednocześnie broni.
- Co wy tu do cholery robicie? - zapytał kobiecy głos. Cris od razu go rozpoznał, należał do Róży. Kobieta ściągnęła kaptur.
- Czekamy na córkę waszego mistrza - rzekł Bruno, siadając ponownie na skrzyni, po czym dodał - Macie tu chyba wojnę domową.
- Jakbym nie zauważyła. Gdzie Musume? - kobieta zmierzyła ich chłodnym wzrokiem.
- Kto? - zapytał zdziwiony Cris, na co kobieta tylko westchnęła.
- Córka Demona, idioto. Gdzie ona jest? - rzekła zdenerwowana Róża.
- Mieliśmy nadzieję, że ty nam powiesz. Mieliśmy jej pomóc w jednej sprawie - rzekł spokojnie Bruno.
Kobieta była lekko zaskoczona.
- A w czym wy mielibyście jej pomagać? - zadrwiła zabójczyni, ale Bruno puścił to mimo uszu.
- Nie chcę przeszkadzać, ale my tu gadamy o pierdołach, a na zewnątrz asasyni się mordują - rzekł Mag spoglądając, to na swego towarzysza, to na piękną Różę.
- Nic w tej chwili zrobić nie możemy, musimy poczekać na Musume, miała się tu ze mną spotkać - rzekła po czym podeszła do Bruna. - Zabieraj dupę ze skrzyni.
Mężczyzna krzywo na nią spojrzał
- Mogłabyś choć poprosić? - spytał po czym wykonał polecenie. Kobieta otworzyła wieko skrzyni, w której po brzeg znajdowały się ubrania.
- Bardzo przydatne rzeczy, niestety nie mój rozmiar - rzekł ironicznie Bruno, który miał już dosyć zaistniałej sytuacji. Kobieta wyrzuciła wszystkie ubrania, których o dziwo było niewiele. Pod ubraniami było kolejne wieko, pod nim zaś znajdowało się mnóstwo broni. Począwszy od sztyletów, sejmitarów i innych mieczy, przez łuki i pozostałą broń dystansową, aż po przedmiot zawinięty w czerwony materiał. Róża wyjęła go i odwinęła zawiniątko.
- Ja pierdole! Skąd go masz? - krzyknął podekscytowany Cris. Zawiniątkiem okazał się modyfikowany dwulufowy obrzyn. Po obu stronach miał przymocowane szyny montażowe, u góry zamontowaną małą latarkę a u dołu składany bagnet.
- Nie wiem, Musume kiedyś przywiozła z jednej ze swoich wypraw, ukrywała to przed ojcem i innymi asasynami.
- Jaki kaliber? - spytał zainteresowany Bruno, ale kobieta spojrzała na niego zdziwiona.
- A skąd mam wiedzieć, nie znam się na broni palnej.
- Pokaż amunicję - poprosił Cris, na co kobieta wyjęła cztery breneki
- Dużo to nie jest, ale zawsze to jakaś pomoc.
- Ktoś z was umie strzelać z tej broni? - zapytała kobieta.
- I tak i nie - rzekł nieco rozbawiony Cris. Róża spojrzała na niego pytająco.
- Pociągnąć za spust umiemy, ale broń palną zostawiamy raczej temu trzeciemu. Tom zna się na takich zabawkach, ale jest w tej chwili jakby niedostępny.
- No to chodźmy po niego rzekła kobieta.
W tym momencie drzwi komnaty otworzyły się i do środka wskoczyła kolejna postać. Szybko zamknęła kluczem zamek i dodatkowo zaryglowała drzwi. Była to córka Demona, która gestem ręki nakazała milczenie i szepnęła
- Cicho bądźcie, oni tu idą. - po czym zemdlała.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePon Paź 05, 2015 8:55 pm

Gdzieś na pustyni, jakiś czas później


Ostatnio zmieniony przez Amon dnia Pon Paź 19, 2015 3:15 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeCzw Paź 15, 2015 10:57 pm

Dla ogólnej wiadomości, był środek dnia.
Tom, Cris i Bruno zauważyli przed sobą jakiś budynek. Gdy się przyjrzeli, zauważyli, że ten budynek to właściwie przyczepa kempingowa. Byli daleko od niej jednak widzieli, że jest bardzo pordzewiała. Przecież nikt nie malowałby jej rdzawo pomarańczową farbą... a może? Może ktoś chciał w ten sposób sprawić by mieszkanie stało się mniej widoczne?
Cris wyjął lunetę którą zrobił z szkieł od okularów jednego doktorka, którego Tom niechcący zabił, gdy jeszcze uciekali z F-City, po czym rozejrzał się po okolicy przyczepy.
- Nikt się tam nie kręci. Może warto tam zajrzeć? Przynajmniej zakraść się ostrożnie. Co o tym myślicie chłopaki? - popatrzył na Bruna i Toma.
- Myślę, że przygodę mamy we krwi, a kto nie ryzykuje ten nie ma. Może to pustynny burdel i poruchamy? - zażartował medyk.
- Taa, bo niby mamy czym płacić – odparował z uśmiechem technik, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
- Te dziwki to pojebało. Ceny z dupy. Powinny się cieszyć, że w ogóle ktoś im za to płaci, bo wiecie... można samemu się obsłużyć... w łep dechą i jedziesz – ciągnął dalej majster.
- Dlatego niektórzy jak ich nie stać to jak mają kozę czy inne zwierze, to się nie krępują za darmo je wykorzystać – rzekł Bruno.
- Teraz to wszystko zmutowane, więc trzeba uważać kogo lub właściwie co się rucha. - Cris podrapał się po głowie z zakłopotaniem. - No wiesz bo nie dość, że może ci fujarę odjebać, to jeszcze możesz złapać takie gówno, że napromieniowanie przy tym to nic.
- Racja... Co prawda, to prawda – odpowiedzieli mu obaj koledzy.
- Dobra, to zahaczamy do tej przyczepy, ale później prosto do miasteczka szeryfa – powiedział medyk, po czym wyciągnął rękę po lunetę. – Daj zerknąć.

_______________________________________________________________________

Znów mi się chce grać Wink Możesz  uzupełnić Tomasem ten dialog, czy sytuację.
Pozdrowienia z radioaktywnej pustyni.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePon Paź 19, 2015 3:14 am

- Panowie - rzekł Tom z uśmiechem na twarzy - Nie zapominajcie, że ja po części wiem lepiej od was jak to jest zarazić się jakimś świństwem.
Kane wspominał ostatnie chwile w gildii zabójców. Kto wie, może miałby szanse ułożyć dobie życie z tą Demonicą. Gdyby nie jej ojciec, który zabił jego brata. Po latach cierpienia dowiedział się, że jego brat żyje i nawet miał okazję go spotkać, nie ważne że miał wyprany mózg i prawie go zabił, ale w końcu go odnalazł, żywego, choć tylko na kilka dni. Róża powiedziała mu o Richardzie i pomimo tego, że w ich krwi płynęło jakieś świństwo i wzbudzało w nich agresję udało im się na spokojnie pogadać. No cóż nic nie trwa wiecznie. Akuma się dowidział i jakimś cudem, nikt nie wie jakim, zabił Richarda, przeszył mu serce, włócznią. Thomas wpadł w szał i zabił Akumę na oczach jego córki. No i skończyło się ich romansowanie. Przysięgła, że odbuduje gildię a potem znajdzie i zabije Kane'a.
- Szkoda mi tego Mikulskiego, no wiecie tego gościa co mnie leczył. Wstrzyknął mi lekarstwo, a ja w podzięce skręciłem mu kark - rzekł Tom poprawiając plecak i łuk blokowy. Stracił większość wyposażenia w Fortress, ale za to udało mu się co nieco stamtąd zabrać, między innymi łuk i kilka aluminiowych strzał.
- Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałem. Modlę się żeby było tam coś do żarcia.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeWto Paź 20, 2015 1:07 pm

Jednomyślnie ustaliliśmy, że sprawdzimy tą przyczepę kempingową. Uznaliśmy to za szansę na uzupełnienie zapasów pokarmu i pozostałego asortymentu. Nasze skromne zapasy szybko uszczuplały od kiedy wyruszyliśmy w drogę z FC, a los nam nie sprzyjał i nie upolowaliśmy
nic by je uzupełnić. Nie było żadnego żyjątka, żadnej roślinki, dosłownie nic. Dawno nie padał deszcz, to i kałuż nie było, a piasek był suchy i gorący. Zapasy wody szybko szczuplały, a przypuszczali, że jeśli ich nie uzupełnią nie starczy im jej by dotrzeć do najbliższej osady, gdzie ugości ich poznany kilka tygodni temu szeryf.
- Musimy pić przynajmniej pół litra wody dziennie, inaczej grozi nam udar – rzekł medyk, gdy skończył pić wodę ze swojego bukłaku i podał go swoim towarzyszom.
Skóra na twarzy zaczęła ich powoli piec, więc musieli okryć je ciuchami, które mieli przy sobie i teraz wyglądali jak arabowie, albo komandosi, zwłaszcza z niemal czarnymi, przybrudzonymi twarzami. Pustynny piasek, był co i raz podrywany przez silniejsze podmuchy wiatru, wpadając do i tak ostro mrużonych oczu. Przydały by im się porządne gogle, ale niestety takowych nie posiadali.
Jako pustynni wędrowcy, byli słabo przygotowani do tego zadania. Całe szczęście mieli rowery, którymi zdołali uciec z FC. Całe szczęście, że je odzyskali, bo bez nich, ich szanse przeżycia drastycznie by spadły, a tak to była jakaś nadzieja, na szybki powrót do ich bezpiecznej przystani, gdzie kilka tygodni temu zdążyli się rozgościć i nieco zżyć z szeryfem. Nie wiedzieli jednak czy ten nie ma im za złe, że go opuścili, oraz tego jak zachowywał się ich wściekły jeszcze towarzysz Tom. Mimo wszystko mieli nadzieję, że Stróż Prawa ich zrozumie, a raczej już zrozumiał ich decyzję.
- Ruszamy! - wydał komendę Cris, po czym wszyscy wsiedli na pojazdy i ruszyli do nieco odległej, rdzawej przyczepy.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSro Paź 21, 2015 8:17 pm

Ledwie przejechaliśmy 40 metrów a z ziemi, trzy metry przez nami, wypełzł dwumetrowy Wij z odnóżami o rozmiarach ludzkiej ręki.
- O kurwa! - Krzyknął w przerażeniu Bruno, gwałtownie hamując rowerem. Ręce zaczęły mu się trząść, a serce waliło jak młot. Następnie obraz przed oczami zaczął gwałtownie mu pulsować. Szybko sobie przypomniał, że właśnie doznał efektów zastrzyku adrenaliny. Nie schodząc z roweru załadował dmuchawkę zatrutą strzałą, która omal nie wypadła mu z rąk, po czym wypuścił pocisk w kierunku mutanta. Strzałka wbiła się prosto w głowę stworzenia mimo to bestia nie dała po sobie poznać, że jej to zaszkodziło. W tym samym czasie Cris zdążył zeskoczyć z roweru i  załadować łuk drewnianą strzałą. Po chwili celowania, również wypuścił pocisk tak, że ugrzązł z głowie Wija. Tym razem wij zatrząsł się po czym strzelił z medyka strumieniem przezroczystej, gęstej cieczy, pokrywając go warstwą pewnego rodzaju klejem. Już po chwili ręce Bruna przykleiły się do tułowia, a on sam nie mógł się oderwać od roweru. Całe jego ciało było pokryte klejącą substancją, a on sam zaczął zauważać, że powoli się dusi. Nos i usta również były pokryte warstwą klejącego spoiwa. Sytuacja zaczęła się robić coraz bardziej dramatyczna.
Gdy wij opryskiwał Cripsa, Mag wykorzystał ten czas by wystrzelić kolejną strzałę w głowę potwora, którzy nadal się dobrze trzymał. Po chwili spojrzał na poklejonego towarzysza z obawą, że został spryskany kwasem, lub jakąś trucizną, jednak dostrzegł, że to zupełnie coś innego.
Bruno czuł zawroty głowy, wiedział, że długo nie wytrzyma.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeCzw Paź 22, 2015 11:33 pm

W chili gdy ta bestia wypełzła spod piachu Thomas ostro nacisnął na hamulec, ale nie mógł utrzyma równowagi w tym grząskim piachu i musiał szybko zsiąść, a właściwie zeskoczyć. Oddalił się na około 10 metrów od mutanta, szybko zdjął łuk z pleców, nałożył strzałę na cięciwę i napiął. Dzięki mechanizmowi bloczkowemu nie musiał włożyć w to aż tak dużo siły. Wycelował w głowę monstra i wypuścił strzałę. Strzała dosięgła celu i utkwiła w czaszce bestii, ale nie wystarczająco. Nałożył kolejną i biegiem zaszedł wija z lewej strony po czym wycelował w bok głowy i wypuścił strzałę, która ponownie dosięgła celu i utkwiła znacznie głębiej niż poprzednia. Stworzenie wydało z siebie donośny dźwięk, jakby ryk, po czym zaczęło trząść głową, niestety zaczęło również pluć tą dziwną substancją na prawo i lewo. Thomas musiał odbiec na kilkadziesiąt metrów by uniknąć trafienia.
To jest to. pomyślał Kane. Najwyraźniej bok głowy bestii był słabiej chroniony. Żołnierz nałożył kolejną strzałę, podbiegł do potwora i znów strzelił w bok głowy. Rozejrzał się i zobaczył, jak Bruno chwieje się na nogach. Wcześniej dostrzegł jak medyka dosięgła ta substancja dlatego Thomas musiał być ostrożny, a zarazem działać szybko, by pomóc towarzyszowi. Kątem oka dostrzegł jak Cris wypuścił strzałę, która utkwiła w głowie mutanta.
- Nie atakuj od frontu! - krzyknął do technika.
- Strzelaj w bok głowy, bo tam głowa ma słabszy pancerz! - dodał. Niestety, jego krzyk przykuł uwagę bestii, która zaczęła się do niego zbliżać. Thomas zaczął uciekać ile sił w nogach.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePią Paź 23, 2015 6:10 pm

Gdy tylko Wij zaczął błyskawicznie pełzać w stronę Tomasa, Cris postanowił wykorzystać tę sytuację i mimo iż bestia odkryła przed nim bok głowy, on nie strzelił, a pobiegł  by pomóc Brunowi uwolnić się z klejącej substancji, a mianowicie przeciąć nożem wydzielinę, klejącą usta medyka, tak by ten mógł oddychać. Zbliżył nóż do jego warg i delikatnie ciął wydzielinę, tak by nie zranić przyjaciela. Mimo wysiłków nie udało się to do końca, a operacja zakończyła się kilkoma draśnięciami na ustach. Medyk w końcu złapał głęboki oddech. Cris widząc, że życie Bruna nie jest już zagrożone brakiem tlenu, wsiadł na rower i zaczął gonić mutanta, który gonił Archera. Wszyscy pędzili na zabój, tylko Bruno Crips siedział nadal przyklejony do swojego pojazdu i nie mogąc się ruszać. W końcu zmęczony gonitwą technik stanął i wypuścił strzałę w plecy oddalającej się bestii.
Miał nadzieję, że ta stanie i razem z Tomem będą mieli szanse wykończyć bestię nim ona wykończy naszą trójkę. Miał również nadzieję, że uda się uniknąć walki w zwarciu, ale na wszelki wypadek był przygotowany, by wyciągnąć zza pasa maczetę. Mimo iż nie był gladiatorem, umiał wymachiwać tym przerośniętym nożem, jednak w obecnej sytuacji, ta broń mogłaby łatwo się przykleić do jego czoła, czy do innej części ciała. Wystarczył by jeden celny strzał mutanta, by znaleźć się w położeniu medyka.
Bestia trafiona w plecy przeżyła, więc majsterkowicz, nie czekając na nic zaczął ładować kolejną strzałę na cięciwę.
Bruno patrzył zaś przed siebie, widząc z dala przyczepę pingpongową, lecz nie swoich towarzyszy, którzy pomknęli dalej i bardziej na bok niż pozwala mu sklejona szyja i przymrużone, niemal zupełnie zaklejone oczy. Medyk czuł się jakby, siedział w zbroi z kauczuku lub jakiejś gumy.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSob Paź 24, 2015 11:26 pm

Zostały mi tylko trzy strzały pomyślał Kane. Był w fatalnej sytuacji, musiał bowiem biec, nie mógł obejrzeć się za siebie by sprawdzić co z pozostałymi. Myśl Kane, myśl. powtarzał sobie w głowie żołnierz, ale żaden sensowny pomysł nie przychodził mu w tej chwili. Był jeden, ale bardzo ryzykowny, a po wydarzeniach w FC Thomas nie chciał już ryzykować, przynajmniej nie aż tak bardzo jak niegdyś. Archer zerknął za siebie i katem oka dostrzegł, że bestia zwolniła. Nadal podążała za nim, ale odległość miedzy nimi była nieco większa, około 30 metrów. Tom wykorzystał to i spróbował przebiec okrężnym ruchem obok wija. Miał nadzieję, że wij nie plunie w niego, gdyż wtedy jego szanse wyjścia z tej walki żywym spadłyby niemal do zera. Mutant chyba zorientował się co planuje żołnierz, gdyż odwrócił głowę w stronę człowieka i strzelił w niego lepką substancją. Nadzieja matką głupich - pomyślał Kane, gdy tylko dostrzegł, że monstrum odwraca głowę w jego stronę, nie przestawał jednak biec i gdy tylko bestia odchyliła łeb żeby wypuścić lepką substancję żołnierz wybił się z nogi do przodu. W momencie, gdy "leciał" do przodu, lepka substancja trafiła tuż za Archerem, ale niewielka jej część dosięgła jego pleców. Wynik był taki, że Tom upadł na piasek, ale zamortyzował impet swoimi rękami. Poczuł jedynie lekki ból, ale szybko się podniósł i zaczął biec dalej. W chwili gdy bronił się przed upadkiem, z ręki wyleciał mu łuk, dlatego teraz był nieco bezbronny. Pozostała mu jedynie ucieczka.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSro Paź 28, 2015 3:55 pm

Gdy Archer upadł, a wij odsłonił mniej opancerzone miejsce na boku głowy, Mag postanowił posłać w jego kierunku strzałę, którą chwilę wcześniej nałożył na cięciwę. Strzała niestety nie dosięgła celu i wylądowała gdzieś w piasku, wiele metrów za stworem, który najwyraźniej nie zauważył, że ktoś do niego strzela. Wij zaczął podążać za Tomasem, który chwilę wcześniej podniósł się na nogi i zaczął dalej uciekać przed mutantem. Technik założył kolejną strzałę i wypuścił ją, trafiając wija w jedną z kilkunastu prawobocznych nóg. Tego mutant nie mógł zignorować i zaczął biec w kierunku technika, który w odpowiedzi posłał kolejną strzałę, która trafiła bestię w brzuch, grzęznąc równie płytko co pozostałe wystrzelone dzisiaj strzały. Wij mknął jak szalony będąc coraz bliżej, więc Cris zaczął uciekać w kierunku w który pobiegł wcześniej Tom.
Cisza, nic. Nic się nie rusza, nic się nie dzieje. Bruno wpatrywał się w nieruchomą przyczepę, czując jak spoiwo na jego ciele zaczyna się lekko kurczyć i uciskać jego ciało. Proces był jednak na tyle powolny, że medyk nie czuł się zagrożony. Żałował jedynie, że nie ma przy sobie odpowiednik substancji, by rozpuścić ten badziew, którym pokrył go ten nasterydowany robak. Nie mógł nic robić, więc jedynie rozmyślał.
Cristopher pedałował ile sił w nogach, by dołączyć do Archera, ale mutant nie dawał za wygraną i postanowił dopaść technika nim ten dobije do swojego celu. Po dłuższej chwili Mag był na tyle blisko Kane'a, by ten go usłyszał.
- Wskakuj na rower, będę prowadził, a ty strzelasz. - Po tych słowach podjechał do łucznika i chwilowo zwolnił, by Tom miał szansę wskoczyć.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSro Paź 28, 2015 5:37 pm

Gdy tylko Cris zwolnił Kane wskoczył na rower. Chwilę zajęło im złapanie równowagi po tej akcji, ale udało im się i utrzymali się na kołach. Niestety żaden z nich nie wziął pod uwagę, że dodatkowy ciężar Toma i piach pustyni spowolnią ich jazdę. Gdy tylko Archer zauważył, że odległość miedzy nimi a wijem drastycznie się zmniejsza chwycił za łuk należący do technika i z kołczanu wiszącego mu na plecach wyjął drewnianą strzałę, miał nadzieję, że te 15 strzał i jego trzy jakoś im wystarczą. Nałożył na cięciwę drewnianą strzałę, odwrócił się, bestia była tuż tuż, po czym wycelował w głowę bestii i puścił cięciwę. Strzała trafiła mutanta tuż nad lewym okiem. Bestia ryknęła i odchyliła łeb. Łucznik chwycił za kolejną strzałę i przygotował się go strzału.
- O kurwa to coś zaraz w nas plunie! - krzyknął widząc co się dzieje. - Pedałuj szybciej albo zamiast szukać żarcia sami się nim staniemy!
Kane wycelował w głowę istoty, ale zamiast strzelić zamknął na chwilę oczy. Wziął kilka głębszych oddechów by się uspokoić. Otworzył oczy i nakierował strzałę po czym ją wypuścił, szybko chwycił kolejną, tym razem swoją i znów wycelował. Pierwsza strzała znów ugodziła wija nieopodal oka, prawego tym razem, gdyż trochę zeszła. Wij znów ryknął, na to czekał Kane, napiął mocniej cięciwę. Odległość między nimi wynosiła około 5 metrów dlatego żołnierz wypuścił strzałę celując w otwór gębowy stwora. Strzała wleciała do środka i sądząc po reakcji bestii musiała wbić się w coś. Wij zatrzymał się i ryknął. Zaczął jakby charchać i machać głową, próbował nawet strzelić i udało mu się, lecz zrobił to tak nieudolnie, że część substancji spłynęła mu po gębie. Machając głową rozprowadził tylko substancję. Po chwili przestał wydawać dźwięki, ale nadal się ruszał, wolniej już zaczął podążać w stronę Kane'a i Maga.
- Chyba udało mi się go spowolnić - rzekł już spokojny Tom zeskakując z roweru.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePią Paź 30, 2015 1:32 pm

Gdy tylko Tom zeskoczył z roweru, Cris zrobił zwrot o 180 stopni, posyłając na bok falę piasku, a po chwili patrzył już na wolno pełzającą na nich bestię, która nieporadnie trzęsła głową ciskając pociskami substancji nie większymi niż głowa noworodka.  Jeśli substancja nie trafi cię celnie w głowę istnieją znikome szanse na wykluczenie z walki, nie mówiąc już o śmierci, która już nie wisiała nad naszymi bohaterami tak realnie jak wcześniej.
Cris wyciągnął zza pleców siekierkę przymocowaną, do boku plecaka i wpatrywał się w bestię, która zbliżała się do nich nie szybciej niż człowiek na spacerze.
- Strzelaj... tylko celnie – rzekł technik łucznikowi.
Na razie krople z pyska bestii nie miały szans ich sięgnąć, ale niedługo mogło się to zmienić.  Gdy Archer posłał kilka celnych strzał w głowę wija, który był już bardzo blisko, Mag wziął zamach siekierą, po czym cisnął nią w głowę mutanta. Niestety siekiera przeleciał tuż obok niej i wylądowała gdzieś w piasku.
- Aaaahr! Kurwa! Dobij ją bracie, błagam – powiedział zezłoszczony i nieco spanikowany technik. Po drugiej stronie plecaka miał jeszcze maczetę. U pasa nóż i w kieszeni scyzoryk. Chwycił maczetę i pobiegł jak to szaleniec ma w zwyczaju, sam na monstrum, by dać szansę Tomowi. Miał gorejącą nadzieję, że Archer zaraz załatwi bestię... nie po to tyle trenował łucznictwo by teraz dać plamę.
Cris pobiegł tuż obok wija tnąc mu prawe odnóża, więc bestia zaczęła się odwracać w jego stronę by przegryźć go żuwaczkami. Na szczęście była na tyle oszołomiona strzałem w paszczę, że nie zeżarła Maga jak tylko się zbliżył. Teraz miała szansę naprawić swój błąd. Odwracając się do technika odsłoniła Archerowi bok głowy. Obaj wiedzieli, że to ostatnia szansa. Bestia leży teraz na boku z obciętymi, krwawiącymi na oliwkowo odnóżami i szykuje się do ciosu.

Rzuć kością: 1-2 to nie eliminujesz wija i ja wtedy odskakuję przed ciosem żuwaczek, jednak bestia nacina mi bok brzucha robiąc głęboką ranę wymagającą pomocy medyka. Wtedy padam na ziemię uciskając krwawiącą ranę.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeNie Lis 01, 2015 3:39 pm

Wyrzuciłem 5

Archer nałożył aluminiową strzałę na cięciwę po czym wycelował w bok głowy wija. Następnie strzelił. Strzała wbiła się w cielsko bestii aż do połowy. Monstrum tylko głośno zawyło i przestało się ruszać kompletnie. Archer podszedł do Crisa.
- Nic ci nie jest? - spytał towarzysza, po czym rozejrzał się po okolicy. Znalazł to czego szukał wzrokiem. Podbiegł do miejsca, gdzie z rąk wypadł mu łuk i podniósł go, następnie wrócił do bestii i wyciągnął z niej trzy strzały, czwartej już pewnie nie odzyska, gdyż utkwiła gdzieś w paszczy tego czegoś, a Kane nie miał ochoty na gmeranie wijowi w gębie. Miał nadzieję, że w przyczepie kempingowej znajdą jakieś materiały na nowe strzały. Wyczyścił groty strzał z krwi bestii po czym schował je do kołczanu.
- Zaleta aluminiowych strzał - rzekł do technika. - Wielokrotnego użytku.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeNie Lis 15, 2015 8:06 pm

Technik podniósł się z ziemi po udanym odskoku i otrzepał się z drobin pisaku.
- Żyję, nic mi nie jest. - Uspokoił Archera, po czym spojrzał na wielkie cielsko leżące bezwładnie na pustynnej ziemi.
- Ale będzie żarcia – dodał zadowolony po chwili – było warto walczyć. Inna sprawa, że nie mieliśmy wyboru, ale i tak było warto – dokończył zadowolony Cris. Chwilę później trzymał już w dłoni siekierę, po którą przed momentem podbiegł. Na szczęście nie utonęła w gęstwinie piachu i nie trzeba było długo jej szukać.
- Zanim zaczniemy dzielić zwierzynę, chodźmy pomóc Bruno, chyba nie jest mu za wygodnie.
Technik wsiadł na rower , a gdy tylko spojrzał przed siebie zauważył, że biegnie na niego kolejny, wielki wij, tym razem Skolopendra. Poruszała się z prędkością około 80 kilometrów na godzinę, więc nim ją zauważyli była już 15 metrów przed nimi i tam się zatrzymała. Nagle ktoś krzyknął „Spokojnie, a nie zrobię wam krzywdy”. Czyżby owa Skolopendra potrafił mówić? Czy to w ogóle możliwe?! Cris zastanawiał się przez bardzo krótką chwilę, po czym odpuścił te rozważania. Gdy wij obniżył nieco głowę, zauważyli, że jakaś postać (obrazek klik) siedzi na jego grzbiecie. Miała w ręku łuk, a za plecami broń drzewcową. To ta postać ponownie przemówiła.
- Czy ten usztywniony osobnik jest waszym kumplem?
- Gadaj czego chcesz – odparował szybko Mag.
- Mogę go uratować pod warunkiem, że oddacie mi tego martwego wija. Myślę, że to dobry interes.
- Dla kogo dobry dla tego dobry! - krzyknął Cris. Jesteśmy głodni, więc jeśli nie dorzucisz, żarcia do oferty, to nie wiem czy się dogadamy.
Technik bał się walki ze Skolopendrą, ale głód odbierał mu rozum i wolał zaryzykować. Po jego słowach przybysz się zaśmiał, lecz po chwili odpowiedział.
- Dobrze, jedźcie za mną i nie próbujcie sztuczek to uratuje waszego kompana i dam coś do jedzenia. Zadowoleni?
- Niech będzie – odpowiedział technik.
Treser zwierząt, wyjął strzałę z podwiązaną liną i strzelił w martwego wija, a następnie powtórzył akcję, sprawiając, że Wij był podłączony do jego Skolopendry. Po chwili ruszył ciągnąc za sobą zdobycz.
Cris nie mając wyboru, ruszył za pędzącym łowcą. Zbliżali się do odległego medyka, który tylko czekał na ratunek.
- Co o nim sądzisz? – spytał się technik do jadącego w pobliżu żołnierza.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeWto Gru 01, 2015 10:21 pm

- Na pewno jest niebezpieczny - odpowiedział Tom. - Ale bardziej martwi mnie ten drugi wij. Ledwo uszliśmy z życiem walcząc z jemu podobnym.
Żołnierz poprawił na plecach łuk bloczkowy, który w międzyczasie odnalazł. Jechali niezbyt szybko, by zachować siły na wypadek nieoczekiwanej walki. Spotkanie tresera popsuło plany naszych bohaterów, dotyczących splądrowania przyczepy kempingowej, gdyż jechali na zachód od niej.
- Myślę, że może on być jakimś mutantem. W końcu komu normalnemu udałoby się kontrolowanie takiej bestii?
Jechali już około pół godziny, a do tego słonce niemiłosiernie prażyło. Po twarzy Kane'a spływały krople potu, ale on starał się o tym nie myśleć, jechał dalej.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSro Gru 02, 2015 11:54 pm

Medyk jechał obok swoich kompanów, po tym jak Treser wyswobodził go, polewając jakąś nieprzyjemnie pachnącą substancją. Wszyscy mieliśmy na twarzach ciuchy ułożone w turban z chusta przysłaniającą usta, tak jak noszą Arabowie. Choć przez chustę było duszno, to jednak piach nie wpadał do nosa, a twarz nie była parzona przez promienie słońca. Zapasy wody były na wyczerpaniu, a oni ledwo mieli siłę przemierzać dalej po rozżarzonej pustyni, ponieważ jechali już ponad godzinę. Wszyscy chcieli odpocząć w cieniu, ugasić pragnienie, a następnie coś zjeść.
W końcu coś dostrzegli. Czy to już kres ich obecnej przejażdżki?
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeCzw Gru 03, 2015 5:45 pm

W miarę jak zbliżali się do celu, oczom ukazywały się wyraźniejsze kontury budynku w tej burzy piaskowej. Kresem wędrówki okazał się stary podniszczony budynek po stacji benzynowej. Toma nieco dziwił fakt, że treser mieszka w takim niechronionym miejscu. Szyby w oknach były powybijane, o drzwiach już nie wspominając. Nieopodal wystawały jakieś pordzewiałe słupy, być może pozostałości po miejscu gdzie stały dystrybutory.
Mężczyzna zsiadł z wija i wszedł do budynku. Trojka naszych bohaterów podążyła za nim.
- Pomożecie mi. - odezwał się po raz pierwszy odkąd ruszyli. Poszedł za niski murek i schylił się na chwile(bohaterowie domyślili się, że musiała być tam lada sklepowa). Poza tyn budynek był pusty. Zero półek, brak jakichkolwiek stojaków, szaf, czy innych mebli. Usłyszeliśmy skrzypniecie, a następnie uderzenie, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Treser wrócił do wija i wyszarpał strzały z martwej bestii.
- Chodźcie tu i przydajcie się na coś - krzyknął. Wędrowcy opuścili budynek i by zobaczyć jak treser chwyta ogon martwej istoty i usiłuję ją przeciągnąć w stronę budynku.
- Na co się kurwa patrzycie! - krzyknął. - Pomóżcie mi.
Czterem mężczyznom w końcu udało się przytachać cielsko wija do budynku. Mężczyzna ponownie zniknął za murkiem. Tym razem na dłuższą chwilę. Pojawił się ponownie trzymając w ręku duży toporek strażacki. Ubrany w strój(klik).
- Odsuńcie się trochę - rzekł do nas, tym razem spokojniej, po czym zaczął toporkiem ćwiartować zwłoki.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeNie Gru 06, 2015 11:23 am

Po kilkunastu minutach praca rzeźnika była skończona, a on sam, był umazany w gęstej mazi będącej krwią wija.
- Zaraz upichcimy jedzonko, a teraz uzbrójcie się w cierpliwość - powiedział, po czym znów zniknął za ladą taszcząc jakieś duże, niebieskie, plastikowe beczki i kilka worków soli, a następnie wrzucił większość mięsa do pojemników iS zasypał solą.
- Pomóżcie mi zanieść beczki na dół. Szybko, jak nie chcecie czekać na obiad.
Nasza grupa od razu chwyciła za beczki i we czwórkę, dwa razy obróciliśmy się w górę i w dół, by umieścić pojemniki na dolnym poziomie budynku, który ukryty był za podłogową klapą. Poziom -1 był jednym ogromnym pomieszczeniem, w którym znajdywało się dosłownie wszystko, jednak dzięki uporządkowaniu, mebli i innych rupieci, łatwo było zauważyć gdzie kończy się jedna część pomieszczenia, a gdzie zaczyna druga. Beczki postawili pod ścianą z czerwonej cegły, bo tak wyglądały wszystkie ściany na tym piętrze, niedaleko dużego stołu i kominka z grillową kratką i kociołkiem nad nią. Wszędzie było pełno skrzyń, w szczególności drewnianych. Na jednym z blatów było pełno noży i różnych narzędzi przydatnych w gastronomii, a regały skrywały paczki z solą, przyprawami i innymi specyfikami, co ujawniła jedna z otwartych szafek.
Treser podszedł do pordzewiałej starej wanny nieopodal kominka i przesypał z niej węgiel do paleniska-kominka, a następnie wzniecił ogień, zdjął kociołek, który tam wisiał i wrzucił na kratkę nieosolone mięso, a następnie posypał je jakimiś ziołami.
- Widzicie tę kratkę wentylacyjną? - wskazał na ścianę w miejscu tuż pod sufitem.
- Łączy się z podziemnymi tunelami, dzięki czemu nie muszę wypuszczać dymu tuż obok budynku i ciężej mnie namierzyć - wyjaśnił.
- Ciekawe - odrzekł medyk - a czy masz tu wodę, bo nasze zapasy są na wyczerpaniu?
- Oczywiście, że mam, ale to nie jest tani produkt. Musicie zapłacić.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimePią Gru 11, 2015 8:52 pm

- Dobrze. Mam dwie paczki papierosów. - Powiedział Bruno.
- To ja dorzucę zapalniczkę. - Dodał Cris, na co wszyscy usłyszeli śmiech wydobywający się zza przeciwgazowej maski.
- Wybaczcie, ale nie palę. Ogień też umiem sobie rozpalić. Właściwie to potrzebuję jakiegoś chowańca, porządnego zwierzaka, który będzie dla mnie polował, nie trując przy okazji mięsa które upoluje... Wiecie moja skolopendra to dobry transporter i ochroniarz, ale jej jad sprawia, że ofiara staje się dla mnie niejadalna. Po prostu trująca. Potrzebuję jajo takiego zwierzaka... lub noworodka, by od początku go tresować.
Nagle Brunona olśniło.
- Może być jajo ogromnego ptaka? No wiecie, kilka razy nad nami taki przelatywał. - Drugie zdanie skierował do naszej ekipy.
Zrobimy tak... - rzekł treser - Ja wam dam wodę w zastaw za wasze plecaki z ekwipunkiem, a gdy wy dacie mi te jajo, ja wam je zwrócę i dam tyle wody ile uniesiecie. Co wy na to?
- Nie zostawimy całego ekwipunku, niektóre elementy wyposażenia są nam niezbędne - rzekł medyk.
- Oczywiście zabierzecie na wyprawę to co niezbędne, ale tylko to co niezbędne. - Rzekł gospodarz. - Musicie mieć motywację, by mnie nie oszukać. W sumie to oprócz wody, dorzucę wam jedzenie... i strzały do łuku, jak przyniesiecie mi te jajo. To jak?
- Zgoda - bohaterowie odpowiedzieli chórem. Do naszych nozdrzy dotarł już zapach upieczonego mięsa z ziołami, więc zaczęło nam burczeć w wygłodzonych brzuchach.
- Dogadane, a teraz zapraszam do stołu. - Treser wskazał nam krzesła przy stole, sam zaś wyjął metalowe miski i widelce, oraz rozdał każdemu po dwa spore kawałki pieczonego wija. Do metalowych puszek po małym groszku konserwowym i wlał wodę z kranu, do połowy puszki.
- Smacznego. - Zdjął maskę i odsłonił twarz pełną blizn.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitimeSob Gru 12, 2015 11:29 pm

W chwili, gdy oczom Toma ukazały się blizny na twarzy tresera, powróciły też wspomnienia tortur jakim był poddawany i twarz jego oprawcy, który już dano nie żył.
- Niezłe szramy - odezwał się w końcu Kane.
- Człowiek, czy bestie? - spytał, odgryzając duży kęs pieczonego mięsa. Miało dziwny smak, jednak zioła i przyprawy sprawiały, że mięso było jadalne, gdy już przełknął, popił wodą. Następnie zwrócił się do towarzyszy:
- Jest ktoś z was tropicielem? - Gdy nie dostał odpowiedzi, kontynuował:
- Tak tez myślałem. Może i udałoby mi się wytropi coś, co porusza się po ziemi, ale o ptakach nie mam pojęcia. Wiec mam do was pytanie. Jak do cholery zamierzacie znaleźć gniazdo tego ptaka. Obaj zdecydowaliście za mnie i postawiliście mój ekwipunek, wiec liczę, że macie jakiś plan.
Żołnierz odstawił puszkę i skrzyżował ręce. Wyraźnie było widać, że czeka na odpowiedź.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Początek... bywa trudny? - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 5 I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Początek... bywa trudny?
Powrót do góry 
Strona 5 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Strefa PBF RPG :: Sesje :: PostApocalypseX :: Archiwum PostApo-
Skocz do: