Strefa PBF RPG
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Witaj w świecie własnej wyobraźni.
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Początek... bywa trudny?

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 16, 2015 6:43 pm

Thomas nie wiedział co się dzieje. Szybko podbiegł do dziecka, żeby mu pomóc, ale okazało się to trudniejsze niż przypuszczał. Zwierzę nie chciało puścić chłopca, dlatego też Tom zaczął obiema rękami dusić kota. Po kilku minutach w końcu się udało. Zwierzę umarło. Mężczyzna przez chwilę żałował, że nie wziął ze sobą noża, ale potem przypomniał sobie zajście z Jane. Wziął dzieciaka na ręce i pobiegł do szpitala, gdy tam dotarł położył go na jednym z szpitalnych łózek i zawołał Romę. Opowiedział jej co się wydarzyło, a ta wezwała do siebie jakiegoś chłopca i kazała mu iść po szeryfa. Powiedziała, że to nie pierwszy taki przypadek ataku.
- Bruno Ci nie powiedział? - spytała kobieta.
- Ostatnio trochę się od niech odseparowałem - rzekł Tom.
Rozmowę przerwało pojawienie się szeryfa.
- Akurat szedłem do ciebie żeby się skonsultować w jednej sprawie... - zaczął szeryf, ale zauważył Archera i posłał mu złowrogie spojrzenie
- A z Tobą to mam do pogadania! - rzekł podniesionym głosem.
Tom domyślał się, że Jane opowiedziała ojcu o zdarzeniu w pokoju. Postanowił wyjść z budynku i wrócić do domu, musiał w końcu poważnie pogadać z Brunem i Crisem. Szedł przyspieszonym krokiem, ale w połowie drogę zagrodziła mu postać ubrana na czarno, nosiła maskę i kaptur.
- Panie Kane, a gdzie się pan spieszy. - Głos należał do kobiety.
- Kim ty u diabła jesteś! - krzyknął i wymierzył silny cios pięścią w twarz kobiety, ale ona chwyciła rękę Toma i przerzuciła go przez plecy jakby był jakąś szmacianą lalką. Tom wylądował na plechach, a kobieta postawiła nogę na jego klatce piersiowej.
- A myślałam, że jesteś dżentelmenem - zadrwiła z niego kobieta.
- Czego ty chcesz - syknął Kane.
- Może trochę więcej szacunku, dla kogoś kto uratował twoje hmm... gówno warte życie?
- O czym ty kurwa mówisz? - spytał zdenerwowany Tom.
- Przyjaciele ci nie powiedzieli? - Kobieta wyglądała na rozbawioną. Cofnęła nogę i stanęła krok dalej.
- O czym? - Tom ledwo wstał, bolały go plecy po upadku. Kobieta milczała. Przyglądała się żołnierzowi. Po chwili jednak zaczęła odchodzić w stronę granicy wioski.
- Masz pozdrowienia od mojego mistrza Akumy i od Al' Sa-Fra. - rzuciła oddalając się bardziej.
Słysząc to imię Kane wściekł się. Teraz już wiedział skąd znał jej głos. To ona była tamtej nocy na pustyni wraz z zabójcą jego brata. Ale dlaczego powiedziała, że ocaliła mi życie? Archer stał przez chwilę w szoku. Gdy kobieta zniknęła z pola widzenia pobiegł do domu. W pokoju zastał Crisa, Bruna, Maxa i Jane. Mężczyźni patrzyli z niepokojem na Thomasa, a Jane miała spuszczoną głowę, cała drżała.
- Możesz mi powiedzieć, co ty kurwa wyprawiasz!!! - krzyknął Max.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSro Maj 20, 2015 12:24 am

Towarzysze Kane'a zauważyli, że wchodzi on do pomieszczenia w którym przesiadywała cała czwórka. Chyba już wszyscy mieszkańcy tego budynku słyszeli o dziwnym zachowaniu Toma w stosunku do Jane.
Max się odezwał krzycząc, na co Bruno mu odrzekł:
- Spokojnie, Tom zaraz wszystko nam wyjaśni. Nie ma powodu do nerwów... w sumie wszyscy są cali i pewnie zaraz wszystko się rozwiąże. Więc powiedz nam Tom - teraz zwrócił się do towarzysza - co się właściwie wydarzyło z Jane?
Wszyscy zwrócili swoje oczy na Archera, czekając na słowa, które rozjaśnią im znaczenia sytuacji, która była niezwykle dziwna, zwłaszcza dla kompanów Toma, którzy nigdy nie widzieli by zachowywał się tak agresywnie i to bez znanego im powodu. Mieli jednak nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo choć szeryf miał do niego dziwną słabość, to teraz nieco się zezłościł całą tą sytuacją... wszak chodziło o jego córeczkę.
Przy wcześniejszej rozmowie szeryf już wspominał o tym ile to zamieszania i dziwnych spraw się wydarzyło od kiedy tu przybyliśmy. Tak jakby ciągnęła za nami jakaś dziwna klątwa, która mąciła wszelki spokój w osadzie.
Teraz jednak wszyscy patrzyli się na Kane'a czekając na to co im powie.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 23, 2015 1:01 am

Thomas rozejrzał się po sali milcząc. Nie wiedział jak ma to wszystko wytłumaczyć, gdyż sam tego nie rozumiał. Ostatnio bardzo oddalił się od ludzi i stał się agresywny. Teraz natomiast stał spokojnie. Przypomniała mu się rozmowa z tamtą kobietą. Uratowała mi życie, ale w jaki sposób zastanawiał się. Przyjaciele ci nie powiedzieli? wróciły do niego słowa kobiety.
- Więc powiedz nam Tom, co się właściwie wydarzyło z Jane? - spytał Bruno.
- Tłumacz się - nakazywał niecierpliwie Max.
Tom czuł, że traci zaufanie do swoich towarzyszy, od tamtej nocy udawali, że wszystko jest ok, ale jednak coś przed nim ukrywali. To nie ja powinienem się tłumaczyć tylko oni, to oni znają odpowiedź na te wszystkie pytania. Archer spojrzał każdemu w oczy i poczuł jak jego ciało się napina. Jeśli dojdzie do walki będzie gotów.
- Nie - rzekł stanowczo. - To nie ja będę się wam tłumaczył tylko, wy! - rzekł i palcem wskazał na Bruna i Crisa.
- Wracając ze spaceru spotkałem tą laskę, która napadła na nas z tym swoim kumplem w tamtą noc! - krzyknął zdenerwowany Thomas - Powiedziała mi, że tamtej nocy uratowała mi życie i że to wy coś przede mną ukrywacie! A więc to ja żądam byście mi powiedzieli, co wydarzyło się tamtej nocy tuż po tym jak ten świr dźgnął mnie i powiedział, że zabił mojego brata! - Żołnierz krzyczał i powoli wpadał we wściekłość, nie wiedział zupełnie co się z nim dzieje, miał ochotę wszystkich zabić, ale usilnie walczył z tym pragnieniem.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 23, 2015 1:20 pm

- Spokojnie, nikt z tu obecnych nie chce dla ciebie źle - odrzekł spokojnie Bruno. - Martwimy się o ciebie. Dobra, powiem Ci co się zdarzyło tamtej nocy, gdy straciłeś świadomość... Ta kobieta, o której była mowa, czuła się nieco winna całemu zajściu, więc dała nam specyfik, który miał cię wyleczyć z ram i rzeczywiście po tym jak ci go zaaplikowałem, w błyskawicznym tempie wyzdrowiałeś. Sami byliśmy zdziwieni skutecznością leku. Oczywiście długo się zastanawiałem czy ci to podać, lecz było z tobą kiepsko, a kobieta wydała się wiarygodna... Zaryzykowałem, a teraz mam wątpliwości czy dobrze zrobiłem. - Bruno wstał i rozejrzał się po wszystkich. - Od tamtej nocy dziwnie się zachowujesz, jesteś obcy i agresywny. Przypuszczam, że to przez ten specyfik, który cię uleczył. - Spojrzał Kane'owi  w oczy – Nie wiem dlaczego Ci nie powiedzieliśmy, ostatnio mało rozmawialiśmy, może nie chcieliśmy cię niepokoić, że masz we krwi specyfik bliżej nieznanego nam pochodzenia, a może uznaliśmy to za mało ważne, ale jak widać, to jest ważne... Wybacz.
Cris również nie miał wyjaśnienia dlaczego przemilczeli ten fakt przed Tomem. Również był przekonany, że za zachowaniem Kane'a stoi Krew Archanioła, choć z drugiej strony, spotkał zabójcę swojego brata, a to też może zmienić człowieka.
Jane siedziała cały czas w milczeniu i przyglądała się całej sytuacji z nieco posmutniałą miną.
Po pewnej chwili usłyszeli piski i hałas na korytarzu, a później krzyk szeryfa.
- Jebane szczury! - po czym zapukał „puk, puk” - To ja - rzekł już bez wściekłości i wszedł, po czym się rozejrzał. - Chodź do mnie, pogadamy – rzekł bez agresji do Toma.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 23, 2015 2:49 pm

Thomas nadal był wściekły, stał z zaciśniętymi pięściami. Z trudem powstrzymywał się, by zaatakować wszystkich tu obecnych.
- A więc wracając do tamtej nocy. Wzięliście jakiś narkotyk od kobiety, która chciała nas zabić i mi go wstrzyknęliście! - wrzasnął.
- A może od początku to planowaliście! Chcieliście mnie zabić! - krzyczał do towarzyszy. Gdy do pokoju wszedł szeryf i kazał Tomowi iść z nim Archer odwrócił się do niego i krzyknął.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! - Podszedł do szeryfa - Nie będziesz mi rozkazywał - syknął wściekle. Patrzył nań morderczym wzrokiem.
Na jego napiętym ciele zaczęły pojawiać się żyły. Przypominał teraz wściekłą nafaszerowaną sterydami bestię. Nie wiadomo co mógłby zrobić szeryfowi gdyby nie szybka interwencja Maxa, który skoczył do żołnierza i od tyłu zaczął go przyduszać. Niestety nikomu z obecnych nie przyszło do głowy jakie profity może zyskać Thomas, będąc pod wpływem specyfiku, który podali mu jego towarzysze. Przy pomocy samej siły uwolnił się on z uścisku Maxa, odwrócił się do przeciwnika i z całej siły uderzył go głową. Mężczyznę na chwilę zamroczyło, to wystarczyło żeby Kane wymierzył mu kilka silnych ciosów w brzuch, a na koniec silny cios kolanem w twarz. Max stracił przytomność. Towarzysze Kena nie wiedzieli co mają robić, byli zaskoczeni zachowaniem ich przyjaciela, cały pokój wypełniał przerażony krzyk Jane, która kuliła się ze strachu pod ścianą. Jonathan już wyciągnął rewolwer i zaczął mierzyć w stronę agresywnego Toma, gdy tuż obok siebie usłyszał świst i po chwili zobaczył strzałę wbitą w prawy bark Kane'a. Mężczyzna syknął z bólu. Odwrócił się i zobaczył kobietę którą spotkał w drodze do mieszkania. Chwycił Strzałę i wyszarpał ją z barku, po czym skoczył w kierunku kobiety.
- Teraz to już cię zabije szmato! - syknął. Kobieta wypuściła kolejną strzałę, która trafiła w pierś, ale i tą mężczyzna wyszarpnął. I wymierzył cios w twarz kobiet, ale ta zrobiła uniki mężczyzna uderzył w ścianę. Kobieta uderzyła kilka razy w twarz Kane'a, co jeszcze bardziej rozjuszyło mężczyznę. Chwycił kobietę, za gardło i uniósł jedną ręką. Kobieta próbowała się uwolnić, ale nie dała rady. Wyjęła z kieszeni strzykawkę i wbiła ją w szyję Thomasa, po czym wstrzyknęła całą zawartość. Chwilę później Archer upadł, żyły zaczęły znikać, a kobieta dochodziła do siebie po całym zajściu.
- Co mu zrobiłaś! - wrzasnął Bruno.
- To tylko toksyna powodująca paraliż mięśni. Za pół godziny działanie minie - sapała kobieta. - Radzę wam go szybko związać, nim wpadnie w furię ponownie. Chyba będziemy musieli porozmawiać.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 23, 2015 5:39 pm

Kilka minut później Kane leżał związany pod ścianą. Kobieta chwilę na niego spojrzała, po czym odwróciła się do Crisa i spytała:
- Nie macie łańcucha jakiegoś i kłódki? Obawiam się, że zwykły sznur może nie wystarczyć.
Cris spojrzał pytająco na szeryfa, ten chwilę się zastanowił, po czym rzekł:
- Magazyn w piwnicy jest zamknięty na łańcuch, ma około metra długości i myślę że w samym magazynie też coś by się znalazło.
Jonathan poprosił córkę by poszła i sprawdziła. Dał jej klucz, a ona wyszła z pokoju i zeszła na dół.
Wszyscy z niecierpliwością czekali na to, co ma do powiedzenia kobieta. Bruno jakimś cudem ocucił Maxa, który teraz rozmasowywał twarz i brzuch.
- Wszystko mnie napierdala - jęczał mężczyzna. Tuż po wybudzeniu miał ochotę zabić Thomasa, ale szeryf go powstrzymał.
- On nas słyszy? - spytał Cris, spoglądając na Archera.
- Tak, jest przytomny, ale sparaliżowany. Toksyna działa tylko na układ ruchu i niestety mowę. Naszym naukowcom nie udało się tego wyodrębnić i usunąć.
- Co mu jest? - zapytał Bruno, martwił się o towarzysza, tyle razy ratował im życie, nawet jeśli często sam sprowadzał na nich kłopoty. Tym razem było inaczej, sprowadził na siebie kłopoty i chciał ich zabić.
- Powiem jak ta dziewczyna wróci tu z łańcuchami - odparła kobieta.
Po dłuższej nieobecności Jane wróciła trzymając w ręku trzy łańcuchy różnej długości.
- Mamy tylko jedną kłódkę - powiedziała i rzuciła wszystko na podłogę.
- To wystarczy, szybko musimy się pospieszyć nim paraliż ustąpi i wasz towarzysz wszystkich nas zabije, albo co gorsze, dla niego, wy go zabijecie.
Kobieta poleciła, by łańcuchem skrępowali ręce Kane'a, a sznurem połączonym z pozostałymi łańcuchami przymocowali ręce do tułowia. Mieli pewne trudności ze względu na paraliż, ale w końcu im się to udało.
- Chodźmy do innego pomieszczenia, nie chcę przy nim rozmawiać - rzekła wskazując na Kane'a.
Wszyscy udali się do pokoju szeryfa i tam wygodnie się usadowili. Kobieta zaś zaczęła mówić.
- Mam na imię Al' Warda. Jestem zabójcą. Mój mistrz, zlecił mi i mojemu partnerowi, którego też już wasi znajomi poznali, odnaleźć złodziei z naszego miasta, zabić ich i odzyskać skradzione przedmioty. W trakcie misji spotkaliśmy waszą trójkę - kobieta wskazała na Bruna i Crisa. - Zdążyliście rozprawić się już ze złodziejami.
Kobieta krótko streściła przebieg tamtej nocy, do chwili aż przekazała przybyszom cudowne lekarstwo.
- Krew Archanioła to specyfik wynaleziony przez naszych naukowców. Miał on z początku tylko przyspieszyć regenerację, ale było kilka innych właściwości, pozytywnych i negatywnych. W dużym skrócie zwiększa on możliwości osoby, której został wstrzyknięty. Zwiększa siłę, wytrzymałość poprawia koordynację ruchową i percepcję, a także przyspiesza regenerację. Niestety powoduje też silną agresję i rządzę destrukcji. Osoba ma ochotę wszystko niszczyć i zabijać. Pierwszym obiektem eksperymentalnym był mój partner Al' Sa-Fra. Podczas egzaminu został ciężko ranny, dlatego też mój mistrz postanowił skorzystać z Krwi Archanioła. Tydzień po naszej misji mój partner zabił jednego z asasynów, nie kontrolował się, został wtrącony do celi i wtedy też naukowcy dokładniej zbadali ten specyfik. Zaobserwowali te wszystkie właściwości, o którym wam teraz opowiadam. Nie wiadomo, co aktywuje Krew w organizmie, ale działa ona nie dłużej niż przez kilka minut. Nie umiemy powstrzymać uwalniania tej substancji do organizmu najgorsze jest to, że osoba, która jest pod częstym działaniem tych substancji w końcu umrze. Mój mistrz kazał mi przyprowadzić waszego towarzysza, żeby go odizolować od ludzi i dokładnie przebadać. Może uda nam się ocalić tą dwójkę.
Wszyscy patrzyli na siebie nawzajem, a także na kobietę. Bruno i Cris jej wierzyli, ale szeryf i Max niespecjalnie.
- Więc, mówisz, że to, czego byliśmy świadkami, jest tylko i wyłącznie skutkiem działania jakiegoś leku? - spytał z niedowierzaniem szeryf.
- Tak, w rzeczy samej. Mam rozkaz przyprowadzić Kane'a do mojego mistrza.
- A jeśli się nie zgodzimy - zaczął Max. Kobieta tylko uśmiechnęła się.
- Zabiję was.
- Jest nas czworo, a ty jedna. - rzekł szeryf, ale kobieta szybko mu przerwała.
- Bruno i Cris nic mi nie zrobią, w końcu chcą ocalić swojego przyjaciela, a z wami poradzę sobie w przeciągu minuty. Urodziłam się zabójcą i zostałam do tego wyszkolona, a wy jesteście nikim.
Z pokoju, w którym leżał Kane słychać było dźwięki. Najwyraźniej żołnierz chciał się uwolnić.
- Muszę porozmawiać na osobności z Brunem i Crisem - rzekła kobieta. To dotyczy Kane'a i jego brata.
- Przecież jego brat nie żyje, twój partner go zabił. - rzekł Bruno.
- To nie do końca prawda. - rzekła kobieta przyciszonym głosem. - Al' Sa-Fra to był Richard Kane, mój mistrz umie tak wpływać na człowieka, że zmienia mu kompletnie osobowość. Staje się kimś innym. Owszem Richard Kane już nie żyje, stał się kimś innym, w właściwie stał się CZYMŚ innym. My zabójcy nie jesteśmy ludźmi w waszym znaczeniu tego słowa, w chwili przemiany, staliśmy się bronią, zwykłym narzędziem w rękach Demona. Tak więc brat tego, jak mu tam... Toma był kiedyś Richardem Kane'm, lecz stał się Al' Sa-Fra, jego imię oznacza ostrze i tym też jest w rękach mojego mistrza. Nie pamięta tego kim był, w trakcie przemiany wpaja nam się, że osoba którą byliśmy nie żyje. Tak też było z bratem Kane'a.
Bruno i Cris byli w szoku. To najdziwniejsza opowieść, jaką kiedykolwiek słyszeli. Nie chcieli wierzyć w słowa kobiety, lecz po tym jak uratowała Thomasa i jak wyjaśniła jego zachowanie, nie było powodów by jej nie wierzyć.
- Musimy się nad tym wszystkim zastanowić. Jeśli Tom miałby iść do tego twojego miasta to tylko i wyłącznie z nami - rzekł Cris, tamtej nocy kobieta go urzekła, lecz tym razem mógł się jej lepiej przyjrzeć, nie umiał odwrócić od niej wzroku, był w niej kompletnie zauroczony.

A więc przyjacielu, decyzję pozostawiam Tobie. Czy nasza trójka pójdzie z kobietą do Gildii Zabójców(może uda im się pomóc Archerowi, a może to wszystko kłamstwo i ruszymy prosto w pułapkę zastawioną przez niezwykle przebiegłego zabójcę i mistrza Gildii Akumę), czy może będą walczyć na śmierć i życie by Tom został w wiosce.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 23, 2015 7:39 pm

To co właśnie się działo przed oczami Bruna wydawało mu się snem. Gdy kobieta dołożyła jeszcze do tego swoją historię o bracie Archera, Crips nie mógł być pewien, że to nie jest sen. Gdy się dyskretnie uszczypnął, wszystko było jasne. To nie był sen. Ten koszmar to rzeczywistość.
Archer się zmienił i nie było innego rozwiązania niż zaufać pięknej zabójczyni. Niby mogliby z nią walczyć, ale czy na pewno by przeżyli? Czy nie zginął by on lub jego przyjaciel? Jeśli kobieta mówi prawdę, to zostając tu na pewno Kane zginie, a być może i oni polegną w walce. Po co miała by kłamać? Przecież mogła nas zabić już dwukrotnie. A mimo to tego nie zrobiła. Bruno podjął decyzję.
- Cris, powinniśmy pójść z zabójczynią. - Odwrócił wzrok do szeryfa – Pozwól nam zabrać Kane'a do miejsca, gdzie go wyleczymy. Pomagając mu pomożemy wszystkim. Wyleczony z tej agresji, pomoże ci w wyprawie do centrum handlowego, wszyscy ci pomożemy, tak jak się zobowiązaliśmy. Tom jest chory, wiesz jaki był wcześniej. Trochę nerwowy, ale nie wybuchał bez powodu, nie był taki agresywny. Szeryfie, pomóżmy temu miastu. By to zrobić musimy zabrać Kane'a z tą kobietą. To jedyna szansa. - Bruno skończył swoją przemowę wpatrując się w oczy stróża.
- Też uważam to za najlepsze rozwiązanie – dodał w końcu Mag, który przysłuchiwał się Cripsowi.

***

Wychodząc z domu przez korytarzyk na parterze, zauważyliśmy, że starsza kobieta, która tu pracuje, myła podłogę z krwi, a obok leżał sporawy szczur. Gdy dostrzegła, że patrzymy, pochwaliła się, że właśnie zatłukła tę bestię. Wymieniliśmy z nią kilka zdań i wyszliśmy z budynku niosąc wspólnie Archera.
Zbliżyliśmy się do otwartego magazynu, w którym stały nasze rowery.
- Czym przyjechałaś? Bo jak coś to możesz jechać rowerem Toma – odezwał się Mag do kobiety.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 23, 2015 10:59 pm

Przyjmijmy, że kobieta zakazała mówić Tomowi o jego bracie, zapomniałem tego dopisać

Al' Warda opowiedziała Tomowi, gdy ten już ochłonął z emocji, o skutkach ubocznych leku, który został mu zaaplikowany. Poprosiła też by cała trójka pojechała z nią do jej mistrza, Kane niechętnie na to przystał, ale po rozsądnych argumentach, które przedstawił mu Bruno, w końcu się zgodził. Kobieta podała Kane'owi środki uspokajające, na wszelki wypadek.
Zanim wyruszyli, Kane spotkał się z szeryfem i Jane oraz z Maxem, przeprosił ich za swoje zachowanie, po czym wszyscy wyszli z budynku, uprzednio zabrawszy swoje rzeczy. Kobieta podeszła do roweru, który zdobyła od gangu. My tymczasem wyciągnęliśmy z garażu swoje rowery i cała czwórka ruszyła na południe.

***

Jechaliśmy niezbyt szybko, kobieta powiedziała byśmy się nie spieszyli, by nie podwyższać ciśnienia Thomasowi. Byliśmy już w drodze około dwóch godzin, zaplanowaliśmy podróż tak by po 3 godzinach robić 15 minutowe przerwy. Był już wieczór, słońce chowało się za horyzontem, wiał delikatny wiaterek. Pogoda idealna na spacer, niestety trójka bohaterów była świadoma, że czeka ich olbrzymie ryzyko. Jadą wprost do paszczy lwa, skąd mogą już nie wrócić. Tom miał nadzieję, że wszystko się ułoży, choć sam w to nie wierzył. Był źródłem problemów swoich towarzyszy, więc po cholerę z nim jechali. Narażali się bez potrzeby. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej się niepokoił. Gdzieś w oddali śmignął jakiś ptak, poza nimi w okolicy nie było żadnej duszy, miał tylko nadzieję, że nie spotkają żadnej karawany, a tym bardziej tego całego gangu, nie chciał wpaść w tą furię i pozabijać swoich towarzyszy.

***

Czwórka bohaterów jechała do późnej nocy. Podróż upłynęła im spokojnie. W międzyczasie zrobili dwa postoje, teraz planowali odpocząć przez noc. Bruno, Cris i kobieta postanowili, że będą się zmieniać na warcie. Thomas miał wypoczywać, z początku się nie zgadzał, ale w końcu uświadomił sobie, że gdyby wpadł w gniew, to wszyscy mogliby być martwi, gdyby spali. Pierwsza wartę pełniła Al' Warda. Tuż przed snem Kane podszedł i zapytał ją:
- Jak mamy do ciebie mówić? Twoje imię brzmi tak dziwnie i trudno je zapamiętać.
Kobieta mimowolnie uśmiechnęła się i powiedziała tak by cała trójka mogła ją usłyszeć:
- Mówcie mi Róża, to właśnie znaczy moje imię.
Wszyscy położyli się spać, a Kane zażył leki uspokajające, które miała ze sobą kobieta.
Róża rozmyślała nad tym co ich czeka. Nad swoim zachowaniem. Stała się sentymentalna, uczuciowa, wrażliwa. Nie wiedziała dlaczego. Jak tylko dotrą do gildii będzie musiała porozmawiać o tym z Demonem. Niewykluczone, że znów będzie musiała przechodzić przez przemianę.
Po kilku godzinach obudziła Bruna, by zmienił ją na warcie. Wolała nie zbliżać się do Crisa, widziała jak na nią patrzy. Zadurzył się w niej, a ona nie może pozwolić sobie na jakiekolwiek uczucia.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimePon Maj 25, 2015 12:53 pm

Ogień. Płonący konar na pustyni miał za zadanie odstraszać dzikie zwierzęta i mutantów. Miał oczywiście też inne zadanie, te niechciane przez nas, a które wyznaczyła mu jego własna natura. Świecił, a więc mógł wskazać zbirom miejsce spoczynku potencjalnych ofiar. Udało nam się zebrać trochę drewna, które leżało kilka metrów od ognia, obok którego spaliśmy. Przed snem zjedliśmy zająca, którego upolowała Róża lub Rose, jak komuś pasuje. Ogień przyjemnie go otulił sprawiając, że nabrał apetycznego wyglądu. Nikomu nie przeszkadzało, że zwierzaczek miał troje uszu. W sumie to dość częsty widok we współczesnych czasach. Na pustyni rzadko znajdziesz wodę, więc mogliśmy się cieszyć, że zabraliśmy własne zapasy. Nico dalej od ognia stały rowery, w tym trzy nasze, ulepszone przez Maga, który zastąpił koszyk z tyłu na zamykaną, metalową skrzynkę. Teraz przedmioty tam trzymane, były relatywnie bezpieczne. Koła zaś można było zablokować łańcuchem z mechanicznie ustawianym kodem. Nie mieliśmy już mieczy w rowerach, które Mag sprzedał, by kupić komponenty do ulepszenia ich pojazdów. Cris mógł być z siebie dumny. Teraz smacznie spał, zagłębiając się w przyjemnej krainie snów.
Dotyk na ramieniu zbudził Bruna, a gdy ten otworzył oczy ujrzał przyjemny widok, to była Róża. Gdyby tylko wiedziała, że mu się śniła. I to jeszcze w jakim śnie! W ich dawnej wiosce był kościółek, w którym czytano biblię. Pamiętał historię o Adamie i Ewie, i o kuszeniu. W sumie jego sen był wolną adaptacją tej przypowieści... Róża stała w Edenie, tak jak ją Bóg stworzył, bawiąc się swoimi jabłuszkami i pojękiwała. To sprawiło, że Brunowi stało się piekielnie gorąco, wstąpił w niego jakiś szatan! Podszedł do Ewy, czy też Róży, pokazując jej swojego węża, kusiciela. Ta rozłożyła przed nim nogi, jednak zanim w nią wszedł, chwycił ją za włosy i zaciągnął nieco dalej, tuż pod drzewo. Tam oparł ją na pół leżąco, tak, że trawa była im łożem, a drzewo jego oparciem do którego można przywiązać kochankę. Tak też Bruno zrobił. Chwycił za pnącza i związał jej ręce. Dopiero wtedy zaczął całować ją, jej szyję i pieścić jej jabłuszka. Wąż skusił Ewę, Ewa skusiła Adama. Crips wiedział, że chyba coś mu się pojebało, bo w historii z biblii było trochę inaczej, ale swoją wizję uznał, za dużo ciekawszą. Wróćmy do snu, Bruno, a raczej Adama pieści teraz ciało Ewy. Po chwili pozwolił by jego wąż-kusiciel zagnieździł się w raju, tym prawdziwym, który każda kobieta ma w sobie, że tak się wyrażę, a nie tym wymyślonym przez religijnych myślicieli. Teraz dopiero poczuł niebo, a nie wtedy, gdy stał w tych krzakach i trawach. Zielono, busz, co to za raj?! Nie to co u Ewy. Miękko, ciepło, przyjemnie. Za to on twardy, piekielnie napalony i dzikszy niż ten niby rajski busz od Boga. Dziewczyna jęczała „O boże! Aaach!..”, wiedział, że to on, Bruno jest nim teraz! Cały raj był w jego posiadaniu. Tak, posiadł Ewę i osiągnął niebiański stan, był bogiem.
Jego był raj... Raju, gdyby Róża wiedziała?! Crips wstał na swoją wartę. Był cały spocony.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimePon Maj 25, 2015 10:07 pm

Bruno podszedł bliżej ogniska, podczas gdy Al' Warda odeszła na kilka metrów i położyła się na ziemi, pod głowę podłożyła sobie zwiniętą kurtkę. Dość szybko ogarnął ją sen.
Crips żałował, że kobieta go obudziła, przerywając ten błogi sen. Przez około pół godziny spoglądał na śpiącą nieopodal Rose, wspominając sen. Wyobrażał sobie różne możliwe zakończenia tego seksualnego aktu.
Cris spał jak zabity, od czasu do czasu zdarzyło mu się chrząknąć przez sen.
Wydawało by się, że nic nie jest w stanie zakłócić spokoju nocy, nic z wyjątkiem krzyku Thomasa.
- Richard! - wrzasnął Tom budząc się nagle. Usiadł i próbował rozmasować skronie. Czuł pulsujący ból głowy, miał wrażenie, że zaraz rozsadzi mu czaszkę. Jego ciało zaczęło się napinać, a na ciele zaczęły ujawniać się znajome bohaterom żyły.
Bruno, widząc co się dzieje, wstał i ruszył szybko w kierunku Archera. Także Crisa obudził ten wrzask. Wstał zdezorientowany, nie wiedział za bardzo co się dzieje. Jednak nim obaj zdążyli cokolwiek zrobić sytuację opanowała Róża wbijając w szyję Toma strzykawkę ze środkiem uspokajającym.
- Już po wszystkim - rzekła spokojnym, nieco zmęczonym głosem, po czym przyjrzała się twarzy Toma a jej twarz przybrała zaniepokojony wyraz. Dotknęła czoła mężczyzny. Miał gorączkę i był przepocony, w poświcie ogniska dostrzegła ciemniejsze miejsca na twarzy Kane'a. Wyjęła ze swojego plecaka małą latarkę na baterię i poświeciła na twarz. Archer miał czerwone plamy, jakby oparzenia. Kobieta szybko zdjęła mu bluzę i koszulkę żeby spojrzeć na resztę ciała. Wyglądała podobnie.
- Czy on był ostatnio chory? - spytała zaniepokojona, lecz Bruno i Cris zaprzeczyli. Al' Warda zastanawiała się co może być przyczyną tych plam. Z tego co usłyszała od naukowców Zakonu agresja to jedyny skutek uboczny serum.
Więc co to może być zastanawiała się.
Bruno podszedł by przyjrzeć się bliżej plamom, gdy to zrobił przeraził się.
- One wyglądają jak lekkie oparzenia popromienne - wyszeptał. - Ale skąd one się u niego wzięły?
- W tych stronach promieniowania nie ma od dziesiątek lat. To raczej nikłe prawdopodobieństwo, by uległ napromieniowaniu. Jego ciało powinno się regenerować. Chyba, że to choroba wewnętrzna. Odniósł jakieś rany ostatnio?
Mężczyźni opowiedzieli jej o jego ostatnim trybie życia.
- Raczej nie odnosił obrażeń odkąd podaliśmy mu ten specyfik - zakończył opowieść Bruno.
- A wcześniej?
- Zaatakował go twój kumpel, już zapomniałaś? - rzekł Cris. Mimo, że lubił kobietę to nie mógł zapomnieć tego co zrobił jej towarzysz.Kurwa przecież to był jego brat, jak tak można. przypomniał sobie Cris.
- Jeszcze jest ta bestia, z którą walczyliśmy u tej kobiety - przypomniał Bruno.
- Bestia? - spytała zainteresowana asasynka. Bruno streścił krótko przebieg walki.
- Czy go pojebało do końca! Życie mu nie miłe? Jak mogliście pozwolić, by to coś wbiło mu te szpony. - Kobieta była zaskoczona swoją reakcją. Od kiedy tak zależy jej na innych? Szybko się otrząsnęła.
- To może być jakieś zakażenie. Nie mamy czasu, musimy jak najszybciej ruszać. Mój mistrz mnie zabije, jeśli wasz przyjaciel nie przeżyje.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Maj 30, 2015 9:15 am

Zgasiliśmy ognisko i bezzwłocznie wskoczyliśmy na nasze rowery. Zarówno Cris jak i Bruno zdążyli się wyspać, czego nie mogła powiedzieć Róża, która objęła pierwszą wartę. Jako asasynka była przygotowana na taką ewentualność, więc wyjęła z kieszeni pigułkę i szybko ją połknęła, popijając łykiem wody. Nie umknęło to uwadze Cripsa, który nie omieszkał się spytać o ten specyfik. Rose odpowiedziała mu, że to kofeina. Po chwili, już pędzili – śpiesząc się powoli - do miejsca swojego przeznaczenia. Nocny wiatr dmuchał na nas swym chłodnym oddechem i smagał nasze włosy, które tonęły w mroku, tylko lekko rozjaśnionym przez dziesiątki, a może setki migających gwiazd. Nim się spostrzegliśmy, niebo przybrało czerwonawej barwy, a my mieliśmy okazję widzieć słońce, wstępujące na niebiański tron.
Przemierzaliśmy pustynię, jadąc niemal bez wytchnienia, robiąc sobie tylko krótkie przerwy, tak jak wcześniej ustaliliśmy. Śpieszyliśmy się, więc gdy nieopodal dostrzegliśmy RadSkorpiona, postanowiliśmy go ominąć. Walka zajęła by nam więcej czasu, niż lekkie skorygowanie kursu, do którego się skłoniliśmy. Pustynia była w zasadzie morzem piasku, raz twardo ubitego, raz przypominającego wielką piaskownicę. Większość roślinności jaką spotkaliśmy, to cierniste krzewy, a rzadziej kaktusy, stanowiące jedno z niewielu źródeł wody na tym słonecznym i piaskowym piekle. Jedynym ratunkiem przed niemiłosiernymi promieniami słońca, były rzadko rozstawione ruiny, pojedynczych budynków i opuszczone ziemianki, często zamieszkane przez bestie. Inną alternatywą są skorodowane wraki samochodów, które często nagrzewają się do ogromnych temperatur, więc nawet w ich cieniu czuć ciepło rozgrzanego metalu. O dziwo niektóre mutanty upodobały sobie takie otoczenie, więc nigdzie nie jest do końca bezpiecznie i zawsze trzeba być ostrożnym. Większość osób to wie, a mimo to można często na pustyni spotkać ludzkie szczątki. Jednak gorsze od mutantów są pustynne bandy, żądnych krwi zabijaków. To oni są głównymi kelnerami, serwującymi truchło dla mięsożernych smakoszy. A Cris? Cris smakował się tylko w widoku Rose. W jej kruczoczarnych włosach, falujących przy gorącym powiewie wiatru. W jej uśmiechach ulotnych jak powiew, sprawiających, że serce mu goreje. W jej idealnych proporcjach, stworzonych według boskiego schematu, gdzie wszystko jest dokręcone do ostatniej śrubki. Co za dobro płynie od boskiego kowala i jubilera, że stworzył taki skarb, że zesłał na ziemię te złotka, ten diament. Tak! Diament, który sprawia, że zegarek kwarcowy, dzieło geniusza, idealnie bije, wskazując właściwy czas. Tak! To idealny czas, bo serce Crisa bije właściwie tylko dla Rose. Rose, Rose, moja piękna Rose – myśli Maga, krążyły wokół Róży, tak jak krąży dobrze naoliwiony tłok... a tłok myśli sprawiał, że Cris miał miej oliwy w głowie. Słowa krążyły, wyobrażenia krążyły, nogi krążyły, wprawiając rower w ruch, tak że Mag nawet nie zauważył, że na horyzoncie, wśród wieczornych mroków widać setki światełek.
- To jest Fortress City – rzekła Róża, gdy dojrzeliśmy odległe miasto.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimePią Cze 05, 2015 1:03 am

W miarę jak wędrowcy zbliżali się do miasta, robiło się coraz jaśniej. Róża wyjaśniła mężczyznom swój plan.
- Strażnicy już mnie znają, ale was nie. Nie damy rady za dnia prześlizgnąć się do miast dlatego też musicie siedzieć cicho i pozwolić mi mówić. Jesteście wędrowcami, którzy uratowali mnie przed bandytami, a wasz kumpel schlał się ostatniej nocy do nieprzytomności. Zaprosiłam was do siebie, byście odpoczęli po podróży. Nikt nie wie o zabójcach i nikt ma się nie dowiedzieć, jeśli, którykolwiek z was cokolwiek wypapla gwarantuję że umrzecie w męczarniach. Mój mistrz zna się na torturach. A teraz wybaczcie, muszę przebrać się w codzienne ubranie.
Róża odeszła na kilka metrów i wyjęła z torby spodnie, koszulkę i bluzę bez kaptura. Zdjęła swoje czarne ubranie, a oczom mężczyzn ukazało się zgrabne ciało kobiety. Nosiła na sobie szarą bieliznę, a jej skóra pokryta była licznymi bliznami. Szybko się przebrała po czym wróciła do mężczyzn. Po kilkuminutowym odpoczynku ponownie ruszyli w drogę. Kane cały czas był nieprzytomny, a jego stan pogarszał się z każdą chwilą.
- Pod wieczór powinniśmy dotrzeć - rzekła Róża.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Cze 06, 2015 7:27 pm

Było późne bardzo popołudnie, a nawet wieczór, gdy dojeżdżali do obrzeży wielkiego miasta. Od pewnego czasu jechali po twardo ubitym piachu, tworzącym komfortową drogę dla różnych pojazdów naziemnych. Owa droga łączyła się z asfaltową, która jak się zapowiadało, wypełniała wszystkie drogi miasta.
Pozostawiliśmy za sobą pierwsze, potężnie wyniszczone od wybuchów budynki, które znajdowały się po obu stronach drogi, którą jechaliśmy, gdy nagle zapaliły się reflektory i zaczęły nas oświetlać.
Mijając kilka ruin na obrzeży miasta, Bruno dostrzegł, że z ich okien wystają karabiny i kilka żołnierskich hełmów. Budynki stały porozrzucane kilka, do kilkunastu metrów do siebie, tworząc prawdziwy system strażnic i ścianek prowadzących do miasta. Za nimi mogli się schować czatujący żołnierze.
Niestety mocne światło skierowane na nas i niemal całkowity jego brak wokół, sprawił, że nasza ekipa nie mogła się doliczyć żołnierzy w oknach i na dachach.
- Stać! Kto jedzie? - Ryknął dźwięk, wypowiadany przez megafon.
Róża odpowiedziała im, że to ona, a my ją ochroniliśmy, na co my potwierdziliśmy bajeczkę zgodnie z ustaleniami.
Gdy jechaliśmy dalej, wkraczając na dość dobrze oświetloną ulicę, Rose przytoczyła kilka faktów na temat miasta, w tym ilość mieszkańców i liczebność poszczególnych grup społecznych.
Cała nasza trójka była zaskoczona tym miastem. Jego zorganizowaniem, technologią i zasobnością. Do tej pory spotykali tylko mniejsze lub większe osady, a ich zsumowana liczba mieszkańców i tak nie dorównywała, tej zgromadzonej tutaj. Do tego bary, sklepy, kasyno, centra rozrywki, hotel, więzienie, posterunki wojskowe, fabryki, szklarnie, ogródki uprawne oraz szpital z prawdziwego zdarzenia. Te wszystkie dobrodziejstwa są dostępne, dla każdego kto ma gamble.
Zaskoczeniem było również, że miasto ma własną walutę pieniężną. Przy tej liczbie mieszkańców to w sumie nie powinniśmy się dziwić, ale i tak to zrobiliśmy. Do tego w mieście znajduje się świetny warsztat samochodowy, więc każdy przy forsie, może sobie podrasować starą lub nowo zmajstrowaną furę.
Bruno się zdziwił, że trzeba chodzić po chodniku, czego wcześniej nie robił. Ulica była przeznaczona dla samochodów, motocykli i rowerów, a pod nią ciągnęły się sprawne kanały. W mieście znajdował się również spory, zielony park pełen różnych drzew, roślin i ławeczek.
Czemu cały świat nie wie o tym miejscu? – pomyślał Mag – No tak, pustynia jest mało gościnna i większość turystów, którzy mają szczęście tu dotrzeć, giną mim poniosą informację do innych wiosek i osad.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Cze 06, 2015 8:26 pm

Róża zaśmiała się sucho.
- Kto powiedział, że nie wiedzą o tym miejscu? Ze wschodu i zachodu odwiedzają nas karawany kupieckie i handlują z naszymi kupcami. To, że nie wszystkie docierają do miasta z powodu gangów i bandytów to inna sprawa. Prawdę powiedziawszy nasi naukowcy próbują uruchomić połączenia satelitarne, żebyśmy mogli skontaktować się ze światem, ale puki co nieudolnie.
Szliśmy główną drogą lecz już po chwili gdy tylko żołnierze i ludzie zniknęli z horyzontu skręciliśmy w jedną z bocznych uliczek. Róża prowadziła nas labiryntem bocznych alejek. Szliśmy chyba z dobrą godzinę nim dotarliśmy na drugą stronę miasta. Ulżyło nam, gdy kobieta powiedziała, że jesteśmy na miejscu. Była już noc, na czarnym niebie nie było widać ani jednej gwiazdy, jedynym ciałem niebieskim była pełna tarcza księżyca. Staliśmy przed kilkupiętrowym starym budynkiem, który wyglądał jakby miał się za chwilę zawalić. Róża otworzyła drzwi i weszliśmy do środka.
- Tu musimy zostawić pojazdy. Nie bójcie się, nikt tu się nie zapuszcza, więc nikt ich stąd nie ukradnie.
Róża zamknęła drzwi od środka, w środku budynku było ciemno. Kobieta znalazła klapę w podłodze i ją otworzyła. Wchodźcie i wnieście swojego kupla. Bruno i Cris wykonali polecenie, szli ostrożnie gdyż chody nie były oświetlone. Kobieta ich wyprzedziła. Na dole czekało dwóch asasynów. Kobieta krótko z nimi porozmawiała, po czym jeden z nich gdzieś poszedł. Kobieta wyciągnęła trzy czarne worki i kazała mężczyznom założyć je na głowę.
- Ostrożności nigdy za wiele.
Mężczyźni zrobili o co prosiła, założyli też worek Kane'owi. Po chwili wróciło kilku asasynów wszyscy zakapturzeni i zaczęli prowadzić nas krętymi podziemnymi tunelami.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Cze 06, 2015 8:56 pm

Nikt tu nie zagląda, więc rowerów nikt nie ukradnie... powiedziała. Na dodatek zamontowałem blokadę, łańcuchową – rozmyśla Mag - ale metal można przepiłować, przeciąć, stopić, skruszyć. Ktoś może tez odkręcić koła, lub zarąbać całość, bez walki z blokadą. Niedługo muszę pomyśleć nad jakimś lepszym zabezpieczeniem, alarmami, czy pułapką... a może nabędziemy inny, lepszy pojazd.
Cris pewnie rozmyślał by jeszcze trochę, gdyby nie to, że musiał teraz włożyć worek na swoją głowę. Kto by pomyślał, że dziewczyna każe im to zrobić – przecież widzieli już, który to budynek, ale jak przypuszczał, musieli jeszcze pokonać labirynt korytarzy. Wszyscy czekali z ciekawością na moment, gdy dotrą do miejsca przeznaczenia i będą mogli zdjąć z głów worki. W sumie to wszyscy chcieli w końcu, porządnie odpocząć.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Cze 06, 2015 9:57 pm

Po pewnym czasie się zatrzymali, usłyszeli otwieranie drzwi. Asasyni popchnęli ich do przodku po czym drzwi się zamknęły. Ściągnęli worki. Znajdowali się w niewielkiej sali. Przed nimi stał tron a na nim siedział mężczyzna. Miał co najmniej czterdziestkę na karku. Włosy miał krótko ostrzyżone, na twarzy dwu-trzydniowy zarost. Ubrany był jak wszyscy asasyni z tym, że jego ubranie było lekko ćwiekowane.
- Witajcie mam na imię Akuma no atama jestem przywódcą tej gildii zabójców. Wasz towarzysz jest badany w tej chwili przez naszych specjalistów. Mamy zamiar wyleczyć waszego przyjaciela z jego hmm dolegliwości. Z tego co wiem jest w kiepskim stanie, więc nie wiem kiedy będziecie mogli go zobaczyć. Muszę prosić was o pozostanie tutaj, w naszej siedzibie. Mieszkańcy nie wiedzą o naszym istnieniu i wolelibyśmy by tak pozostało. Będziecie w pomieszczeniu, nie zamkniemy was, ale wolałbym byście nie kręcili się po tym miejscu. Jest to prawdziwy labirynt i nie chciałbym byście się gdzieś zgubili, tym bardziej, że nie wszyscy członkowie wiedzą o waszej obecności, nie chciałbym by was zaatakowali jako, hmm intruzów.
Mężczyźni spojrzeli po sobie podczas gdy Asasyn kontynuował.
- O, wybaczcie mi. Możecie mi mówić "Demonie" tak tłumaczy się moje imię, japoński i arabski może być wam obcy to takie starodawne języki. Myślę, że będziemy mogli się bliżej poznać przy kolacji. Z pewnością jesteś potwornie głodni i okropnie zmęczeni, dlatego też po kolacji jeden ze sług zaprowadzi was do sypialni.
Demon dał znak jednemu z asasynów i rzekł:
- Zaprowadźcie gości do sali jadanej, za kilka minut dołączę do nich mam tu jeszcze pewne sprawy do omówienia.
Asasyn ukłonił się mężczyźnie po czym wskazał Bruno i Crisowi drzwi. Mężczyźni wyszli i poszli korytarzem w lewo, tam weszli przez dwuskrzydłowe drzwi. Znaleźli się w długiej sali z drewnianym prostokątnym stołem. Był zastawiony szklanymi naczyniami i stalowymi sztućcami. Wokół stały dwadzieścia dwa krzesła.

***

Akuma wezwał Akuma no Yona me i kazał mu obserwować z ukrycia przybyszów.
- W razie jakichś większych problemów po prostu ich zabij.
Akuma no Musume swojej córce nakazał by pilnowała naukowców a szczególnie tego by nikt im nie przeszkadzał w badaniach. Następnie udał się na kolację.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimePon Cze 08, 2015 8:47 pm

- Mmm... ale ten schabowy jest dobry – rzekł Bruno, zanim do końca przeżuł to co miał w buzi.
- Rzeczywiście smaczny – odrzekł Mag. - Spróbuj tej sałatki? - uniósł szklaną miskę, po tym jak dołożył sałatkę na talerz, obok innych elementów swojej wieczerzy.
Obaj się cieszyli, ponieważ dawno nie jedli czegoś naprawdę dobrego. Głównymi składnikami ich pożywienia były różne robaki, zaspokajające zapotrzebowanie na białko, oraz rośliny poprawiające smak potraw z jednej strony i z drugiej, będące skarbnicą różnych składników odżywczych. Ze smaczniejszych potraw można było wymienić różne pieczenie z ptaków i innych napotkanych zwierząt. Nie zawsze mieli ze sobą przyprawy, które gdzieniegdzie osiągały zawrotne ceny. Tak to jest w obecnym świecie, że ludzie pozbawieni skutecznej dystrybucji i logistyki, mają nadwyżki lub niedobory pewnych towarów, a przez to jeden produkt może osiągać zadziwiająco różne ceny, w każdym z miejsc.
Teraz jednak nie musieli się martwić o jakość pokarmu, ponieważ ten był dobrze przyprawiony, przyrządzony i zaserwowany. Nic tylko cieszyć podniebienie.
Zarówno Bruno, jak i Cris byli ciekawi, czego ciekawego się dowiedzą od Demona na temat Toma, jego dolegliwości, a także na temat tego miasta, a nawet samej gildii. Obaj pytali ostrożnie, nie chcąc narazić się zabójcy.
Byli trochę zawiedzeni, że nikt nie oprowadzi ich po mieście, gdzie mogli by nabyć przydatne przedmioty i towary, a także skorzystać z różnych usług. Kto wie, może później będą mieli taką możliwość. Nie ma co gdybać, przyszłość przyniesie odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSro Cze 10, 2015 2:16 pm

- To miło, że smakuje wam kolacja - rzekł Demon wchodząc do jadalni, następnie podszedł do stołu i zasiadł na jego krańcu.
- Jak was zwą? Wybaczcie, że nie dałem okazji wam się przedstawić wcześniej, ale myślę, że teraz jest świetny moment byśmy się lepiej poznali.
Bruno i Cris przedstawili się po czym znów zaczęli delektować się kolacją.
- Jak widzicie, pomimo tego, że się ukrywamy wiedzie nam się znakomicie - rzekł Akuma upijając ze szklanego kielicha łyk czerwonego wina.
- Czego chcesz od Thomasa? - spytał nieco podejrzliwie medyk.
- Chcę mu tylko pomóc, wyleczyć go ze skutków ubocznych działania specyfiku, które zostało mu podane, jak przypuszczam - mężczyzna wskazał otwartymi dłońmi w kierunku bohaterów - przez was.
- Co zrobicie gdy już wam się uda go wyleczyć? - zapytał z ciekawością Cris.
- To zależy od was, od tego jak będziecie się zachowywać - odparł asasyn. - To może dziecinnie, jednak weźcie pod uwagę fakt że jesteście tu obcy. Musimy być pewni, że tajemnica naszej gildii będzie bezpieczna.
Mężczyzna wziął kawałek pieczywa i ogryzł spory kęs. Następnie chwycił, coś co przypominało kiełbasę i odkroił kawałek i zaczął jeść.
- A co zrobicie z bratem Toma? - spytał Bruno.
- Kim? - odpowiedział pytaniem.
- Ten asasyn, któremu też zaaplikowaliście ów specyfik jest bratem naszego towarzysza.
Demon zachował pokerową twarz choć był zaskoczony tą informacją.
Skąd oni to do cholery wiedzą zastanawiał się. Wtem przyszła mu na myśl tylko jedna osoba Al Warda. Nie dość że przyprowadziłaś obcych to jeszcze zdradziłaś im tajemnicę jednego z nas.
- Wiemy, że wypraliście mu mózg i o niczym nie pamięta - kontynuował Bruno.
Ten sekret też im zdradziłaś Akuma był coraz bardziej wściekły mimo to na jego twarzy zawitał udawany uśmiech.
- Chodzi wam o Al Sa-Fra. Zapewniam was, że gdy zgłosił się do nas z prośbą o pomoc, nie wiedzieliśmy że ma brata. Powiedział nam że jest sierotą i że wpadł w kłopoty i prosił nas o pomoc. Pomogłem mu zniknąć w zamian miał rozpocząć u nas naukę i stać się jednym z nas. O tym ,że ma brata dowiedziałem się dopiero po waszym spotkaniu z moimi asasynami. -
Mężczyzna starał się brzmieć przekonującą, co do tej pory szło mu wręcz idealnie.
- Niestety osoba, którą był mój asasyn już nie istnieje. Tak, zaprogramowaliśmy mu nowa osobowość, a starą usunęliśmy. Dzięki temu moi asasyni nie rozpraszają się podczas wykonywania zadań i jak dotąd nikt z nich nie zginął. Nie mniej jednak, gdybym wiedział wcześniej, że Al Sa-Fra ma rodzinę, nigdy bym go nie przyjął w nasze szeregi. Szukamy sierot, osób które nie mają rodzin ani domu i pomagamy im. Dajemy dach nad głowa, żywimy, stajemy się ich rodziną i dajemy im cel. -
Bruno był zaskoczony szczerością Demona, jednak nie do końca wierzył w tą historyjkę.
- Jest już późno, więc wybaczcie, ale udam się na spoczynek. Wam też radzę powoli kończyć i iść spać, dzień zaczynamy o piątej rano, a już prawie północ. Dobranoc. -
Mężczyzna wyszedł z jadalni i udał się do swojej komnaty.
Bruno i Cris zostali a wraz z nimi dwóch asasynów pilnujących wejścia.

***

Thomas otworzył oczy, nie wiedział gdzie jest ani co się wokół niego dzieje. Miał zawroty głowy i mdłości. Powoli docierały do niego strzępki otoczenia, dźwięki i obraz. Stawały się coraz wyraźniejsze aż w końcu przebudził się całkowicie. Rozejrzał się ale czuł że coś jest nie tak. Ręce i nogi miał przymocowane do łózka, na którym leżał. Pokój był jasny i oświetlony, dostrzegł regały z fiolkami, probówkami i innym sprzętem laboratoryjnym.
- Gdzie ja jestem? - spytał sam siebie.
- W końcu się obudziłeś - rzekł damski głos.
Tom go nie rozpoznawał. Z cienia wyszła kobieta, była ubrana jak ta kobieta, która po niego przybyła. Jest zabójcą pomyślał Kane. Zaczął się niespokojnie wiercić, ale nie mógł się uwolnić.
- Spokojnie żołnierzyku. - kobieta się zaśmiała. - Nie zrobię ci krzywdy. - podeszła do łóżka. Archer dopiero teraz mógł się jej przyjrzeć, blada cera, długie blond włosy zaplecione w warkocz, niebieskie, niemal błękitne oczy spoglądające wprost w jego. Kobieta uśmiechnęła się uwodzicielsko. Żołnierz nie wiedział co się dzieje.
- Kim...? - próbował zapytać, ale kobieta położyła palec na jego ustach.
- Ciii, nic nie mów. Popsujesz cały nastrój, tygrysie.
Tom był w szoku, był przykuty do łózka a ona z nim flirtowała? Kiedy ostatnio był przywiązany do krzesła był torturowany, a teraz? Chyba że to jakiś nowy rodzaj tortur.
Kobieta zaczęła dłoniami dotykać jego muskularną klatę. Dopiero teraz, gdy poczuł jej ręce na swej skórze uświadomił sobie, że jest prawie nagi. Na sobie miał tylko czarne bokserki. Poczuł, że krew odpływa mu z większej głowy to tej mniejszej. Poczuł przyjemność płynącą z jej dotyku.
Czarne? mężczyzna był zaskoczony, pamiętał, że miał na sobie szare majtki.
- Pozwoliłam sobie zmienić ci bieliznę, tamte były przepocone i śmierdziały - rzekła kobieta lekko rozbawiona. Po czym szepnęła mu cicho do ucha.
- Umyłam też każdy centymetr twojego ciała, mam na dzieję, że nie jesteś na mnie zły.
Kobieta udawała na twarzy skruchę i niewiniątko.
- Nie jesteś prawda? - Kobieta zaczęła palcem sunąć po jego nabrzmiałym sprzęcie.
- W co ty pogrywasz? Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś do cholery?
Na twarzy kobiety pojawił się grymas. Gdy Tom się jej przyjrzał stwierdził że jest nieziemsko atrakcyjna, a ten grymas był całkiem uroczy.
- Wy faceci potraficie wszystko spieprzyć - rzekła po czym usiadła na krześle zakładając nogę na nogę.
- Jestem córką Demona. Jesteś w siedzibie naszej gildii i jesteś przystojny - odpowiedziała mu kobieta - No z wyjątkiem tych blizn.
- Czy możesz mnie uwolnić? - zapytał Kane, ale kobieta pokręciła przecząco głową. Do sali przyszedł jakiś mężczyzna w białym kitlu.
- O już się obudziłeś, to dobrze, musimy porozmawiać o twoim zdrowiu. - zwrócił się do Kane'a po czym odwrócił się w stronę kobiety, czy możesz nas opuścić? Muszę wykonać kilka badań.
Kobieta niechętnie wstała i podeszła do łózka na którym leżał Tom, pocałowała go lekko w usta przygryzając jego dolną wargę. Tom był zaskoczony, ale nowo przybyły nie wyglądał na zaskoczonego.
- Zdrowiej szybciutko żołnierzu, moje łoże jest wygodniejsze niż te szpitalne. - szepnęła mu na ucho po czym wyszła.
- Przepraszam za nią, jest córką założyciela gildii i ma swoje kaprysy. Mam nadzieję, że nie była natarczywa.
Kane przypomniał sobie jak dotykała jego krocza i pożałował, że zareagował tak nieprzyjemnie A mogło być tak przyjemnie. pomyślał.
- Nie, nie była.
Naukowiec kątem oka dostrzegł wzwód żołnierza.
- Z pewnością, nie była - rzekł z rozbawieniem. Thomas nie wiedział co rozbawiło mężczyznę, ale po chwili uświadomił sobie sobie co to było, a jego twarz przybrała barwę buraka.
- Nie ma się czego wstydzić - rzekł nadal rozbawiony gość. - Kilka lat temu pewnie sam bym zareagował podobnie.
Tom dopiero teraz dostrzegł siwiznę na głowie mężczyzny.
- Co mi jest? - spytał Tom.
- Biorąc pod uwagę okoliczności i objawy, a także badanie w całą pewnością mogę stwierdzić, że to zaraza, mutacja.
- Że co, jakim cudem.
- Pazury wbite przez zwierzę spowodowały przedostanie się do twojego organizmu bakterii. Na całe szczęście Krew Archanioła spowolniła mutację, ale niestety nie wyleczyła jej. Ale nie martw się, już pracujemy nad lekiem. Nie wiem ile nam to zajmie, ale będziemy starali się podtrzymać Cię przy życiu.
- Też mi pocieszenie, a co w moimi towarzyszami?
- Za pewne już śpią, nie martw się o nich, są bezpieczni.
Tomas odetchnął z ulgą. Naukowiec pobrał od Archera krew i zaczął ją badać.
- A to ciekawe - rzekł po chwili.
- Co? spytał zainteresowany Tom, ale mężczyzna wyszedł pospiesznie z pokoju.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimePon Cze 15, 2015 10:38 am

Zarówno Bruno jak i Cris leżeli już na materacach ułożonych na ziemi obok siebie. Wcześniej mieli okazję się umyć, a teraz znajdowali się w niewielkim pomieszczeniu, w którym zmieścił się jeszcze mały stoliczek, dwa krzesła i średnich skrzynia, która mogła posłużyć za dodatkowe siedzisko przy stole. Pokoik nie miał okien i był oświetlany dużą lampą naftową, która pozwalała dostrzec szare, betonowe ściany.
Obaj bohaterowie nie czuli się tu zbyt dobrze, pomimo miękkiego materaca i smacznej strawy. Byli poniekąd więźniami w tym podziemnym labiryncie i nie mogli się swobodnie poruszać, lecz na razie postanowili zaakceptować ten stan rzeczy. Ich obecną przestrzenią, w której mogli bezproblemowo chodzić, był niewielki korytarz prowadzący z ich pokoju do ubikacji i łazienki z prysznicem. Każde z tych pomieszczeń w pierwszym spojrzeniu ujawniło swój surowy stan.
Zmęczeni podróżą towarzysze szybko zapadli w głęboki sen i wstali dopiero, gdy do ich pokoju zaczął ktoś pukać, a następnie wszedł i uraczył ich głębokim, męskim głosem.
- Już rano. Zbierajcie się na śniadanie, ja poczekam przed drzwiami  – powiedział asasyn.
Crips i Mag byli ciekawi przebiegu ich dzisiejszego dnia. Nie wiedzieli co mogliby tu robić, ani co będą musieli. Byli również ciekawi kiedy zobaczą Toma i w jakim jest teraz stanie.
Szybko się ubrali, by nie kazać mężczyźnie czekać, po czym wrzucili plecaki do skrzyni i wyszli na  korytarz, by ruszyć w kierunku sali jadalnej.
Cris zastanawiał się kiedy zobaczy Różę, która zauroczyła go od pierwszego spotkania. Czół w jej obecności napływ endorfin i nie mógł się doczekać, kiedy znów ją ujrzy. Czekał na dobry moment by się do niej zbliżyć. Nie zastanawiał się nad przyszłością, ale chciał by była to ich wspólna przyszłość. Nie wiedział jednak, czy kobieta odwzajemni jego uczucia i to go trochę męczyło. Postanowił jednak się nie zadręczać czarnowidztwem i nie prorokować. Bruno też myślał o Róży jednak miało to bardziej związek z jego poprzednim snem, niż z jakąś sympatią. W sumie był ciekaw czy nie ma tu więcej podobnych dziewczyn, bo jeśli są to te miejsce zacznie mu się całkiem podobać. Po chwili marszu znaleźli się przed jadalnianymi drzwiami.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSro Cze 24, 2015 10:15 pm

Młody asasyn zbliżył się do komnaty Córy Demona, była już późna noc, ale Yona me niósł bardzo ważną wiadomość. Wiedział, że nie jest śledzony, gdyż sam był zwiadowcą i szpiegiem i potrafił przemknąć się niepostrzeżenie nawet między Kage.
Rozległo się ciche pukanie, budząc Musume. Była wściekła, kto śmiał zakłócać jej sen. Wstała, ubrana w długą do kolan, białą koszulę nocną. Włosy miała tym razem rozpuszczone, sięgały jej poniżej pasa. Sięgnęła po sztylet ukryty pod poduszką i podeszła do drzwi.
- Kto tam? - zapytała nim otworzyła.
- To ja. - Kobieta poznała ten cichy głos, dlatego też otworzyła drzwi i wpuściła chłopaka do pokoju.
- Czego chcesz, czy to, aż tak pilne że nie mogło czekać do jutra? - zapytała, nadal lekko poddenerwowana.
- Twój brat wraz z resztą Kage chce dokonać zamachu na Demonie. Podobno przed tą niszczycielską wojną gildia nazywała się Ligą Zabójców i zrzeszała tysiące asasynów i twój brat ubzdurał sobie, że Kage powinni odbudować Ligę.
Kobieta nie dowierzała. Nie byłby zdolny zabić swojego ojca. Potrząsnęła przecząco głową.
- Nawet jeśli zdobyłby się na ten czyn to jest za słaby, nikt nie pokona Akumy.
- Nawet jeden z braci, z Krwią Archanioła? Dobrze wiesz, że on umie przekonywać ludzi, jeśli uda mu się to Akuma zginie.
Dziewczyna była w szoku. Wiedziała, że Yona me mówił prawdę. Zawsze był niezwykle wierny Demonowi i jej, głównie dlatego, że był w niej zauroczony, choć dziewczyna już dawno powiedziała mu, że nic do niego nie czuje. Jeśli poinformuje o tym Akumę, to jej brat może się domyślić co się dzieje. Innym asasynom, też nie może ufać, Son of the Demon już mógł niektórych z nich przekonać do swej racji, może nawet straż przyboczną Demona.
- We dwoje nie damy rady ich powstrzymać - rzekła po namyśle kobieta.
- Nie możemy nikomu innemu ufać, każdy z asasynów może być zdrajcą. - odparł chłopak.
Kobiecie przyszła na myśl jedna osoba Al Warda, była starsza od niej, później zaczęła naukę w gildii, dlatego też była uczennicą Córy. Z czasem kobiety się zaprzyjaźniły i bardzo do siebie zbliżyły.

***

Pewnego dnia gdy Musume przygotowywała się do misji, do jej komnaty wśliznęła się jej uczennica. Zaczęły ze sobą rozmawiać i Al Warda prosiła by jej mistrzyni zrezygnowała z misji, bała się, iż ta może nie wrócić. Od jakiegoś czasu Córka Demona domyślała się że jej uczennica się do niej przywiała, a teraz miała dowód. Przytuliła kobietę na pocieszenie, w pewnym momencie poczuła jej usta na swej skórze. Poczuła przyjemny dreszcz podniecenia, odsunęła się delikatnie uniosła lekko podbródek kobiety i ją pocałowała. Objęła kobietę w pasie i przyciągnęła do siebie, całowały się przez chwilę, po czym Al Warda wsunęła swój język w usta kochanki. W tym momencie jej mistrzyni oprzytomniała.
- Nie wolno nam - rzekła stanowczo.
Kobieta przez chwilę próbowała ponownie uwieść Musume lecz ta krzykiem kazała jej się wynosić z komnaty.
Więcej sytuacja się nie powtórzyła, a Córka Demona zrezygnowała z uczenia kobiety.

***

Gdy wspomnienia wróciły, Córka Demona poczuła znajome uczucie pragnienia i coś jeszcze. Wilgoć między nogami, uświadomiła jej jak bardzo pragnie tej kobiety. Zamknęła oczy, a przed oczami pojawiły się obrazy, jej naga uczennica rozpalona do granicz możliwości, pragnąca tylko jej. Po chwili obraz rozpłynął się i przed nią pojawiła się rozmyta twarz mężczyzny. Wyobraziła sobie przez chwilę jak czuje jego przywodzenie w sobie. Twarz stopniowo przybierała znajome rysy.
- Brat Al Sa-Fra - wyszeptała.
- Co? - zapytał młodzieniec. Nie wiedział co się dzieje z Córą Demona, wyglądała jakby śniła na jawie, jej ciało prężyło się a twarz wyrażała przyjemność. Pytanie wyrwało dziewczynę z zadumy. Szybko się otrząsnęła.
- Jutro rano masz przyprowadzić tych obcych, których przyprowadziła Al Warda.
- Nie ufamy naszym asasynom, a mamy zaufać obcym? - spytał zaskoczony chłopak.
- Myślę, że zrobią wszystko by ocalić towarzysza. Nie mamy innego wyjścia, jeśli oni nam nie pomogą to już nikt tego nie zrobi. A teraz idź spać. Tylko tak by cię nikt nie widział.
Chłopak zrobił tak jak nakazała mu dziewczyna. A kobieta leżała rozmyślając. Nie dała rady już zasnąć.

Rankiem Yona me udał się na poszukiwanie owych obcych. Dostrzegł ich przed Jadalnią w towarzystwie jednego z członków straży przybocznej Demona. Założył kaptur i podszedł do nich. Rzekł do asasyna kilka słów w nieznanym języku, a ten ukłonił się i odszedł.
Bruno i Cris nie wiedzieli kim jest ten nowy niski asasyn, z początku pomyśleli, że to jakiś dzieciak, ale gdy asasyn mu się ukłonił uznali, że to ktoś ważny.
- Wy dwaj, macie iść ze mną - rzekł. Mężczyźni nie chcieli sprawiać kłopotów dlatego też posłusznie ruszyli za asasynem.
Po kilku minutach pieszej wędrówki zatrzymali się przed jakimiś drzwiami. Asasyn zapukał, a po chwili kobiecy głos rzekł żeby weszli.
Znaleźli się w jasno oświetlonej komnacie, trochę większej niż ta, w której spali. Była tam wysoka szafa, dwuosobowe łoże, kufer oraz stolik z dwoma krzesłami. Na jednym z nich siedziała młoda, piękna kobieta. Jej blond włosy splecione w warkocz opadały za oparcie krzesła.
- Miło, że przyszliście - rzekła kobieta i odwróciła się w ich stronę.
- Wybaczcie, że was sprowadziłam w ten sposób, ale mam dla was propozycję. Od was zależy, przyszłość gildii i życie waszego towarzysza.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSro Cze 24, 2015 11:26 pm

Zarówno Bruno jak i Cris przyglądali się otoczeniu, które przemierzali starając się tworzyć plany miejsca w swojej głowie. Nigdy nie wiadomo co przesądzi o ich życiu, więc trzeba się zabezpieczać. Nie znali drogi na zewnątrz, ponieważ, gdy byli tu prowadzeni, szli dość długo i często zmieniając kierunek, zapewne był to celowy zabieg, który miał uniemożliwić samodzielne opuszczenie podziemnego labiryntu. Teraz byli zdani na łaskę i niełaskę gospodarzy, nie mając większych szans w razie ewentualnych komplikacji na ich drodze.
Gdy podszedł do nich mężczyzna i kazał za sobą pójść, obaj byli zaciekawieni o co chodzi, choć z drugiej strony mieli ochotę przystąpić już do smacznego – jak mniemali – posiłku. Trudno – pomyśleli. Miłą niespodzianką była postać, którą dostrzegli w pomieszczeniu. Bruno zaczął coraz bardziej się cieszyć z pobytu w tym miejscu. Brunetka, teraz blondynka – równie urodziwa jak jej koleżanka, którą wcześniej poznali. Rudej jeszcze brakuje. Oj, chyba Crisps będzie miał kolorowe sny!
- Miło, że przyszliście - rzekła kobieta i odwróciła się w ich stronę.
- Nam również jest miło - odpowiedział Bruno i uśmiechnął się zalotnie do kobiety.
Kolejne słowa kobiety zainteresowały go na tyle, że przestał się patrzeć na dwuosobowe łoże. Obaj usiedli do stołu.
- Przyszłość gildii? - Spytał zaintrygowany się Bruno.
- I życie naszego towarzysza? Słuchamy. - Dodał Cris.
Obaj patrzyli z zaciekawieniem na piękną kobietę, czekając, aż wyjawi im na czym polega owa propozycja. Czy naprawdę tak wiele zależało od ich decyzji? Czy będąc w obecnym położeniu, będą mieli wyjście inne niż te które ktoś im narzuci? Wszak mimo całej otoczki byli tu więźniami. Więziło ich nie tylko to, że nie znali drogi wyjścia ale także to, że musieli ocalić towarzysza – ich brata w tułaczce. Tyle razem przeszli. Te wszystkie przygody, niebezpieczeństwa i potyczki. To scementowało ich na całe życie. Musieli go uratować choćbym nie wiem co. Ta świadomość była zakorzeniona w nich tak mocno, że chyba nic nie było by w stanie im wydrzeć tej myśli. Święcie wierzyli, że cała trójka ma jeszcze do przeżycia wile przygód i jest to im pisane w gwiazdach. Wierzyli, że życie jest jak zaminowane pole, na którym większość min to tak naprawdę niewypały i straszaki. Teraz też nic nie wybuchnie! Są w nowym mieście, dowiedzieli się, że takie istnieją, kto wie co jeszcze uda im się odkryć? Jakie miejsca poznać? Co przeżyć? Odpowiedzi da przyszłość – tak wierzyli.
Tyłek Bruno twardo spoczywał na skrzyni, a on sam wpatrywał się w twarz blondynki, czekając na jej słowa. Cris siedział obok, delikatnie poprawiając swą bujną czuprynę.
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeSob Cze 27, 2015 10:00 am

- Kage, tak zwane cienie, to piątka najpotężniejszych i najlepszych zabójców gildii. Byli szkoleni przez samego Demona, gdy zaś ukończyli naukę sami uczyli nowych asasynów. Nie będę mówiła ich imion gdyż i tak ich nie zapamiętacie, dlatego też powiem wam tylko ich znaczenie. Otóż: Syn Demona, Córka Demona, Oczy Demona, Prawa Reka Demona i Lewa Reka Demona. Lewa i Prawa Ręka to doradcy naszego mistrza i zarazem dowódcy jego straży przybocznej. Obecny tu asasyn, ten który was przyprowadził to Oczy Demona, zajmuje się szpiegowaniem i zwiadem. Ja jestem Córką Demona, zostałam adoptowana przez Akumę, dlatego też Syn Demona, który jest jego rodzonym pierworodnym nienawidzi mnie. Syn Demona zajmuje się pozyskiwaniem członków na nowych asasynów. tyle wam wiedzieć potrzeba o nas. Oczy Demona powiedział mi, że Syn Akumy wraz z Prawą i Lewą Ręką chcą zabić Demona i sami rządzić gildią. Oczy zgodził się szpiegować dla mnie, a ze względu na to że również został zaproszony do zdrady ma taką możliwość. Asasyni, sami nie pokonają Akumy, jest zbyt potężny, dlatego też, chcą wykorzystać waszego przyjaciela i jednego z naszych asasynów, obaj są nosicielami specyfiku o nazwie Krew Archanioła, co pewnie już wiecie, Tylko oni na tą chwilę są w stanie zabić Mistrza. Syn zapewne już przekonuje innych asasynów by do niego dołączyli, dlatego też nie możemy ufać nikomu wewnątrz. Akuma nie może się o tym teraz dowiedzieć, gdyż jeśli jego syn dowie się, że coś podejrzewamy to może przyspieszyć zamach. Potajemnie ja wraz z Oczami Demona nauczymy was walczyć, byście mogli się obronić przed zwykłym zabójcą. Pomoże nam jedna z moich uczennic, której ufam. Będziemy potrzebowali waszego towarzysza, dlatego musimy okiełznać jego agresję.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimePon Cze 29, 2015 11:28 pm

I w ten właśnie sposób bohaterowie znaleźli się w środku niebezpiecznej intrygi. Rozpoczęła się śmiertelna gra, w której przegrana mogła oznaczać śmierć. Ich życie od zawsze było walką o przetrwanie i do tej pory szło im całkiem dobrze. Dawali sobie radę mimo braków w wyposażeniu, a nawet wtedy, gdy nie potrafili tak dobrze walczyć jak teraz. Fortuna im sprzyjała. Teraz mieli się nauczyć walczyć od samych mistrzów w zabijaniu, co obydwu mężczyznom się spodobało. Nie wiadomo czy będą jeszcze kiedyś mieć podobną okazję, a tu zjawiła się ona sama. Potajemne treningi... Czy będą w stanie ukryć ten fakt? Skoro to plan dziewczyny, która tu mieszka, a więc i zna panujące tu warunki, są szanse, że wszystko zakończy się pomyślnie. A co z Tomem? Czy uda się go wyleczyć z agresji w porę? Sporo było niepewnych, ale w życiu nic nie jest pewne. Taa, podatki i śmierć... podobno, ale ja w to nie wierzę. Powiedział pewien filozof grecki, że „wszystko płynie”. W sumie racja, bo jak pieprznęły atomówki, to nawet skały i metalowe konstrukcje płynęły. Teraz płynie syf rzekami, płynie czas i o płynach nie wolno zapomnieć, by się nie odwodnić i nie umrzeć. O dobrą wodę czasami bywa ciężko, więc gdy się znajdzie więcej, to trzeba zabrać ile się da i wtedy też jest ciężko, bo woda swoje waży. A jak woda ma ohydny smak, to by go zabić, waży się często bimber. W tym post-apokaliptycznym świecie taki alkohol jest przeważnie tańszy od wody, ale są miejsca, gdzie woda jest tańsza... taki to dziwny świat teraz mamy.
Cris i Bruno chętnie by teraz bimbru chlusnęli, bo sytuacja nie była za wesoła. Co z Tomem? Co z tym planem? Kiedy będzie już po wszystkim? Nie mogli utopić tych wszystkich myśli w procentowym trunku, a szkoda, bo by się im przydało.
- Kiedy zaczniecie nas uczyć? - Spytał się Bruno.
Na zakończenie jeszcze się zapytał, jak wytłumaczą się Demonowi, że jeszcze nie są w jadalni i czy nie wie jakie czynności przewidział szef na ich tutejszy pobyt?
Powrót do góry Go down
Amon
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Amon



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeWto Lip 07, 2015 2:47 pm

- Odprowadzę was i wcisnę ojcu jakąś bajkę - rzekła kobieta. - Co do nauki to będzie odbywać się wieczorami. Poproszę Al' Warda, aby nam pomogła.
- Jesteś pewna że można jej ufać, różnie między wami było. Skąd wiesz, że nam pomoże? - spytał młody asasyn.
- To jedyna osoba, której w tej chwili możemy ufać. Pomoże nam na pewno, już ja ją przekonam - uśmiechnęła się figlarnie.
- Yona me, będziesz odpowiadał za ich naukę, ja zajmę się badaniami ich przyjaciela. - Chłopak już nic nie mówił, tylko skinął głową i wyszedł z pomieszczenia. Następnie, kobieta wyprowadziła mężczyzn i zaprowadziła ich do jadalni, wyjaśniła ojcu, że chciała tylko poznać przybyszów.
- Rozumiem - rzekła Akuma. - A jak idą prace nad badaniami, jakieś postępy?
- Dr. Mikulski odkrył, że Krew Archanioła spowolniła rozwój mutacji.
- Tak, już o tym zostałem poinformowany. - odparł mężczyzna.
- Więc nic nowego nie wiem.
- Rozumiem, czy zjesz z nami posiłek?
- Nie, dziękuję ojcze. Już jadłam. Idę, muszę załatwić kilka spraw.
Mężczyzna skinął głową po czym zaprosił do posiłku Bruna i Crisa. Kobieta zaś wyszła z pomieszczenia i udała się do swojego pokoju.

***

Kane obudził się. Czuł się lekko otępiały po tych wszystkich lekach, które zostały mu zaaplikowane. Nie mógł wykonać żadnego ruchu, nie czuł kończyn. Czuł olbrzymi strach, nie wiedział co się dzieje. Miał jedynie wrażenie, że nie jest sam w pomieszczeniu.
- Ach już się obudziłeś. Doskonale. - rzekł znajomy głos dr. Mikulskiego
- Co się dzieje, czemu nie mogę się ruszać? - spytał Thomas.
- Znieczulenie spowodowało skurcz mięśni, nie martw się, za jakiś czas minie -odpowiedział naukowiec.
- Jak tam moje wyniki? - dopytywał się się żołnierz.
- Substancja, która została ci zaaplikowana spowolniła mutację. To ta dobra wiadomość...
- A jaka jest zła? - przerwał mu Kane.
- Cóż, nie umiem pozbyć się KA 45 z twojego organizmu.
- Czego? - spytał zaskoczony Thomas.
- Tak naukowo nazwałem Krew Archanioła. Niestety nie umiem ani się jej pozbyć, ani ograniczyć negatywnych skutków. Badania drugiego pacjenta też nie pomagają.
Dr. spojrzał w oczy Toma, jego twarz wyrażała lekki smutek i troskę.
- Przykro mi Thomasie, ale nie umiem Ci pomóc.
- Nic się nie da zrobić? - spytał kobiecy głos. Kane go rozpoznał, była to kobieta, która odwiedziła go pierwszego dnia jego pobytu tutaj.
- Substancja jest tylko w krwi pacjentów. - rzekł naukowiec. - Można by spróbować przepompować krew, jednak by to się udało, musiałbym wypompować całą krew z pacjenta, a następnie wpompować zdrową krew wprost do serca. To jest praktycznie niemożliwe. Gdy wypompuje całą krew to pacjent umrze. A gdybym stopniowo usuwał część krwi i zastępował ją zdrową, szybko zostałaby zakażona. Kolejnym problemem jest brak specjalistycznego sprzętu i odpowiedniej ilości krwi zgodnej z krwią pacjenta.
Kobieta słuchała z uwagą, ale im dłużej słuchała tym bardziej się martwiła.
- Sama widzisz, że nie mamy możliwości mu pomóc - rzekł bezradnie mężczyzna.
- Rozumiem - rzekła kobieta po czym wyszła z pomieszczenia.
- Więc przyjdzie mi umrzeć, tak? - spytał Kane.
- Nadal będę pracował na tobą, ale tak. Jeśli nie uda mi się nic wymyślić, umrzesz. W CAAT mają lepszy sprzęt, ale Akuma nigdy nie zgodzi się by cie tam przenieść. Prędzej pozwoli ci umrzeć, niż zaryzykuje ujawnienie gildii.
- Rozumiem.
Mężczyzna nieoczekiwanie chwycił kilka fiolek z krwią Thomasa, schował je do specjalnej walizeczki i wyszedł z pomieszczenia. Skierował się ku wyjściu i po kilku minutach już był na zewnątrz.

***

Był ranek. Na ulicy panował lekki tłok. Ludzie szli do pracy. Nikt nie zwrócił uwagi, że ktoś wychodzi ze starego magazynu. Naukowiec skierował się w stronę niewysokiego aczkolwiek obszernego budynku, po około godzinnej wędrówce stał przed podwójnymi oszklonymi drzwiami. Nad którymi przymocowane były duże podświetlane litery: CAAT Lab. Ochroniarz wpuścił go do środka, gdzie za półkolistą recepcją stała starsza kobieta.
Naukowiec podszedł do niej.
- Przepraszam, szukam dr. Czarnowskiego, proszę go poinformować, że przyszedł Tobiasz Mikulski.
Kobieta wpisała coś w komputerze, po czym przez mikrofon wypowiedziała
- Dr. Czarnowski, ma pan gościa, niejaki Tobiasz Mikulski.
Po kilku minutach czekania z windy wyszedł starszy mężczyzna, miał bujne siwe włosy i ubrany był w kitel z logo CAAT Lab.
- Tobiaszu! Kopę lat. - rzekł gdy ujrzał gościa.
- Witaj Henryku - odrzekł naukowiec ściskając rękę przyjaciela.
- Ile to już, pięć lat? Powiedz mi co porabiasz? Nadal jakaś prywatna praktyka?
- Coś koło tego. Tak, nadal prowadzę prywatną praktykę i potrzebuję twojej pomocy.
Dr. Czarniecki westchnął.
- Wiedziałem, że to nie będzie przyjacielska wizyta. Czego ci trzeba Tobiaszu.
- Możemy na stronę?
Mężczyźni weszli do windy i zjechali na poziom - 2. Następnie udali się do jednego z pomieszczeń. Tobiasz postawił walizeczkę na stolik i ją otworzył.
- Krew Archanioła.
Henryk był w szoku
- Skąd o niej wiesz?
- Nie ważne skąd wiem, mam dwoje pacjentów, którym została zaaplikowana, potrzebuję być zbadał tą krew i znalazł antidotum.
- To nie możliwe, Tobiaszu. Nie prowadziliśmy badań na ludziach. Poza tym ten projekt został zamknięty dwa lata temu.
- Proszę, zbadaj tą krew, a przekonasz się, że nie kłamię. Tylko proszę, bądź dyskretny. Jeśli ktoś się o tym dowie możemy mieć poważne problemy.
Mężczyzna skinął głową.
- Zajmę się tym niezwłocznie. Za dwa dni spotkajmy się w tej kawiarni na rogu, tam porozmawiamy.
- Dobrze.
Mężczyźni pożegnali się po czym Tobiasz udał się z powrotem do gildii.
Powrót do góry Go down
Pardi
Wielki Mistrz Gry
Wielki Mistrz Gry
Pardi



Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitimeNie Lip 12, 2015 4:18 pm

W pewnej spelunie do której chodzili mniej zamożni obywatele Fortress City, pojawił się osobnik, który niedawno zaczął być tu stałym klientem. Dziś siedział tu od około pół godziny.
- Czemu już nie jestem strażakiem, się pytasz? No wiesz, jako przewodnik i szperacz więcej zarabiam. Prawda jest, aż tak banalna, chodzi o zyski – rzekł Michał „Nos” Nosovsky do mężczyzny w łachach, siedzącego obok, przy barze.
- Ale strój nadal nosisz strażaka? - rzekł owy mężczyzna.
- Lepszego nie znajdziesz w moim fachu. Wytrzymały i odporny na niektóre chemikalia i inne paskudztwa. Łatwy do utrzymania w czystości.
Łachmaniarz patrzył na Strażaka swoją nieco brudną od piachu twarzą i popijał piwo z plastikowego kufla, takiego samego z jakiego pił również Michał. Nosovsky lubił czasem wypić, a że nieźle zarabiał na swoich wyprawach, mógł sobie pozwalać na to częściej niż choćby ten gość, z którym rozmawia.
- Rzeczywiście niezłe masz te wdzianko – rzekł brudas.
Nos rozejrzał się po pomieszczeniu. Oprócz nich przy barze siedziało jeszcze trzech mężczyzn, również pijąc piwo z dystrybutora, z którego wdzięcznie polewał barman w średnim wieku.
Kilka stolików w pomieszczeniu było zajętych przez ludzi pałaszujących różne niewyszukane potrawy. Mało tu było kobiet, więc gwar był spowodowany głównie męskim tonem głosu i śmiechem, wybuchającym głównie z jednego stolika, przy którym siedziało czworo mężczyzn w skórach i z goglami na czole. Wyglądali na motocyklistów, ale Nos nie przypominał sobie, by widział motocykle przed budynkiem. No tak, piłeś nie jedź. Żołnierze pilnowali porządku na ulicach by nikt nie łamał panujących tu reguł. Kary były tu ostre i nikt nie chciał się na nie narażać.
Nosowski siedział w tym mieście od kilkunastu dni. Właśnie wrócił z wyprawy do odległych ruin, gdzie udało mu się nieco zarobić, więc postanowił wydać nieco kasy w tym mieście. Przed wyprawą był w jakiejś wiosce, co była totalnym zadupiem i Nos nie miał zamiaru tam wracać. Szczęśliwie trafił do FC, gdzie przepuszcza znalezione na wyprawie gamble.
- Ten lokal ma urok – rzekł Michał po tym jak przestał patrzeć na przyrdzewiałe tablice rejestracyjne od samochodów. Cała ściana była nimi wypełniona, co dawało olśniewający efekt. Przy innej szarej ścianie stały znaki drogowe, oznajmiające, że łoś może nam przeciąć drogę, lub że przejeżdża tędy pociąg. Nos wiedział bo spytał się barmana, a ten na szczęście posiadał odpowiednią wiedzę. Był on właścicielem tego lokalu, bo odziedziczył go po zmarłym niedawno ojcu, to on przekazał mu wiedzę na temat znaków, a także nauczył zawodu. Michał znały te fakty, o których dowiedział się od samego barmana. Oprócz niego dorywczo pracowała tu także jego nastoletnia córka, jednak z uwagi na szkołę zawodową, do której chodziła, nie było jej zbyt często. Nosovsky widział ją może z dwa razy. Niska blondynka bez większej urody, a na dodatek z krzywym zgryzem.  Za to uprzejma. Speluna była przyjemnym miejscem i mimo braku skórzanej kanapy, czy obicia na stołkach, miała to co najważniejsze... Dobre piwo! I na dodatek nie podawane w metalowych puszkach po groszku, a w kuflach. Co z tego, że plastikowych. Jedzenie też mieli tu dobre. Schabowe, a nie pieczyste ze szczura jak gdzie indziej. Do tego ziemniak i sałatka pomidorowa. Robaki też tu sprzedawali, ale Michał najadł się ich w poprzednich miejscowościach, więc sobie odpuścił. Miał blisko do tej speluny ze swojego hotelu, w którym się zatrzymał. Nie był to drogi pensjonat, a raczej hotel robotniczy, bez większych luksusów. Nosovsky wolał spędzać czas w barze, a tam głównie sypiać.


Ostatnio zmieniony przez Pardi dnia Wto Lip 14, 2015 9:21 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Początek... bywa trudny? - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Początek... bywa trudny?   Początek... bywa trudny? - Page 4 I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Początek... bywa trudny?
Powrót do góry 
Strona 4 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Strefa PBF RPG :: Sesje :: PostApocalypseX :: Archiwum PostApo-
Skocz do: